Zapomniane lekarstwo

Tyle spraw i problemów mamy na głowie. Zestresowani, modlitewnie zwracamy się ku niebu, czytamy książki, które mają pomóc nam w odnalezieniu wewnętrznego spokoju, sięgamy po środki uspakajacie a nawet alkohol. Zapominamy, że lekarstwo na te problemy jest w zasięgu ręki. Wczoraj uświadomiłem to sobie jeszcze bardziej, szukając w altance ogrodowej schronienia przed nadciągającą burzą.

Tu chcę zaznaczyć, że lekarstwo to działa skutecznie na tych, którzy są w stanie odłożyć co najmniej na dwie godziny komórkę. Jeśli tego nie potrafią, to prawdopodobnie mamy do czynienia z bardzo trudnym przypadkiem i nie wiem, czy nie jest konieczna wizyta u psychiatry.

Patrzyłem na ciemniejące niebo i kłębiaste chmury zdążające ku sobie oraz pierwsze dalekie, jakby nieśmiałe błyskawice. A w ogrodzie radosne trele paków, ćwierkających z takiej zwyklej radości życia. Fruwały z gałęzi na gałęź, chwytając po drodze uaktywnione nadciągającą burzą owady. Przypomniały mi się wtedy słowa Jezusa, w których mówi, że jesteśmy w dobrych kochających rękach: „Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”.

Z kąta wypełznął kot i leniwie przeciągając się rozłożył się na zielonej trawie. Pełny relaks. Nie ze strachu, ale z takiej zwyklej ciekawości rozglądał się dookoła. Spoglądał na ptaki w gałęziach oblizując się, widząc smaczny kęsek, ale niedostępny dla niego. Spojrzał także na mnie i w jego oczach zauważyłem ciekawość i radość życia. Jak to cudownie, tak beztrosko sobie poleżeć na zielonej trawie, obserwując piękno otaczającego świata.

W pewnym momencie zaczęły szemrać drzewa, z wdzięcznością całując liśćmi pierwsze krople deszczu. Cudowna muzyka kwiatów i zieleni flirtującej z kropelkami deszczu coraz intensywniej przenikała zmierzch ogrodu. A błyskawica jak uderzenie bębna podkreślała głębię tej niebieskiej muzyki, oświetlając tańczącą z radości przyrodę, która pełnym gardłem piła ożywczą rosę z nieba. Poczułem dziękczynny zapach wilgotnej przyrody. Pachniały dojrzewające pomidory, maciejka, róże i słoneczniki szukające słońca wieczorem.

Słuchałem i wchłaniałem tę cudowną symfonię przyrody. Ogromny pokój myśli i serca ogarnął moją duszę, która chciała śpiewać hymn uwielbienia Boga, jak psalmista:

„Błogosław, duszo moja, Pana,
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Odziany w majestat i piękno,
światłem okryty jak płaszczem.
Jak liczne są dzieła Twoje, Panie!
Tyś wszystko mądrze uczynił,
ziemia jest pełna Twoich stworzeń.
Stwarzasz je napełniając swym Duchem
i odnawiasz oblicze ziemi.
Niech chwała Pana trwa na wieki,
niech Pan się raduje z dzieł swoich.
Póki mego życia, chcę śpiewać dla Pana,
grać mojemu Bogu, póki życia starczy.
Błogosław, duszo moja, Pana!”