Z Radiem Maryja w trudnych dniach
Kilka dni temu, przypadkowo spotkałem na nowojorskiej ulicy znajome mi małżeństwo. „Dokąd idziecie?”- zagadnąłem. „Idziemy na pocztę, aby przesłać ofiarę na Radio Maryja” – odpowiadają. Zatrzymaliśmy się na dłuższą pogawędkę, w czasie, której powiedzieli między innymi: „Widzimy brutalny atak na Radio Maryja, jest on podobny do tych, jakie stosowały wobec Kościoła dawne władze komunistycznej Polski. Choć wiemy, że te zarzuty są niesprawdzone, fakty poprzekręcane, uczciwość nadużyta, to nie jesteśmy w stanie bronić Radia Maryja na łamach gazet, dlatego chcemy go wesprzeć w ten sposób. Jest to nasze radio, gdyby wrogowie zniszczyli go, nigdy byśmy sobie nie wybaczyli, że nie stanęliśmy w jego obronie. Jest to Radio, które broni wartości, które wynieśliśmy z naszych domów rodzinnych. Sądzimy, że nasi rodzice, zmarli jeszcze za czasów komunistycznej Polski bardzo by się cieszyli, że takie radio powstało. Radio pomaga nam się modlić, przybliża nam Ewangelię i przez jej pryzmat spojrzeć na życie społeczne. Są tam komentarze polityczne, i bardzo dobrze, bo tego także oczekujemy od Radia Maryja. Na przykład Radio Maryja ukazuje, jakie niebezpieczeństwa wiążą się z naszym wstąpieniem do Unii Europejskiej. Jest to potrzebne, byśmy na jak najbardziej korzystnych warunkach weszli do Unii i byśmy zajęli tam należne nam miejsce”. W czasie rozmowy, małżonkowie zadawali mi wiele pytań. Odpowiedziałem na wszystkie, z wyjątkiem jednego: „Dlaczego niektórzy księża dołączyli się do ataku na Radio Maryja?” Widząc moje zawahanie, dodali: „Dzięki Bogu, że są to tylko jednostki”.
Do tych zasłyszanych opinii o Radiu Maryja chciałem dodać moje osobiste wspomnienia związane z tym Radiem. Cofam się myślą sześć lat wstecz. Przyleciałem wtedy do Polski na pogrzeb taty. W bólu i rodzącej się nadziei u stóp krzyża Chrystusowego, z mamą i moim rodzeństwem przeżywałem uroczystości pogrzebowe taty. Po pogrzebie wróciłem z mamą do domu, przywitała nas bolesna pustka, która wzmogła się wraz z zapadnięciem zmroku. Nic tej pustki nie mogło wypełnić. Włączyłem światło w mieszkaniu i do późnych godzin nocnych rozmawiałem z mamą. Pustka stawała się mniej bolesna. Jednak, podobnie jak mama, tak i ja zdawałem sobie sprawę, że za kilka dni muszę wrócić do Nowego Jorku, mama zaś zostanie z tą przejmującą pustką. Pytałem sam siebie, czy jest jakieś wyjście w tej sytuacji? I wtedy wpadł mi pomysł, że tę pustkę może złagodzić Radio Maryja. Nie mieliśmy jednak odbiornika o odpowiedniej częstotliwości. A zatem, następnego dnia wyruszyliśmy do miasta, aby nabyć radio. Po długich poszukiwaniach udało się nam je kupić. Dom wypełnił się modlitwą, śpiewem, słowem pokrzepiającym na duchu, a także innymi ludźmi, którzy dzwonili do Radia ze swoimi problemami. Można było z nimi nawiązać dialog, powstawało coś, co dzisiaj określamy „Rodzina Radia Maryja”.
Gdy budziłem się rano nasze mieszkanie wypełniał śpiew godzinek i zapach przygotowanego przez mamę śniadania. Mama bardzo polubiła to Radio i wiem, że odegrało ono niezastąpioną rolę w trudnych dla niej dniach, a i mnie było lżej wyjeżdżać po pogrzebie taty do Stanów Zjednoczonych. Mama pozostała wierną słuchaczką Radia aż do śmierci, która miał miejsce trzy lata temu. Wcale się nie gorszyła, gdy na antenie słyszała czasem ostrzejsze opinie, jak to obłudnie gorszą się przeciwnicy Radia Maryja, sądząc, że nie pasuje to do łagodności ewangelicznej nauki. Mama mówiła, że jest to żywe rodzinne radio, a nawet w najlepszej rodzinie, ostrzejsze słowo jest potrzebne. Najważniejsze jest to, że jest ono osadzone na mocnym fundamencie miłości, którą przynosi Chrystus i Maryja. I to właśnie głos Chrystusa i Jego Matki jest dominującym głosem na antenie Radia Maryja.
2003 r.