|

426. Wiara taty

Rodzice prowadzą mnie pod rękę z plebani do kościoła, na twarzy Taty widzę łzy wzruszenia. Wcześniej nigdy ich nie widziałem. Tak bardzo cenił sobie kapłaństwo syna. Jego wiara była spokojna i cicha, bez zbędnych słów i deklaracji. Najważniejszym wyznawaniem wiary było życie wg bożych przykazań. W każdą pracę wpisana była rzeczywistość nadprzyrodzona. Rzeczywistość ziemska nigdy jej nie przesłaniała. Pamiętam sytuacje, gdy na polu było suche zboże lub też siano na łące gotowe do zwożenia, a od zachodu nadciągały deszczowe chmury. Jeśli to była niedziela, żadna siła nie zmusiła Taty do pracy w tym dniu. Uważał, że niedziela jest przeznaczona dla Boga i jest czasem odpoczynku. Jeśli deszcz zaleje zboże to przyjdzie słońce i wysuszy. Pielęgnowanie tradycji religijnych i narodowych wytwarzało szczególnie korzystną atmosferę rozwoju duchowego. A takie epizody z życia jak jazda na rowerze z Tatą do kościoła na zawsze zostały w mojej pamięci.

Scena z prymicyjnej fotografii, na której rodzice prowadzą mnie do ołtarza staje się symbolem życia pełnego trudu i poświęcenia rodzicielskiego w prowadzeniu swoich dzieci do pełni wiary i człowieczeństwa.