Wakacyjny spacer po cmentarzu

W piękne sobotnie popołudnie wybrałem się na rodzinny cmentarz w Majdanie Sopockim, aby odwiedzić groby rodziców, krewniaków i znajomych. Lubię spacerować cmentarnymi alejkami. Czytam nazwiska, daty, napisy nagrobne i przypominam sobie, to co w naszym życiu najważniejsze. A jest to jest potrzebne, aby mądrze przeżywać każdą darowaną chwilę życia.
Podczas ponad czterokilometrowej wędrówki na cmentarz poprzez łąki, pola i lasy wspominałem piękny cmentarz Krzysztofa Kolumba w Hawanie, który odwiedziłem z pielgrzymami w czerwcu tego roku. Na cmentarzu znajduje się grób Amelii Goyre de la Hoz. Na grobie zawsze są świeże kwiaty i można spotkać przy nim młode małżeństwa i matki z dziećmi. Grób ten odwiedził także błogosławiony Jan Paweł II w czasie swojej pielgrzymki na Kubę.
Amelia Goyre de la Hoz zmarła wraz z noworodkiem przy porodzie, na początku XX wieku. Według miejscowego zwyczaju w rodzinnym grobowcu pochowano ją z nowonarodzonym dzieckiem złożonym u jej stóp. Zrozpaczony mąż Jose, przychodził codziennie na grób, pukał w pomnik i nawoływał, aby się obudziła. Wiele razy obchodził grób dookoła i nigdy nie odwracał się do grobu plecami.
Po kilku latach otwarto grobowiec, aby pochować kolejną osobę. Ku zaskoczeniu obecnych tam osób okazało się, że oba ciała były nienaruszone, a dziecko nie leżało u stóp Amelii, ale spoczywało w jej ramionach. Dla zgromadzonych był to ewidentny cud, znak z nieba. Wkrótce grób stal się miejscem kultu. Zaczęli do niego przybywać pielgrzymi, modląc się za ciężko chorych i umierających, albo z prośbami o potomstwo dla bezpłodnych par.
Dzisiaj grób także odwiedzają liczni pielgrzymi. Obchodzą go i zgodnie z przyjętym zwyczajem pukają w pomnik specjalnymi kołatkami. Często zostawiają także kamienne tabliczki z wyrytymi podziękowaniami za doznane cuda. I tak jak mąż zmarłej- Jose – nigdy nie odwracają się plecami do Amelii.
Jak widzimy na cmentarzach możemy spotkać miłość sięgającą poza grób. Tego też możemy się tam nauczyć.
