W Teksasie wyrok śmierci wykonano

Wyrok śmierci, który wykonano w stanowym więzieniu w Teksasie w USA 3 lutego 1998 r., po raz kolejny wywołał gwałtowne dyskusje i spory na temat sensowności kary śmierci. Egzekucji dokonano na Karli Tucker, 38 letniej kobiecie, która wraz z kochankiem, w 1983 r., pod wpływem narkotyków zamordowała swego męża i jego przyjaciółkę. Karla, czekając wiele lat na wykonanie wyroku, przechodzi w więzieniu wewnętrzną przemianę i nawrócenie. Jej trudne życie i odnalezienie Chrystusa opisała Beverly Lowery w książce pt. Crossed Over: A Murder a Memoir (1992 r.). Droga Karli do zbrodni ma swe początki w patologicznych relacjach rodzinnych i społecznych. W wieku 11 lat sięgnęła po narkotyki, w tym samym czasie rozpoczęła życie seksualne, a następnie stała się prostytutką. O swojej matce mówi tak: „Z moją matką byłam bardzo blisko. Dzieliłam z nią narkotyki, jak szminkę do ust”. Dzieliła z nią nie tylko narkotyki, ale także mężczyzn, których przyjmowała w domu. Otaczał ją świat zła i występku. Zabrakło wokół niej ludzi, którzy by ukazali jej inny, uczciwy i zarazem piękny świat. Zabrakło ludzi, którzy byliby dla niej wzorem i przykładem.

Jak na ironię, ten lepszy świat i uczciwszych ludzi spotkała w więzieniu? Ważną rolę w jej więziennym życiu odegrał pastor protestancki, który pełnił tam posługę kapelana. Za niego też wyszła za mąż. W więzieniu Karla przeszła autentyczną przemianę i nawrócenie na chrześcijaństwo. Przemieniona, uważała, że jej misją jest niesienie pomocy kobietom- więźniarkom. Chciała im pomóc w odnalezieniu Chrystusa. Za taką postawę i działalność zdobyła sympatię otoczenia. Nawet brat zamordowanej przez Karlę kobiety walczył o zmianę wyroku śmierci.

Karla pragnęła żyć; jednak ze spokojem, jaki może dać tylko Bóg, czekała na wykonanie wyroku. W jednym z wywiadów powiedziała: „Bóg może zbawić każdego. Zawsze powinno być miejsce dla miłosierdzia”. Zabrakło tego miłosierdzie ze strony stróżów prawa. Ale ona bardziej liczyła na miłosierdzie Boże. W wywiadzie dla CNN, na pytanie o ewentualną zmianę kary, odpowiedziała: „Tak jak Chrystus chciałabym odsunąć ten kielich. Ale jeśli się nie uda, to umrę spokojnie, bo wiem, że Chrystus będzie w tej komorze śmierci i doprowadzi mnie do domu”.

Z łagodnym uśmiechem na twarzy i modlitwą na ustach szła na miejsce egzekucji. „Idę na spotkanie Jezusa twarzą w twarz. Zobaczymy się gdy wy tam przyjdziecie. Będą na was czekać”. To były słowa Karli, wypowiedziane bezpośrednio przed przywiązaniem jej grubymi, skórzanymi pasami do łóżka, w kształcie krzyża, i wstrzyknięciem do żył trucizny. Jeszcze wcześniej przeprosiła tych, których skrzywdziła. Następnie dodała: „ Wszyscy byliście dla mnie dobrzy. Kocham was bardzo”. Ubrana w białą tunikę, umierała z otwartymi oczami, nie przestając się lekko uśmiechać. Zaś usta poruszały się, szepcząc modlitwę aż do momentu zgonu.

Świadkami jej śmierci- wybranymi przez Karlę- był jej mąż, jej prawnik, jej siostra oraz brat zamordowanej przez nią kobiety. Złączeni rozgrywającą się obok tragedią, trwali na gorącej modlitwie. Po przeciwnej stronie oszklonej komory świadkami jej konania byli między innymi mąż, syn i przyrodnia córka ofiary Karli.

W dniach poprzedzających datę wykonania wyroku miały miejsce manifestacje przeciw egzekucji. Również w czasie egzekucji na zewnątrz więzienia stał tłum ludzi protestujący przeciw wykonaniu tego wyroku. Można było zobaczyć napisy: „Śmierć nie jest rozwiązaniem”. Wielu ludzi,

znanych z życia publicznego wstawiało się za skazaną, w tym także Papież. Wszystkie apele pozostały bez echa. Sprawiedliwość stanu Teksas, gdzie wykonuje się najwięcej wyroków śmierci, okazała się nieubłagana.

W przypadku Karli ukazała się w całej ostrości bezsensowność kary śmierci. Zabiera ona człowiekowi szansę przemiany lub ją przekreśla w wymiarze ziemskim oraz ukazuje, że jednostka, po części, może ponosić karę za błędy członków rodziny lub społeczeństwa. Na zakończenie powtórzę napis, jaki trzymali protestujący przeciw wykonaniu tego wyroku: „Śmierć nie jest rozwiązaniem”.

 Tygodnik Niedziela 1999 r.