|

W szkaplerzu obrona

Rzeczywistość wiary w niewidzialnego Boga wyrażamy także przez różne znaki materialne. Są one jak promień nieba docierający do nas w materialnym kształcie. Stają się niejako furtką umożliwiającą doświadczenie zbawiającej rzeczywistości. Jednak nic tu się nie dzieje na zasadzie magicznej konsekwencji. Samo przyjęcie, szacunek dla znaku religijnego nie jest przepustką do nieba. Każdy znak niesie w sobie rzeczywistość duchową i konkretne przesłanie. Wejście w duchową rzeczywistość znaku i życie według przesłania tego symbolu sprawiają cud przemiany człowieka i otwierają bramy zbawiającej Miłości. Z doświadczenia wiemy, że o wiele łatwiej przyjąć z szacunkiem ten znak niż żyć według nauki w nim zawartej, stąd też rodzi się niebezpieczeństwo traktowania znaku religijnego, jako pewnego rodzaju amuletu, zabezpieczenia. Wystarczy go mieć przy sobie, aby uzyskać pewne łaski, zabezpieczenie przed nieszczęściami. To jest także potrzebne, ale najważniejszy jest następny krok – zanurzenie się w duchowej rzeczywistości religijnej kryjącej się po tym znakiem. Dopiero wtedy może się on stać się źródłem zarówno cudów duchowych, jak i też cudów dokonywujących się w rzeczywistości materialnej. Warto także zauważyć, że znak religijny pełni ważną rolę przypomnienia o istnieniu rzeczywistości nadprzyrodzonej. 

Do bardzo ważnych znaków religijnych Kościoła katolickiego należy Szkaplerz, który w religijności nie tylko ludowej odgrywa ważną rolę. Pobożność ludowa przypisywała Szkaplerzowi łaski, co do których nie mamy wyraźnego potwierdzenia w samych objawieniach związanych ze Szkaplerzem, jak i też w oficjalnych dokumentach Stolicy Apostolskiej. Należało do nich między innymi przekonanie, że członków bractwa szkaplerza, Maryja wybawi z płomieni czyśćca w pierwszą sobotę po ich śmierci. Objawienia szkaplerza mówią o ogromie łask, jakich doświadczą, ci, którzy ze czcią nosić będą ten znak, i najważniejsze, przyjmą całym sercem, całą duszą i całym swoim umysłem orędzie Szkaplerza i starać się będą według niego żyć. Przekonanie, że samo noszenie Szkaplerza staje się źródłem łask jest myśleniem w pewnym stopniu magicznym, traktującym szkaplerz, jako swoistego rodzaju amulet.

Na takie, nieco magiczne pojmowanie Szkaplerza miały znaczny wpływ różne opowieści, legendy, który uwypuklały sam fakt posiadania szkaplerza. Takie przykłady możemy znaleźć w książce „Przykłady ojczyste” Józefa Makłowicza.  Oto dwa z nich. Król Władysław Jagiełło w czasie drogi był świadkiem gwałtownej burzy. Przerażony truchlał i za każdym ukazaniem się błyskawicy chwytał za swój szkaplerz. W pewnej chwili piorun uderzył w powóz królewski. Woźnica padł nieżywy od pioruna, a król ogłuszony również się przewrócił. Podbiegli ludzie z jego dworu, którzy jechali w powozach dalszych. Znaleźli króla nieprzytomnego, jak trzymał swój Szkaplerz. Jednak oprzytomniał po chwili. Nic mu się nie stało”. Oto drugi przykład ze wspomnianej książki. „Kazimierz Pułaski po jednej ze zwycięskich bitew zgubił Szkaplerz. Zmartwiony szukał go daremnie. Kiedy rotmistrz Rogowski chciał pułkownikowi ofiarować Szkaplerz własny, na to Pułaski miał powiedzieć: ‘A waść go nie potrzebujesz? Jeśli własnego nie znajdę, to widać, że trzeba mi już się wybierać do wieczności’. Tak się też stało. Niebawem, bowiem zginął śmiercią bohaterską w bitwie pod Sawannami w roku 1779”. W „Glosie Karmelu” czytamy, że w czasie ostatniej wojny, gdy miasto było kilkakrotnie bardzo ciężko bombardowane, jeden z ojców karmelitów zawiesił przy swojej celi w oknie Szkaplerz. W czasie nalotu bomba uderzyła w klasztor i odrąbała całe skrzydło do miejsca, gdzie był zawieszony Szkaplerz. Mógł to być przypadek. Chociaż okoliczności wskazywałyby raczej na zjawisko niezwykłe.

Wyżej wspomniane cuda są możliwe i potrzebne, ale bliższe orędziu Szkaplerza są cuda natury duchowej, które mówią o zwycięstwie nad szatanem i złem oraz odnalezieniu w Chrystusie Zbawiciela. Jeden z takich cudów przytacza św. Alfons Liguori w dziele „Uwielbienia Maryi” Do kapłana w kościele Matki Bożej Szkaplerznej przybył pewien młody człowiek do spowiedzi. Wyznał on, że sam nie wie, jak się tu znalazł, gdyż zwątpił zupełnie w miłosierdzie Boże. Popełniał grzechy nieczyste, świętokradztwa, a nawet zabójstwo. „Kiedy mam być już potępiony, to niech wiem za co” – powtarzał. I deptał nawet we wściekłości krzyż. Po spowiedzi kapłan zapytał, czemu by mógł przypisać swoje nawrócenie. Penitent jednak nie umiał na to odpowiedzieć. Przypadkowo jednak kapłan dojrzał za odpiętą koszulą na piersi Szkaplerz. Zrozumiał wszystko. Kiedy to powiedział młodzieńcowi, ten się rozpłakał w głos. A na to kapłan: „Widzisz synu, nawet kościół Matki Bożej Szkaplerznej, do którego tu przybyłeś, dowodzi, że Maryja cię uratowała za noszenie Jej Szkaplerza”. Młodzieniec rozpoczął nowe życie.

Wielkim czcicielem Szkaplerza był Sługa Boży Jan Paweł II. Szkaplerz otrzymał w dniu swojej Pierwszej Komunii Świętej i nosił go do końca życia. Po śmierci Szkaplerz Jana Pawła II trafił do kościoła klasztoru karmelitów w Wadowicach, gdzie został umieszczony w pozłacanej rozecie obok ołtarza Matki Bożej Szkaplerznej. Jan Paweł II w liście apostolskim z okazji 750-lecia Szkaplerza świętego napisał: „Znak Szkaplerza przywołuje zatem dwie prawdy: jedna z nich mówi o ustawicznej opiece Najświętszej Maryi Panny, i to nie tylko na drodze życia, ale także w chwili przejścia ku pełni wiecznej chwały; druga to świadomość, że nabożeństwo do Niej nie może ograniczać się tylko do modlitw i hołdów składanych Jej przy określonych okazjach, ale powinna stanowić „habit”, czyli nadawać stały kierunek chrześcijańskiemu postępowaniu, opartemu na modlitwie i życiu wewnętrznym poprzez częste przystępowanie do sakramentów i konkretne uczynki miłosierne co do ciała i co do duszy”.

Mówiąc o początkach Szkaplerza trzeba wspiąć się na Górę Karmel w Ziemi Świętej, która od najdawniejszych czasów uważana była za święte miejsce. Była ona miejscem pustelników, którzy na wzór proroka Eliasza prowadzili tu pobożne i święte życie. Między rokiem 1206 a 1214 św. Albert, łaciński patriarcha Jerozolimy nadał pustelnikom z Karmelu regułę, która stała się zaczątkiem Reguły Karmelitańskiej. Mnisi na znak szczególnego związania z Matką Bożą poświęcili Jej kaplicę w sanktuarium na Górze Karmel. Po opanowaniu Ziemi Świętej przez muzułmanów zakonnicy z Góry Karmel musieli opuścić to miejsce, zaś ci, którzy pozostali, zginęli śmiercią męczeńską. W roku 1237 Karmelici przybyli do Anglii i tu przyłączył się do nich słynący z pobożności i mądrości Szymon Stock, któremu w roku 1245 powierzono godność generała zakonu. Dla zakonu były to trudne czasy. Groziła mu nawet kasata. Wtedy to święty Szymon Stock prosił Matkę Bożą o pomoc. Odpowiedzią na tę prośbę było objawienie w nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. Szymon ujrzał Matkę Bożą w otoczeniu aniołów, która dała mu brązową szatę, wypowiadając jednocześnie słowa: „Przyjmij, synu, Szkaplerz twego zakonu, jako znak mego braterstwa, przywilej dla ciebie i wszystkich karmelitów. Kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego. Oto znak zbawienia, ratunek w niebezpieczeństwach, przymierze pokoju i wiecznego zobowiązania”.

Nazwa „szkaplerz „pochodzi od łacińskiego słowa „scapulae”, czyli ramiona, barki, plecy. Oznacza szatę złożoną z dwóch kawałków sukna z wycięciem na głowę. Po nałożeniu jeden kawałek sukna spada na piersi, a drugi na plecy. Początkowo szkaplerz służył jako ochrona habitu w czasie pracy, coś w rodzaju fartucha. Po wizji Stocka stał się znakiem opieki Matki Bożej nad zakonem karmelitańskim a zarazem źródłem przywilejów i nową formą pobożności maryjnej w całym Kościele. Z biegiem lat Szkaplerz przybrał formę dwóch małych kawałków płótna, połączonych tasiemkami. W szkaplerzu karmelitańskim na jednym kawałku jest umieszczony wizerunek Matki Bożej Szkaplerznej, a na drugim – Najświętszego Serca Pana Jezusa. W ten sposób Szkaplerz przeobraził się w znak ściśle Maryjny. Szkaplerz mówi, że ci, którzy naśladują Maryję mogą liczyć na Jej opiekę w „każdy czas”.