Święty dnia powszedniego

W ostatnich dniach tak wiele wylano łez, tak wiele powiedziano i napisano pięknych słów o śp. ks. Prałacie Piotrze Żendzianie. Utwierdzają one nas w przekonaniu , że ten wielki kapłan zasłużył na najwyższa godność w Kościele, jakim jest wyniesienie na ołtarze.  Nie zdziwiłbym się, gdyby pewnego dnia rozpoczęto proces beatyfikacyjny śp. ks. Prałata Piotra. Ktoś może powiedzieć, że przesadzam z tym wyniesieniem, ale nic na to nie poradzę, bo tak myślę, tak czuję i tak piszę. Słowa, które wypowiedziano i napisano o zmarłym nie były w konwencji powiedzenia „o zmarłym mówi się dobrze, albo wcale”. Prawdziwości tych słów doświadczyłem dzieląc z ks. Prałatem Piotrem przez 13 lat zwykłą kapłańską codzienność, którą on swoją postawą potrafił zamienić w nadzwyczajność sięgającą nieba.

Z ogromna wiarą i pobożnością stawał przy ołtarzu, aby sprawować Eucharystię,  z serdecznym współczuciem i miłością pochylał się nad człowiekiem potrzebującym, zagubionym wskazywał drogę, zaskakiwał swoją pokorą i ofiarnością w służbie Bogu i bliźniemu,  czuło się w nim ojca i przyjaciela. I tak można w tym ciągu wymieniać wszystkie cechy jakie są potrzebne, aby stać się świętym. Ks. Prałat Piotr przesuwał w rękach paciorki różańca, ale jak mówi polskie porzekadło. był także gotowy do tańca. Tańcząc nie zawsze dostosowywał się do rytmu polskich melodii, widocznie jednak było mu bliżej do różańca niż do tańca.

Wierzę, że Bóg w swoim wielkim miłosierdziu otworzył dla niego bramy nieba, jest świętym. I jeśli kiedyś miałoby to być ogłoszone publicznie, to powinien być nazwany świętym dnia powszedniego, który doświadczał, jak każdy z nas codziennego utrudzenia, które nieraz przygniata nas do ziemi, zasłania niebo i tak trudno się podnieść. A on byłby wzorem jak przez ufną wiarę, miłość, pokorę, wybaczenie, bezgraniczne poświęcenie, serdeczność, ofiarną służbę, współczucie podnosić się i sięgać nieba.

Nowy Dziennik