Światła i upiory znad Wisły w Ameryce

Zwielokrotnionym echem zabrzmiała pieśń Gaude Mater Polonia w sercach publiczności zgromadzonej na koncercie poświęconym pamięci ks. Jerzego Popiełuszki w parafii polonijnej pw. Świętego Krzyża w Nowym Jorku. Odległość tysięcy kilometrów, jaka dzieli tę parafię od Polski, sprawiła, że wymowa tej pieśni nabrała szczególnej mocy – mocy, która poruszyła serca i wycisnęła łzy. Po tej pieśni jeden z miejscowych duszpasterzy zwrócił się do zgromadzonych tymi słowami: „Jesteśmy dzisiaj tu obecni, aby napełnić się światłem, które wiele lat temu rozbłysło płomieniem nad Wisłą. Skruszyło ono komunistyczne okowy zniewolenia, a ludzkie serca napełniło blaskiem i nadzieją lepszego jutra. Dzisiaj wydaje się nam, że znowu nad Wisłą światło to musi zmagać się z mrokami komunistycznych upiorów, wracających do życia w różnej postaci. To światło zwyciężyło, bo były w tych mrokach jasno gorejące pochodnie jak ks. Jerzy Popiełuszko. Spalały się one, ale świat stawał się jaśniejszy. Była i jest jedna i niepowtarzalna, wyjątkowego blasku pochodnia, papież Jan Paweł II. Komunistyczna machina zniewolenia rozpadła się w starciu z wartościami, których uosobieniem jest postać w bieli. On budzi nadzieję. Wiele razy wzywał do wytrwałości. Zapewniał, że prawda zwycięży, tylko ukochać trzeba swoją Ojczyznę i zaufać Temu, który wyzwala człowieka z każdego zniewolenia, zaufać Chrystusowi. Mówił do nas w Krakowie 10 czerwca 1979 r.:

«Proszę Was, abyście to całe duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na Chrzcie świętym; abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili; abyście mieli ufność wbrew każdej swojej słabości, abyście zawsze szukali duchowej mocy u Tego, u którego tyle pokoleń ojców naszych i matek ją znajdowało; abyście nigdy od Niego nie odstąpili; abyście nigdy nie utracili tej wolności ducha, do której On Wyzwala człowieka (…)>. Dla niektórych słuchaczy słowa Papieża nabrały szczególnej bliskości, gdyż pamiętają jego kazanie, które wygłosił w tej parafii wiele lat temu jako Arcybiskup Krakowa”.

Taki był początek wzruszającego; trwającego blisko dwie godziny koncertu. Przeorywał on nasze dusze i zostawiał niezapomniane przeżycia religijne i patriotyczne. Przeżycia wartości, które tak odważnie i konsekwentnie głosił i realizował w swoim życiu ks. Jerzy Popiełuszko, a po męczeńskiej śmierci stał się ich symbolem. Wspaniali artyści, pod kierownictwem pana Józefa Czyża, zadbali o to, by ten koncert był także na wysokim poziomie artystycznym. W poezji i pieśni słyszeliśmy ból umierania kapłana i cierpienie matki pochylonej nad trumną syna-męczennika, żal robotnika-solidarnościowca po stracie ukochanego kapelana. Szczególne wrażenie robiły słowa ks. Jerzego, gdy odtwarzano fragmenty jego kazań. W koncert były wplecione słowa świadków tych wydarzeń czy też spotkań z ks. Jerzym. Waldemar Rakowicz był aktywnym działaczem „Solidarności” w Polsce i wiele razy miał okazję rozmawiać z ks. Jerzym. Losy rzuciły go za ocean, ale do dziś pamięta te spotkania i bardzo je sobie ceni. Dlatego jego słowa w czasie koncertu zabrzmiały tak autentycznie jak świadectwo.

Koncert był przygotowany z racji 10 rocznicy męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Artyści występowali z koncertem w bardzo wielu miejscach, najczęściej jednak w parafiach polonijnych Nowego Jorku i sąsiednich stanów. W styczniu występ przewidziany jest w Konsulacie Polskim w Nowym Jorku. Koncerty gromadzą wielu słuchaczy, a wychodzący z sali po zakończeniu mają wilgotne oczy ze wzruszenia, serca pełniejsze miłości Boga i Ojczyzny, a wszystko wydaje się jaśniejsze.

Ks. Jerzy Popiełuszko otaczany jest wielkim szacunkiem i czcią tu, w Stanach Zjednoczonych, nie tylko przez Polonię. W Nowym Jorku jest plac imienia ks. Jerzego Popiełuszki, a na tym placu stoi jego pomnik. Pod pomnikiem mają miejsce polonijno-patriotyczne uroczystości. W historii pomnika miało też miejsce przykre wydarzenie; Pewnej nocy został on zniszczony. Ze zgrozą Polacy patrzyli na rozbity monument. Sprawców nie wykryto. Ale domysły wszystkich były jednoznaczne. Pokrywały się one także z moimi przypuszczeniami, które opierałem na moich uprzednich doświadczeniach wyniesionych z parafii, w której pracowałem, przebywając w Polsce. Mianowicie w parafii Narodzenia NMP w Chełmie na wiadomość o śmierci ks. Jerzego proboszcz tej parafii, ks. infułat Kazimierz Bownik, podjął decyzję postawienia krzyża na przykościelnym placu, aby upamiętnić męczeńską śmierć tego kapłana. W bardzo krótkim czasie parafianie wykonali krzyż i został on uroczyście postawiony. Następnego dnia rankiem przechodzący parafianie z bólem serca patrzyli na barbarzyński wybryk nieznanych sprawców. Nocą krzyż został ścięty. Wiedzieliśmy, kim byli ci „nieznani sprawcy”, a swoją pewność opieraliśmy nie na domniemaniach, ale na faktach. Byli to ludzie spod znaku SB i partii komunistycznej.

Może się zrodzić pytanie, skąd tutaj, w Stanach Zjednoczonych, są Polacy o orientacji komunistyczno-ateistycznej – przecież ambasada USA w Warszawie bardzo dokładnie wypytuje o przeszłość tych, którzy starają się o wizę i żaden człowiek spod znaku SB, partii komunistycznej czy jakiejś organizacji przestępczej nie ma szans na uzyskanie wizy wjazdowej do Stanów Zjednoczonych. Myśląc o odpowiedzi na to pytanie, przypomniałem sobie wydarzenie sprzed wielu lat. Wydarzenie to w odwróconej perspektywie, zmienionej proporcji i wersji żartobliwej może być próbą odpowiedzi.

Wielu pamięta czasy, jak to stonka zżerała ziemniaki w Ameryce, zaś pola ziemniaczane w krajach realnego socjalizmu czy komunizmu od Łaby po Władywostok były wolne od tej plagi. Komuniści wykorzystali propagandowo tę sytuację. Stonka urosła do rangi jednego z największych zagrożeń dla rodzącego się komunistycznego raju. Stonka przybrała oblicze zachodniego imperializmu i wroga klasowego. Komuniści uważali, że kraje zachodnie w podstępny sposób nasyłają stonkę na komunistyczne kartoflane pola. Zmobilizowano całą propagandę, podjęto konkretne działania, by uchronić się przed stonką w obliczu kapitalistyczno-imperialistycznym. Jaki jest tego efekt? Gdy w czasie wakacji w Polsce chodzę bliskimi mi drogami, to z żalem patrzę, jak stonka zżera kartofle na polu mojego brata. Na nic się zdała cała propaganda i walka z napływającą stonką. Tak też i działalność ambasady amerykańskiej w Warszawie, mająca na celu uchronić między innymi Amerykę przed elementami spod znaku SB czy partii komunistycznej, nie przynosi spodziewanych efektów.

Pocieszające jest to, że ludzie, którym obce są ideały, za które oddał życie ks. Jerzy, należą do rzadkości, a ich działalność tego typu, jak zniszczenie pomnika mobilizuje jeszcze bardziej ludzi, dla których Bóg i Ojczyzna są wartościami najdroższymi.

Na miejscu zniszczonego pomnika w bardzo krótkim czasie postawiono nowy. W czasie jego odsłonięcia zaangażowanie duchowe Polonii było jeszcze większe, a cześć dla ks. Jerzego i wartości, za które on oddał swoje życie, zostały pogłębione o wymiar próby i cierpienia, a tym samym stały się jeszcze bliższe i bardziej umiłowane. Głowę ze zniszczonej rzeźby umieszczono w kościele największej parafii polonijnej w Nowym Jorku, w parafii pw. św. Stanisława Kostki na Greenpoincie. Ten fragment zniszczonego pomnika zmusza do zadumy i rozważenia przed Bogiem, jakim jestem katolikiem i jakim jestem Polakiem.

Tygodnik katolicki Niedziela, 1995 r.