Statua Wolności

Od roku 1886 r. Statua Wolności na wyspie Liberty Island w Nowym Jorku wita emigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. Posąg ten jest jednym z największych na świecie. Został podarowany Stanom Zjednoczonym Ameryki Północnej przez Francję z okazji setnej rocznicy deklaracji niepodległości. Statuę zbudowano w Paryżu, a w Nowym Jorku zmontowano ją na portowej wyspie. Statua w kształcie kobiety wyłania się z zerwanych łańcuchów. W lewej ręce trzyma tablicę z napisem „4 lipca 1776 r. Dzień Niepodległości Ameryki”. Zaś w wyciągniętej prawej ręce dzierży płonącą pochodnię symbolizującą światło wolności.
Obok tej Statuy przepływały statki z emigrantami z całego świata. Opuszczali oni swoje rodzinne strony z różnych powodów. Najczęściej w poszukiwaniu wolności, dobrobytu materialnego, byli także poszukiwacze przygód. Emigranci płynący po wzburzonych falach oceanu, za nim ujrzeli ląd, dostrzegali wyciągniętą rękę trzymającą znicz wolności. Nie jeden z nich przypominał sobie słowa napisane przez Emmę Lazarus z myślą o Statule Wolności: „Dajcież mi waszych zmęczonych, waszych biedaków, Wasze zgromadzone tłumy tęskniące, by odetchnąć wolnością…”. Nieopisana euforia ogarniała przybyszów. Wymarzony ląd jawił się na horyzoncie, zaś Statua Wolności stawała się symbolem osobistego wyzwolenia. Płynące statki mijały Statuę Wolności i przypływały do pobliskiej wyspy Ellis Island. Tu po raz pierwszy emigranci dotykali suchego lądu Ameryki. Po wyjściu na ląd niejeden przekonał się, że tę wymarzoną wolność i dobrobyt materialny trzeba będzie wykuwać w pocie czoła, i że nie każdy jej zakosztuje, i że tę wolność trzeba będzie nieraz okupić innego rodzaju zniewoleniem.
W ostatnich dniach Szczep Zachodnich Mohikanów wniósł sprawę do sądu domagając się zwrotu Ellis Island i Liberty Island, na której stoi Statua Wolności. Mohikanie twierdzą w pozwie, że te wyspy należą do nich, bowiem nigdy nie zostały sprzedane stanowi Nowy Jork. Indianie ponadto uważają, że spór o ziemię powinien rozstrzygać Konfederacyjny Sąd Mohikanów, nie zaś Sąd Najwyższy, który nie ma- ich zdaniem- żadnej jurysdykcji w tej sprawie. Pomijając zawiłości prawne i historyczne tego problemu uświadamiamy sobie, że pochodnia wolności nie wszystkim świeciła z jednakową mocą.
Wracając zaś do emigrantów na wyspie Ellis Island, trzeba zauważyć, że zatrzymanie się na niej nie oznaczało wcale otwartej bramy do kraju wolności, gdzie było tyle możliwości, jak nigdzie na świecie. Na wyspie emigrant przechodził różnego rodzaju badania, po których Urząd Emigracyjny decydował o wpuszczeniu do kraju czy też nie. Z różnych przyczyn zamykały się bramy do „ziemi obiecanej”. Niektóre choroby czy też kalectwo sprawiały, że pechowy, a raczej nieszczęśliwy emigrant był odsyłany do swojej ojczyzny, gdzie bardzo często nie było do czego wracać, gdyż cały majątek był przeznaczony na podróż do Stanów zjednoczonych.
Większość jednak realizowała swoje marzenia na nowej ziemi, korzystając z dobrodziejstwa wolności. Jednak ta wolność była zagrożona innymi formami zniewolenia, na które jest narażony także dzisiejszy emigrant.
Zapracowanie, żądza posiadania, pogoń za sukcesem, skutecznie zniewalają niektórych emigrantów, przybywających tu, aby zakosztować wolności. Ameryka to kraj wspaniałych możliwości. Ale przybycie tu nie czynni człowieka automatycznie bogatym i wolnym. Wolność nie jest związana z jakimś miejscem na świecie. Wolność budujemy w naszym wnętrzu. A Chrystus jest tym, który nas wyzwala z wszelkiego rodzaju zniewolenia.
Warto o tym pomyśleć nim zdecydujemy się na długą podróż ku wolności.
1998 r.
