|

Różańcowy październik

Rankiem, na październikowych łąkach, zasnutymi jesiennymi mgłami leżały rozłożo­ne lny i konopie, czekając aż je przetrawi jesienny deszcz, rosa i słabnące słońce, umożliwiając oddzielenie jasnych włókien od stwardniałych łodyg. Czasami konopie lub len moczyło się w wodzie, aby osiągnąć ten sam cel. Sam proces uzyskiwania włókien wymagał wysuszenia łodyg konopi lub lnu. W mojej wiosce, w tym celu kopano głębokie doły i kładziono nad nimi drągi, na których rozścielano len lub konopie. Następnie na dnie dołu rozpalano ognisko, i suszarnia była gotowa. Po osiągnięciu odpowiedniego poziomu suchości, łodygi wspomnianych roślin obrabiano w międlicach, których klekot rozlegał się po całej okolicy. Pasemka jasnych włókien zostawały w ręku, a twarde części łodyg, jako paździerze spadały na ziemię, użyczając swej nazwy dla jesiennego miesiąca, października.  W życiu mieszkańców wsi len i konopie odgrywały bardzo ważną rolę. Z włókien lnianych lub konopnych tkano płótna, z których szyto przyodziewek. Z lnu, płótno było delikatniejsze i wykonywano z nich odświętne ubrania zaś z konopi ubrania codzienne, robocze. Z nasion tych roślin wyciskano olej, który stanowił niezastąpiony składnik diety mieszkańców wsi, szczególnie w okresie postu i w Wigilię Bożego Narodzenia.   

Październik w Polsce to miesiąc roz­snuwających nad polami dymów. Palono, bowiem chwasty, perz wyciągnięty z ziemi, jak i też chmielinę z ziemniaków. Jako, że był to czas wykopków? Bardzo często w ogniskach piekły się ziemniaki, które dla nas dzieci, pilnujących bydło na pastwisku były nie tyle przysmakiem, co atrakcją. Październik to także miesiąc mgieł i przymrozków, które przyśpieszały spadanie liści z drzew. Ze spadających liści odczytywano, jaka będzie zima. Jeśli dęby, buczyna lub inne drzewa rozrzucają liście daleko od siebie to znaczy, że zima będzie bardzo łagodna, zaś liście układające się blisko pnia są zapowiedzią srogiej zimy, drzewa chcą w ten sposób zabezpieczyć swoje korzenie przed nadciągającymi mrozami. Ostrą zimę zapowiada także urodzaj żołędzi, le­szczynowych orzechów i trójgraniastej buczyny. Również przepowiednie październikowe mówiły, jaka będzie zima: „Gdy październik ciepło trzyma, zwykle mroźna bywa zima”. „Gdy październik ze śniegiem przybieży, na wiosnę długo śnieg na polach leży”.

W październiku są przepiękne, słoneczne dni zwane „babim latem”. Cały świat wte­dy pięknieje. Słońce maluje złocistymi kolorami poszarza­ły, smutny jesienny świat. W tych dniach możemy się wygrzewać w łagodnych promieniach słońca i patrzeć, jak wraz z nitkami pajęczyn „babiego lata” odlatują ostatnie ciepłe i słoneczne dni.  A wraz z nimi, jak mówi przysłowie wędrują nasze myśli: „W październiku myśli z ptakami na południe odlatują”. Październik, szczególnie jego koniec przynosi szarość, przenikliwy chłód i drobny deszcz, który nazywamy kapuśniaczkiem. Nazywamy go tak może, dlatego, że rozpoczyna się zbieranie z pola kapusty, która jest bardzo ważna w diecie mieszkańców wsi. Kiszona kapusta jest w zimie niezastąpionym źródłem witamin. Zresztą kapustę przyrządzało się na różne sposoby. Melancholia ogarnia człowieka w październikowe wieczory, gdy za oknem ciemność i wiatr wygrywający smętne melodie na węgłach domu i nagich gałęziach drzew. Ale człowiek nie poddaje się temu nastrojowi. Dorzuca drew do pieca, robi się jaśniej i cieplej. Dom staje się przytulną przystanią na szarym i pustym świecie.

W te szare wieczory docierał do nas głos dzwonów kościelnych, wzywając nas na październikowe nabożeństwo różańcowe. Z gromadą rozkrzyczanych dzieci szedłem do kościoła na różaniec. Brodziliśmy nieraz w ciemnościach, rozpraszając je światłem marnych latarek. Ciemność napawała nas strachem, budząc równocześnie ekscytację, wyłaniał się bowiem  z niej nieznany i tajemniczy świat. Słychać było jakieś szepty i szelesty, dostrzec można było tajemnicze światełka. Mogły to być świecące oczy psa, który był prawdziwym zagrożeniem. Nie tylko mógł on poszarpać spodnie, ale także łydkę, ale my bardziej lękaliśmy się duchów, które mogły się wyłonić z ciemności. Te obawy potęgowały w miejscach, gdzie ktoś zginął lub, co gorsza popełnił samobójstwo. Te obawy i lęki rozpraszały się w bliskości kościoła, gdy dostrzegaliśmy kościelne witraże, które blaskiem nieziemskich kolorów jaśniały jak latarnie radosnej nadziei. Przez uchylone drzwi kościoła wymykały się dźwięczne melodie pieśni maryjnych: „Różami uwieńczamy jej skroń”. „Zawitaj Królowo różańca świętego”. Przez śpiew i modlitwę różańcową przenosiliśmy się do innego świata, gdzie jasność zwycięża szarość i smutek jesiennej szarugi.

W październiku, prawie wszystkie plony ziemi są już zebrane, najważniejsze prace w polu już wykonane. Jest, zatem, za co Panu Bogu dziękować. A że Maryja w rolniczym trudzie jest wszechobecna, to i tym razem nie może jej zabraknąć w jesiennym dziękczynieniu. Zwracamy się do Niej, jako Matki Bożej Różańcowej. Październik, bowiem jest poświecony Matce Bożej i modlitwie różańcowej. Pięknym znakiem wdzięczności i dziękczynienia są kwiaty. A wśród nich najpiękniejsze są róże. Róże sprowadzone wiele wieków temu z Bliskiego Wschodu do Europy stały się symbolem radości, a wieniec różany synonimem uciechy i wesela. Wieniec różany użyczył swej nazwy wszechpotężnej modlitwie zwanej Różańcem. Jedna z XIII wiecznych legend tłumaczy jak do doszło od wińca różanego do paciorków różańca, na których odmawiamy „Zdrowaś Maryjo…”. Otóż jeden z pobożnych chłopców, kochając Matkę Bożą stroił jej figurki wieńcami róż. Po latach wstąpił do zakonu. Zmartwił się jednak, bo w klasztorze nie było róż, a tak bardzo chciał uczcić Matkę Boża pięknymi kwiatami. Zmartwionego młodzieńca pocieszył starszy zakonnik, który poradził mu, aby zamiast róż podarował Matce Bożej słowa, wypowiedziane do Niej przez archanioła Gabriela podczas Zwiastowania: „Zdrowaś Maryjo…”. A to na pewno będzie miłe Matce Bożej. I taki to był początek modlitwy różańcowej. Odmawianie Różańca było ofiarowaniem duchowych kwiatów Matce Bożej.

Od tej pięknej legendy przejdźmy do historii Różańca pisanej faktami. Najważniejszą modlitwą, której nauczył nas Jezus jest modlitwa „Ojcze nasz”. W niektórych zakonach odmawiano tę modlitwę 150 razy dziennie na wzór modlitw brewiarzowych, składających ze 150 psalmów. Ze względu na bardzo żywy kult Maryi dodano do powyższej modlitwy najpierw samo pozdrowienie Archanioła Gabriela, później dodano słowa wypowiedziane przez św. Elżbietę. Obecną formę modlitwy „Zdrowaś Maryjo” zatwierdził papież Pius V w 1566r. Za twórcę Różańca uchodzi św. Dominik (1172-1221), któremu miała objawić się Maryja i przekazać modlitwę różańcową (nieco inną jak dzisiejsza). Dominikanin Lamus a la Roche w XV w. ustalił liczbę 150 „Zdrowaś Mario” przeplatanych Modlitwą Pańską. Między tajemnicami Różańca wprowadzono rozważania. Papież Jan Paweł w październiku 2002 do istniejących już tajemnic różańcowych radosnych, bolesnych i chwalebnych dodał czwartą część Różańca- tajemnice światła.

Modlitwa różańcowa stała się potężnym orężem w walce ze złem i źródłem ogromnych łask dla wiernych. Modlitwie różańcowej przypisuje się uratowanie chrześcijaństwa przed islamem. Przykładem tego jest zwycięstwo wojsk chrześcijańskich nad przeważającymi siłami tureckimi 7 października 1571 w bitwie morskiej pod Lepanto. Papież przekazał admirałowi nową poświęconą chorągiew, na dziobie wzniesiono krzyż, rozdano medaliki i różańce, nawoływano całe wojsko, aby wezwało Maryję, Wspomożenie chrześcijan. Po przybyciu chrześcijańskich okrętów na miejsce bitwy wszyscy wyspowiadali się, odmówili wspólnie różaniec. W południe wznieśli sztandar Jezusa i rozpoczęła się walka. Wojska chrześcijańskie odniosły wspaniale zwycięstwo. W dowód wdzięczności Wenecjanie w nowo wybudowanej kaplicy dziękczynnej umieścili napis: „Nie odwaga, nie broń, nie dowódcy, ale Maria różańcowa dała nam zwycięstwo”. Papież Pius V dzień 7 października ogłosił świętem Matki Bożej Różańcowej.