|

424. Ręce matki

Ze ściśniętym sercem wszedłem do kaplicy szpitalnej. Śmiertelna cisza. Położyłem swoją dłoń na jej splecionych rękach. A krople łez jak paciorki różańca, którym oplecione były jej ręce spadały na ziemię. Czas się zatrzymał. Przez następne dwa dni często wpatrywałem się w te ręce, a tuż przed zamknięciem wieka trumny ucałowałem je najserdeczniej jak tylko mogłem. Były to ręce mojej mamy. Na tych rękach widać było ślady ciężkiej pracy. I to czyniło je najpiękniejszymi w świecie. Z każdego zniekształcenia emanowała miłość. Patrząc na nie widziałem jej poświecenie, zapracowanie, aby niczego nam nie brakowało. Te opadające ze zmęczenia ręce miały jeszcze siłę, aby nas przygarnąć, przytulić, kreślić znak krzyża na naszych czołach. Te ręce mówiły o najcudowniejszych wartościach, jakie zawierają się w słowie „matka”. Takie ręce nigdy nie umierają, miłość, jaką niosą dosięga najdoskonalszej Miłości- Chrystusa, w którym jest życie i zmartwychwstanie.