442. Nawrócenie Alfonsa Ratisbonne
W Ziemi Świętej w centrum miasta Ain-Karim wznosi się kościół Nawiedzenia NMP. Kościół ten upamiętnia radosne odwiedziny Elżbiety przez brzemienną Maryję. Znajduje się tam także grób, na płycie, którego wyryty jest napis „Ojciec Maria”, zaś na cokole figury Niepokalanej umieszczono napis: „O Maryjo, pamiętaj o Twym synu, który jest słodką i chwalebną zdobyczą Twojej miłości”. Ojciec Maria, Alfons Ratisbonne był francuskim żydem. Pochodził z bogatej rodziny. W wieku 4 lat zmarła jego matka, a w wieku szesnastu lat stracił ojca. Alfonsem zaopiekował się bogaty wuj, który wiązał z nim wielkie nadzieje. Jednak Alfonsa bardziej pociągały zabawy, rozrywki, pogoń za przyjemnościami niż robienie interesu. Uchodził za ateistę. Przeżył wielki wstrząs, gdy jego brat Teodor przeszedł na katolicyzm i został księdzem. To spowodowało wzrost nienawiści do katolicyzmu. W roku 1842 przypadkowo przebywał w Rzymie, gdzie spotkał szkolnego kolegę, który przedstawił go swemu bratu, baronowi Teodorowi de Bussierre, gorliwemu katolikowi. Baron podarował Alfonsowi tzw. Cudowny Medalik (objawienia Katarzyny Laboure) i porosił, aby nosił przy sobie. Alfons zdziwiony ta prośbą, przyjął medalik, ale nie potraktował na serio tego zdarzenia. Kilka dni później baron Teodor zaproponował Alfonsowi wyjazd do kościoła św. Andrzeja Fratte w sprawie pogrzebu. Po przybyciu na miejsce Baron zostawił Alfonsa w kościele. Gdy wrócił po kilkunastu minutach zastał Alfonsa klęczącego w bocznej kaplicy św. Archanioła. Baron kilkakrotnie musiał nim potrząsnąć – wyglądał jakby stracił kontakt ze światem. Następnie Alfons rozpłakał się i zaczął całować Cudowny Medalik. O tym, co się wydarzyło w czasie tych kilkunastu minut tak pisze: „Upłynęło niewiele czasu od mojego wejścia do kościoła, gdy nagle całe jego wnętrze zniknęło; widziałem tylko jedną kaplicę, do której pchała mnie jakaś nieodparta siła. W kaplicy nad ołtarzem zauważyłem promieniującą światłem, pełną dostojeństwa i dobroci figurę Matki Bożej, która przypominała z wyglądu postać z mojego medalika. Gestem ręki dała mi znać, bym ukląkł. Kilkakrotnie próbowałem ogarnąć Ją wzrokiem, lecz jasność, jaka od Niej biła, i respekt sprawiały, że opuściłem głowę i patrzyłem na Jej ręce. Gest jej rąk wyrażał łaskę i przebaczenie. Jakaś wielka siła pchała mnie ku Niej. Nic mi nie powiedziała, lecz wszystko zrozumiałem”.
Alfons, mimo protestów bogatej rodziny przyjmuje chrzest, zostaje kapłanem i po kilku latach wraz ze swoim bratem Teodorem wyjeżdża do Palestyny, aby tam prowadzić działalność misyjną.