Katolickie „katowanie” polskich katolików

W głowach brooklyńskich hierarchów, urzędników kurialnych i niektórych proboszczów zrodził się chory pomysł na budowanie wspólnoty wierzących w Chrystusa. Ich idea fiks opiera się na przekonaniu, że wystarczy spędzić ludzi różnych narodowości, różnych języków razem do kościoła i dać im szansę krótkiej modlitwy we własnym języku i już powstaje silna wspólnota wiary w Chrystusa. Na zewnątrz to może tak wyglądać, ale w rzeczywistości jest odwrotnie.

Wspólnotę wierzących rozpoczynamy budować od zacieśniania swojej więzi z Chrystusem. Jeden ze świętych porównywał wspólnotę koła. Bóg jest w środku a my, Jego wyznawcy otaczamy go dookoła. Jeśli zbliżamy się do Chrystusa, to tym samym zbliżamy się do siebie. Tworzymy wspólnotę wiary, która kiedyś całkowicie zjednoczy się w Chrystusie. Jeśli nie jesteśmy blisko Chrystusa, to nawet, gdyby nas spędzono razem i zamknięto na wiele dni, to nie stworzymy wspólnoty wiary.

Jednym z najważniejszych elementów budowania wspólnoty z Bogiem jest modlitwa.  A wśród nich najważniejsza Msza św. oraz inne ważne doroczne celebracje. Aby stworzyć odpowiednie warunki do modlitwy, umocnienia więzi z Chrystusem zakładano kościoły etniczne, w których wierni mogą modlić się w języku swoich ojców. Wierni mieszkający nawet kilkadziesiąt lat w Stanach Zjednoczonych mówią, że mogą się autentycznie modlić tylko  w języku polskim.  Bo modlitwa to nie tylko kwestia języka. W modlitwie powracają obrazy wiary naszych rodziców, tradycja, zwyczaje, kultura. Modlimy się wtedy całym sobą. Odzieranie człowieka z tego jest zbrodnią.  I „zbrodniarze” powinni być za to karani. Pozwólmy ludziom zbliżyć się do Boga z całym ich bogactwem kulturowym, a zobaczymy, że to zbliży ich do Boga jeszcze bardziej i pomoże budować autentyczną wspólnotę wieloetniczną.

Oczywiście powinno się organizować imprezy wieloetniczne, pamiętając, że one nie zastąpią autentycznej modlitwy i zbudują autentycznej wspólnoty wiary. Czasami z konieczności są organizowane wielojęzyczne spotkania modlitewne.  Jest to zło konieczne, ale nie można tego robić, gdy takiej konieczności nie ma. Nic nie zastąpi pasterki, rezurekcji, dnia zadusznego z procesją przezywanych w polskim języku i oprawie polskiej tradycji. Dajmy szanse ludziom przeżyć te najważniejsze święta w ich rodzinnym języku i oprawie polskiej tradycji, a nie katujmy ich swoja ideą fiks budowania wspólnoty wiernych, bez uwzględnienia ich duchowych potrzeb.