Kapłan ludzkich serc

W piątek, 23 października 2015 roku z niedowierzaniem i bólem słuchałem informacji o śmierci śp. Ks. Prałata Piotra Żendziana. Odszedł do Pana w wieku 63 lat. Tak jak po odejściu do domu Ojca św. Jana Pawła II poczułem przejmującą pustkę utraty, a łez nic nie potrafiło powstrzymać. Ponad trzynaście lat stawałem z śp. ks. Prałatem Piotrem przy tym samym ołtarzu w kościele św. Krzyża w Maspeth, zasiadałem przy tym samym stole do wspólnych posiłków, mieszkaliśmy pod jednym dachem, wspólnie realizowaliśmy różne przedsięwzięcie duszpasterskie i polonijne. Dzieliłem z nim to co było i jest bliskie mojemu sercu – polskie dziedzictwo. On, urodzony nowojorczyk, sercem i duszą był Polakiem. Zapewne z pośpiechem przewracał kartki w niebieskich księgach, szukając modlitw w języku polskim, gdy ich zabrakło na głównej mszy pogrzebowej. Wraz z jego odejściem czułem jakby w nie określą rzeczywistość odchodziły najpiękniejsze wspólnej na bożej niwie w Maspeth. Ale nie to było głównym powodem żalu. Ból rodził się ze świadomości utraty kapłana tak wielkiego serca, tak ogromnej wiary i pobożności, mądrości i pokory, miłości i poświecenia.
W doniesieniach medialnych bardzo często wymieniane były funkcje jakie pełnił śp. Ks. Prałat Żendzian i zdolności jakimi go Bóg obdarzył. Ukończył trzy fakultety, znał 6 języków. Był proboszczem: 7 lat w parafii Matki Boskiej Częstochowskiej i św. Kazimierza w Brooklynie, 13 lat w parafii św. Krzyża w Maspeth i 2 lata w parafii św. Macieja na Ridgewood. Był dyrektorem Episkopatu Amerykańskiego ds. Emigracyjnych w USA i na całym świecie. Pracował w Stowarzyszeniu Polsko-Amerykańskich Księży w Stanach Zjednoczonych. Był kapelanem Kongresu Polonii Amerykańskiej, Fundacji Uśmiech Dziecka, a od niedawna – Centrali Polskich Szkół Dokształcających. Pełnił ważne funkcje w Episkopacie Polskim, gdzie od 2006 roku zasiadał w Komisji ds. Polonii i Polaków za Granicą. Był koordynatorem apostolatu polskiego w diecezji Brooklyńskiej. Kilkakrotnie był marszałkiem Pardy Pułaskiego. Za swoją pracę społeczną i duszpasterską otrzymał wiele nagród i wyróżnień. Najważniejszym z nich był Krzyż Kawalerski Orderu Zasługi Rzeczpospolitej Polskiej.
Ta lista tytułów jest o wiele dłuższa. A nawet gdybyśmy dodali, że był biskupem, bo był tego godny, to i tak, to wszystko byłoby niczym w porównaniu z tytułem jaki nadały mu kochające i wdzięczne serca. Prawdopodobnie zapomnimy wszystkie wcześniej wymienione tytuły, zapamiętamy ten jeden: Kapłan ogromnego serca, wielkiej wiary i pobożności, miłości i poświęcenia, pokory i życzliwości. Będzie do nas powracał pod tym tytułem, aby z za grobu przypominać nam o pięknie Chrystusowego kapłaństwa i wspólnym pielgrzymowaniu do domu Ojca. Już dziś to wołanie z nieba śp. Ks. Piotra dociera do nas i przybiera bardzo konkretny kształt w naszej ziemskiej rzeczywistości. W ramach Fundacji Uśmiech Dziecka powstaje fundusz imienia śp. ks. Piotra, pieniądze zebrane w ramach tego funduszu będą przeznaczane na pomoc dzieciom w potrzebie, „maluckim”, jak mawiał śp. ks. Piotr, który teraz spogląda na nie troskliwym okiem z wysokości nieba. Powstaje także profil na Facebooku poświęcony śp. ks. Piotrowi, gdzie ludzie dotknięci miłością i serdecznością ks. Prałata będą zamieszczać fotografie i swoje wspomnienia z nim związane.
Śp. ks. Prałat Piotr zmieniał wspólnoty w których pracował duszpastersko, ale zawsze zabierał w swoim sercu i polecał modlitwie tych, wśród których pracował. Zapisał się miłością i poświęceniem w ich sercach. I w tym była wielkość jego kapłaństwa. Parafię Matki bożej Częstochowskiej opuścił 15 lat temu, ale gdy patrzyłem na wiernych w czasie Mszy św. po jego śmierci widziały łzy w ich oczach. Gdy odchodził z Maspeth powiedział: „Ja odejdę a wy o mnie zapomnicie”. I tu się mylił. Może to powiedzenie dyktowała mu pokora. Oni nie zapomnieli i nie zapomną. Łkając mówią: „Nasz kochany Proboszcz”. Podobnie myśli i przeżywa wspólnota parafii św. Macieja w Ridgewood. I tak już pozostanie na zawsze kochanym proboszczem, nie tylko dla tych z którymi był związany na mocy dekretu biskupa, ale każdego, kto doświadczył dobroci jego serca. W kontekście śmierci śp. ks. Piotra ktoś zamieścił cytat na FB: „Możesz być królem, królową, prezydentem, dyrektorem kim tam chcesz, ale jeśli nie jesteś człowiekiem z sercem jesteś nikim”. Śp. Ks. Piotr miał ogromne serce.
Kolega śp. ks. Piotra z lat seminaryjnych powiedział, że zmarły, gdy chodziło o pomoc bliźniemu nie umiał powiedzieć „nie”. Miał on otwarte serce dla każdego. Widziałem jak wiele razy płakał, modlił się i wspierał ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. Potrafił okazać swoje serce nawet w takim przypadku. Beata, zabierając swego małego pieska wybrała się w odwiedziny do swojej koleżanki, która miała dużego psa. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby duży pies zagryzł małego. Beata była zrozpaczona. Sporządziła album ze zdjęciami swego czworonoga i przyszła z nim na plebanię, aby opowiedzieć o swoim bólu. Z płaczem pokazywała fotografie i opowiadała o psie. Ks. Piotr słuchał jej z uwagą, pocieszał i płakał razem z nią. To był cały ksiądz Piotruś, jak mówili o nim parafianie. A gdy chodziło o sprawy ludzkie to jego współczucie i ofiarność nie miały granic. Pamiętam także, jak sam będąc bardzo zajętym, zostawiał wszystko i pomagał kolegom, polskim kapłanom w przygotowaniu dokumentów w języku angielskim, a swoje prace kończył nocą. Pracy dla kościoła i bliźnich poświęcał swoje wolne dni i urlopy. Ks. Prałat Piotr miał wspaniałą cechę- potrafił się cieszyć każdym dobrem dziełem innego kapłana, nie było w nim cienia zazdrości. Pamiętam, jak zatroskany o dobro wspólnoty parafialnej omawiał z wikariuszami każde przedsięwzięcie duszpasterskie. A przecież mógł, z pozycji władzy proboszczowskie wydać zarządzenie. Ta pokora nieraz mnie onieśmielała i przypominała, że wielkość kapłana przejawia się także w jego pokorze. Tę pokorę zauważali wierni, a jedna z pań na zakończenie pogrzebu powiedziała: „Śp. ks. Prałat Piotr dzisiaj dał nam wszystkim piękną lekcję pokory”. To prawda, szczególnie dla nas księży i biskupów jest on wzorem pokornej służby Bogu i bliźnim. Ta droga nie tylko prowadzi do zbawienia, ale czyni nas wielkimi w oczach ludzi.
I tak można by snuć długą opowieść o sercu ogromnym, ale zamiast tego wysłuchajmy kilku wyznań na moim profilu Facebookowym: „Tyle pięknych słów wypowiedzianych, a mnie najbardziej ujmowała skromność śp. ks. Prałata Piotra /naszego Piotrusia/ i ta Jego otwartość…. Jeszcze dzisiaj czuje Jego uścisk w Dniu Nauczyciela i smutnie oczy, które mówiły: nie czuje się najlepiej…Ogromny żal i ciężkie serce. Pobłogosław nam swoim zwyczajem z Niebios!.. / Michalina Bieronska-Michalski/. „Naprawdę niesamowity człowiek i oddany Kapłan o ogromnie wielkim sercu i niezwykłym poczuciu humoru. Przez moje ponad 13 lat w polskiej szkole zawsze był widziany z wielkim uśmiechem i radością. Wieczny odpoczynek racz mu dać panie. Zawsze pozostanie w moim sercu i pamięci. Uśmiecham się myśląc o wspaniałym jego podejścia do uczniów, do najmłodszych i do najstarszych, świadectwo jego życia będzie żyło w sercach każdego z nas. Jestem pewna, że tak wierny i oddany człowiek żyje wiecznie w Chrystusie / Monika Justyna Nowak/. „Kiedy ksiądz Piotr odchodził z Parafii Matki Boskiej Częstochowskiej, żegnaliśmy go ze smutkiem, lecz cieszyliśmy się że będzie od nas niedaleko, że będziemy mogli go widywać. Ksiądz niespotykany, radosny, zatroskany, prawdziwy ojciec, kochający wszystkich bez wyjątku. Kochany i szanowany był przez wszystkich, nie tylko parafian, nie tylko Polaków, lecz ludzi innych wyznań, którzy mieli szansę stanąć na jego drodze. Był przykładem prawdziwego kapłana. Jesteśmy w szoku, żal duszę ściska… Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie” / Irena Bis/. „Księże Piotrze Żendzianie serce płacze… Będzie nam brakowało twego serca, uśmiechu, poczucia humoru, ciepłego ramienia, twego oddania Bogu…. Widzieliśmy w tobie nie tylko księdza oddanego swemu powołaniu, ale przede wszystkim wspaniałego człowieka. Smutek, ogromny smutek…. Spoczywaj w pokoju na niebiańskich łąkach / Katarzyna Ziółkowska/.
Takich i podobnych wypowiedzieć mógłbym przytoczyć dziesiątki. A uroczystości pogrzebowe były potwierdzeniem tego, co zostało powiedziane i napisane. Przez dwa wieczory i jeden dzień kościół św. Macieja wypełniał się setkami wiernych, dziesiątkami kapłanów i biskupów. W czasie homilii pogrzebowej ordynariusz diecezji ks. biskup Nicholas DiMarzio pięknie mówił o niezwykłej gorliwości apostolskiej śp. ks. Prałata Piotra. Załamujący się głos i łzy biskupa mówiły, że zmarły dobrocią i prawością swego serca dotknął także serce swego przełożonego. Ks. bp Witold Mroziewski, który tak blisko był związany ze zmarłym w pięknych i poetyckich słowach mówił o kapłaństwie śp. Prałata Piotra i zakończył słowami, które często zmarły powtarzał: „Alleluja i do przodu”, a my możemy dodać – ku zmartwychwstaniu.
Ostanie słowa śp. ks. Prałata wysłane SMS-em ze szpitala do ks. Daniela odnośnie przyszłych zdarzeń, brzmiały: „Jak Bóg da”. A Bóg już następnego dał mu to, co zdobywał ofiarną pracą i miłością przez całe życie kapłańskie – nagrodę życia wiecznego. Odszedł do swojego umiłowanego Mistrza w rocznicę śmierci swojej mamy. Wierze, że jego mama szeroko otwarła ramiona i mocno przygarnęła swojego Piotrusia. W my w tych dnach, obchodząc Uroczystość Wszystkich Świętych, w wielkim tłumie świętych, o których pisze św. Jan w Apokalipsie, oczyma wiary widzimy śp. ks. Prałata Piotra, który z miłością uśmiecha i życzliwie wyciąga do nas szeroko otwarte ramiona. Ten uśmiech zauważyła już na ziemi 7-letnia Agnieszka Ziółkowska z Maspeth. Przyszła z mamą do kościoła. Po modlitwie przy trumnie powiedziała: „Ks. Piotr umarł uśmiechnięty, na pewno miał dobre życie”.
Art. w tygodniku „Niedziela”: http://www.niedziela.pl/artykul/121485/nd/Nowojorczyk-z-polskim-sercem
