Deska ratunku

Bezdomnego Marka można czasami spotkać na ulicach Greenpointu. Kiedyś był dosyć popularnym muzykiem, który miał własny zespół muzyczny. Później losy tak się potoczyły, że stracił obydwie nogi, stracił dom i zostało mu tylko schroniska dla bezdomnych na Dolnym Brooklynie. Spędza tam noce, a w dzień często wsiada do autobusu i jedzie na Greenpoint, gdzie może spotkać swoich rodaków, usłyszeć polski język i otrzymać jakiś drobny datek. W czasie zarazy los ludzi niepełnosprawnych jest szczególnie trudny. Gdy potrzebują jakiejś doraźnej pomocy, wielu obawia się zbliżenia do nich, bo to może także grozić zakażeniem koronawirusem.

W czasie ostatniej rozmowy Marek opowiedział mi historię o desce. Zwykły kawałek deski. Dla Marka to nie była zwykła deska, to była deska ratunku. Ułatwiała mu ona bez niczyjej pomocy zejść z wózka inwalidzkiego na łóżko, czy do łazienki. Na pomoc innych nie mógł liczyć, współlokatorzy schroniska obawiali się zarażenia. W Niedziele Palmową z przerażeniem stwierdził, że ktoś mu ukradł deskę. Komu to było potrzebne, zachodził w głowę. Jak teraz wejdzie na swoje łóżko, jak skorzysta z ubikacji. Zrozpaczony zadzwonił na „pogotowie ratunkowe” to znaczy do Eryki, która w środowisku nowojorskim znana jest z poświęcenia bezdomnym i nie tylko. Tak wielu bezdomnych zawdzięcza jej życie czy wyrwanie się z bezdomności. Bezdomni dobrze pamiętają, jak ich ubierała, karmiła, strzygła, kąpała, wysyłała do rodzin w Polsce, zabierała na Mszę św. itd. Eryka był zaskoczona rozpaczliwym głosem Marka. Przecież to tylko kawałek zwykłej deski. Gdy jednak usłyszała całą historię o desce przystąpiła do działania.

Znalazła w piwnicy deskę o podobnych rozmiarach, ale jak ją dostarczyć Markowi. Ona sama nie czuła się dobrze po powrocie z Polski. Znajomi powiedzieli, że mogą zawieść deskę jutro. „Ale co będzie dzisiaj, jak Marek sobie poradzi” – ta myśl natrętnie wracała do niej. W końcu zdecydowała się, że sama zawiezie deskę. Marek przyjechał autobusem z Dolnego Brooklynu, a ona z Queensu i spotkali się Greenpoincie. Kiedy otrzymał tę deskę był tak szczęśliwy, jakby otrzymał tysiąc dolarów- wspomina Eryka. Ale i Eryka nie została bez nagrody. Wzruszona, z radością ze łzami w oczach dziękowała Bogu, że postawił ją we właściwym miejscu i właściwym czasie. Dziękowała Bogu, że chciał ją wykorzystać jako narzędzie Bożego Miłosierdzia. W czasach pandemii takie z pozoru niewielkie rzeczy sumują się w potężniejącą moc nadziei zwycięstwa dobra nad złem, zdrowia nad zarazą.

Na domiar złego następnego dnia Markowi zepsuł się elektryczny czajnik. Nie miał w czym zagotować wody na herbatę. Tego samego dnia Aneta, młoda i energiczna woluntariuszka Homless SOS współpracująca z Eryką postarała się o nowy czajnik dla Marka. Anetę można spotkać z tobołami w publicznych środkach komunikacji. W ten sposób dostarcza produkty potrzebującym, bo Eryka nie zawsze jest w stanie jej podwieźć. Kilka dni temu jechała trzy i pół godziny na Far Rockaway, aby zawieść żywność dla 90 letniej staruszki zanim z pomocą przyszła inna woluntariuszka Iza, załatwiając pomoc miejską. Woluntariusze Homless SOS wspierają także 96- letnią Annę, która służyła w armii Andersa. Gdy Aneta zobaczyła, w jakich warunkach pani Anna mieszka, to następnego dnia przyjechała, aby posprzątać jej mieszkanie, a trzeciego dnia pomogła zrobić pranie. A woluntariusz Paweł załatwił dla niej dowożenie obiadów z „Meals on wheeles” oraz stałą pomoc finansową organizacji charytatywnej Polish Assistant, z która od lat współpracuje Homless SOS. Inna woluntariuszka Elżbieta wspomina mężczyznę, który dwa dni jadł tylko lód z lodówki. Teraz już otrzymuję posiłki z „Meals on wheeles” i powtarza często: „Do tej pory nie wiedziałem, co to znaczy głód”. Tu można by podać wiele innych przykładów dobroczynnej działalności.  W Nowym Jorku jest wiele organizacji, które spieszą z pomocą potrzebującym trzeba je tylko powiadomić o osobach w potrzebie, co robią obecnie woluntariusze Homless SOS. Informacje o pomocy możemy znaleźć pod numerem tel. 311. W większości szkół publicznych codziennie jest wydawana żywność i wielu innych miejscach.

Jak już zapewne wiemy Polsko Słowiańska Unia Kredytowa przeznaczyła $250 000 dla ofiar pandemii. Eryka skorzystała z tej możliwość i w porozumieniu z ks. Markiem Sobczakiem, proboszczem parafii św. Stanisława Kostki na Greenpoincie i otrzymali na ten cel $1 500. Woluntariusze znają potrzebujących osobiście lub z rekomendacji innych, kontaktują się z nimi, pytając czego potrzebują. „Osobisty kontakt z potrzebującym zapewnia, że pomoc rzeczywiście trafia do potrzebujących”- dodaje Eryka.  Następnie robią zakupy i dostarczają pod wskazany adres. Rachunki zaś przedstawiają proboszczowi. Podają także adresy potrzebujących, którzy mogą sami robić zakupy i wtedy są wysyłane pod wskazany adres czeki w wysokości do $100.  Jak widzimy są różne sposoby pomocy, potrzebne są tylko szlachetne serca, które w imię miłości Boga i bliźniego gotowe są pomagać.

Kurier Plus, 2020