|

947. Dziękczynienie w cierpieniu

George Matheson był zakochany bez pamięci w swojej narzeczonej. Tuż planowanym ślubem, porzuciła go ona jednak, gdy się dowiedziała, że narzeczony jest chory na nieuleczalną chorobę oczu. Nie chciała się wiązać z człowiekiem, któremu groziła całkowita ślepota. George był kompletnie załamany i zrozpaczony. I wtedy zrozumiał, że Bóg nigdy go nie opuści. Napisał wtedy przepiękny hymn  „O Miłości, która mnie nigdy nie opuścisz”

Irlandzki emigrant przygotowywał się do ślubu w niewielkim kanadyjskim mieście. W dzień przed ślubem jego narzeczona przepływała łódka przez pobliskie jezioro. Nagle zerwała się burza i młoda dziewczyna utonęła. Młody emigrant Joseph Sciven znalazł pociechę w z swej rozpaczy w słowach modlitwy: „Jakże wspaniałym przyjacielem jest Jezus Chrystus”.

W XVI wieku w Europie zbierała obfite żniwo epidemia cholery. Ksiądz Martin Rinkart, odprawiając pogrzeby i patrząc na ogrom ludzkiego nieszczęście był w stanie napisać hymn dziękczynienia: „Dziękujmy za wszystko Bogu”.  (Pastoral Life, July 2004, Rev. Charles Dickson A Thinking Person’s Religion)

W ciągu dnia doświadczamy wielu niedogodności, cierpienia, ale wieczorem mamy, za co dziękować, mamy życie, oczekujemy następnego dnia. Wierząc w Boga, tracąc bardzo wiele, nawet życie, mamy, za co dziękować. Dziękować za najważniejsze, za życie wieczne. Wszystko przemija a ono zostaje.