|

932. Eutanazja owocem egoizmu

Holenderska minister zdrowia Els Borst-Eilers podpisując w Wielki Piątek 2002 r. ustawę o legalizacji eutanazji, powtórzyła ostatnie słowa Chrystusa umierającego na krzyżu: „Dokonało się”. Czas i słowa wypowiedziane po uchwaleniu tej ustawy są inspirowane jakby diabelską przewrotnością. Chrystus pochyla nad najbardziej nieszczęśliwymi i z miłości do nich oddaje swoje życie. Po dwóch latach legalnej eutanazji w Holandii widzimy skutki przewrotnego tzw. uśmiercania z miłosierdzia: to przykrywka dla zabijania ludzi, m.in. takich, którzy cierpią na depresję.

Nigdy żaden pacjent nie zgłosił się do mnie z prośbą, by mu skrócić życie, choć od ponad czterdziestu lat leczę chorych na nowotwory, a od ponad dwudziestu lat jestem kierownikiem kliniki chirurgii onkologicznej – mówi prof. Andrzej Kopacz z Akademii Medycznej w Gdańsku.

Z badań założyciela pierwszego w Holandii hospicjum Polaka dr. Zbigniewa Żylicza wynika, że 80 proc. osób, które poprosiły o eutanazję, kiedy objęto je opieką paliatywną, zmieniły zdanie. Willy Ebbers, przełożona pielęgniarek w hospicjum Zeisterwoude, opowiada „Wprost”, że żaden z pacjentów, który życzył sobie eutanazji, a później trafił do jej ośrodka, po otrzymaniu pomocy i opieki nie ponawiał już prośby o uśmiercenie. – Kiedyś przez pół godziny rozmawiałem z nowo przywiezionym pacjentem, któremu nie chciało się żyć. Później ze łzami w oczach dziękował mi za przywrócenie mu woli życia. Po prostu wcześniej nikt z nim serdecznie nie porozmawiał – opowiada „Wprost” dr Żylicz.

Jednym z pacjentów prof. Łuczaka jest 39-letni chory z guzem mózgu. Praktycznie nie ma on szans na wyleczenie, więc w Holandii poddano by go eutanazji. Cieszy się on życiem mimo bólu, bo z wielkim oddaniem zajmuje się nim żona. Nie żyje w komforcie, ale żyje. Uśmiercanie takich ludzi nie ma sensu, tym bardziej, że nawet najdotkliwszy ból można już uśmierzyć. Przyczyną stosowania eutanazji nie jest, więc współczucie i chęć ulżenia w cierpieniu, lecz deficyt współczucia i wygoda (na podstawie artykułu z tygodnika „Wprost” z 28 marca 2004).