|

89. Widzący ślepcy

Portugalski laureat nagrody Nobla José Saramago rozpoczyna swoją książkę pt. „Miasto ślepców” od następującej sceny. Na ruchliwej ulicy jednej z metropolii zachodnich na czerwonym świetle zatrzymują się samochody, a gdy zapala się zielone, ruszają wszystkie z wyjątkiem jednego. Środkowy pas ruchu został zablokowany. Rozlega się wycie klaksonów, rozwścieczeni kierowcy pomstują. Jedni chcą zepchnąć samochód na pobocze, inni walą pięściami w szyby. Kierowca, który zatarasował ruch, powtarza zrozpaczony: „Jestem ślepy, jestem ślepy”. Niewidomego kierowcę odwozi do domu przygodny świadek tego zdarzenia, który okaże się zwyczajnym złodziejem. Niedługo oślepnie również on. Niewidomy kierowca udaje się do okulisty. Lekarz nie odnajduje u pacjenta uszkodzeń ani schorzeń. Wieczorem ślepnie też sam okulista. I tak oto w mieście wybucha epidemia ślepoty.

Dotknięci epidemią zostają internowani. Władze postanawiają izolować ich od społeczeństwa na obrzeżach miasta, w szpitalu dla obłąkanych. Jednak epidemia szerzy się. Internowanych dopada głód, a w jego konsekwencji przychodzi okrutna i zarazem groteskowa walka o przetrwanie. W końcu internowani uciekają ze szpitala. Metropolia przypomina teraz wysypisko śmieci. Ludzie kierują się najprymitywniejszymi instynktami. Tylko mała grupka towarzysząca okuliście i jego żonie zachowuje wrażliwość, czułość i solidarność. Tajemnicza epidemia kończy się nagle. Żona okulisty, wracając do minionych dni snuje refleksje: „Dlaczego oślepliśmy. Nie mam pojęcia, być może kiedyś się dowiemy. Chcesz wiedzieć, co ja o tym myślę. Oczywiście. Uważam, że my nie oślepliśmy, lecz jesteśmy ślepi, Jesteśmy ślepcami, którzy widzą, Ślepcami, którzy patrzą i nie widzą”.

Saramago używając alegorii mówi o człowieku cywilizacji zachodniej, który ma wzrok, ale nie widzi prawdziwej wartość człowieka. Zaślepia go egoizm, pogoń za sukcesem, robienie kariery. Wyzysk drugiego człowieka osiągnął diabelską doskonałość. Nie liczy się drugi człowiek, najważniejszy jest zysk. Człowiek otumaniony propagandą nie jest w stanie myśleć samodzielnie. Myśli za niego telewizor, za którym, jak małpa, bezkrytycznie powtarza, co usłyszy. Globalizacja zabija różnorodność sposobów życia, promując w ich miejsce uniformizację, płyciznę duchową i banał.