|

814.Zakwitła gardenia

Pewnego dnia Dorota Mefford kupiła doniczkową gardenię i postawiła ją w pokoju. Dbała o nią, mając nadzieję, że wkrótce liście nabiorą żywszej zieleni , a pąki przemienią się w piękne kwiaty. Stało się jednak inaczej. Pąki, nie wiadomo z jakiej przyczyny zaczęły stopniowo obumierać. Przez sześć tygodni Dorota z wielką uwagą pielęgnowała roślinę, licząc, że może chociaż ostatni pąk zakwitnie. Ale i ten opadł martwy na podłogę. Zniechęcona Dorota wystawiła gardenie na zewnątrz domu, żałując zmarnowanych pieniędzy i czasu poświeconego na pielęgnacje.

Dni mijały. Dorotę dopadły poważne problemy; choroba w rodzinie, trudności finansowe i nie zrozumienie ze strony przyjaciół. Wszystko jak gdyby sprzysięgło się przeciw niej. Nic jej nie wychodziło. Zaczęła się nad sobą litować. Pewnego dnia, gdy depresja wróciła ze zmożoną siłą, Dorota zebrała brudną bieliznę wrzuciła do kosza i postanowiła zrobić pranie. Wyszła na zewnątrz i schodząc po schodach nagle poczuła bardzo intensywny, przyjemny zapach… To co zobaczyła wprawiło ją w zdumienie. Gardenia, którą kiedyś wyrzuciła, teraz była pokryta wspaniałymi kwiatami i rozsiewała tę cudowną woń. Poprzednia troska; podlewanie, nawożenie nie wystarczyły, aby gardenia zakwitła. Potrzebowała ona pełnego światła słonecznego.

Myśl jaką ta sytuacja zrodziła się w jej głowie Doroty stała punktem zwrotnym w jej życiu. To co wydarzyło się z gardenią odniosła do siebie samej. Włożyła tak wiele wysiłku i energii, aby uporać się z trudnościami, które teraz stały się jej udziałem. To wszystko było konieczne, ale nie wystarczało do ostatecznego rozwiązania dręczących ją problemów. Uświadomiła sobie nagle, że potrzebuje Boga, tak jak gardenia potrzebowała słońca. Od tego momentu inaczej spojrzała na życie i trudności, z którymi się zmagała. Ustawiła je we właściwej perspektywie. Mogła teraz spokojnie zmierzyć się z nimi. Nie wszystko ułożyło się po jej myśli, ale czuła, że jest w bezpiecznych rękach Boga. Ta świadomość niosła pokój, radość i siłę.