|

774.Boże światło

Elektryfikacja była dla mojej rodzinnej wsi Oseredek wydarzeniem epokowym. Patrzyłem na to wydarzenie oczyma sześcioletniego dziecka. Niektórzy z mieszkańców nie chcieli elektryczności, mówiąc: „ A po co mi to, pójdę do sklepu do Pogudza, kupię sobie bańkę nafty i wystarczy mi do lampy na kilka miesięcy. A za podłączenie prądu nie będę tyle płacił”. Mimo oporu nielicznych, elektryfikacja wsi szła pełną parą.

Po ukończeniu robót, czekaliśmy na włączenie prądu. Ja zaś ze swoim kolegą Zenkiem skorzystałem ze szczególnej okazji zdobycia nowych „zabawek”. A mianowicie, elektrycy zostawili przy słupie elektrycznym, koło mego domu drabinę. Przy jej pomocy wspięliśmy się na słup i usiłowaliśmy poodkręcać, co piękniejsze „zabawki”. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba udało się nam coś odkręcić, bo gdy włączono na wsi prąd, to we wszystkich domach było jasność tylko w moim panował mrok, tak mrok, bo światło lampy naftowej przy świetle elektrycznym wyglądało jak mrok. Byłem niepocieszony. Dopiero po kilku dniach i w naszym domu zabłysła wielka jasność

Chrystus przychodzi do nas jako światłość. Przynosi człowiekowi światło zbawienia, ale człowiek nie chce nieraz tego światła, bo nie wie jak wielkie jest to światło i nic nie robi, aby się przekonać o jego wielkości. Albo zbyt przywiązał się do swoich „lamp naftowych”, do swoich „bożków” nie tylko tych dawnych pogańskich, ale tych bardziej współczesnych, jak pieniądz, sława, przyjemność itd. Nieraz też sądzi, że Bóg za dużo wymaga, że zbyt wysoką cenę trzeba płać za to boże światło, i tym sposobem omija człowieka największa światłość, która rozświetla mroki śmierci.

 Są także tacy, którzy na swój sposób chcą się urządzić. Nieraz z narażeniem życia szukają „zabawek”, które choć na chwilę uczynią ich szczęśliwymi. Szukając tych zabawek, ignorują prawa ludzkie i boże. Może chwilowo są szczęśliwi, bo coś tam udało się im „odkręcić”. Ale w ostatecznym bilansie omija ich prawdziwe Światło, które niesie zbawienie i trwałe szczęście.