|

938. Msza św. bez kapłana

Po krótkim pobycie na Ukrainie, gdzie zostałem skierowany po wyzwoleniu z łagru, z wielkim trudem dosta­łem się do Pińska. I tak oto po dziesię­ciu latach wszedłem do katedry, gdzie w 1939 r. przyjąłem święcenia kapłańskie. Była niedziela. W pierwszych ławkach siedziało około 30 starszych kobiet. Obok ołtarza kręcił się starszy, kulawy mężczy­zna. Stałem pod chórem, opierając się o filar. Można sobie wyobrazić, co się dzia­ło w moim sercu, przepełnionym radością i wdzięcznością. A tymczasem ten starszy mężczyzna zajmował się przygotowa­niem ołtarza do Mszy św. Położył na ołta­rzu ornat, kielich, zapalił świece, uderzył w dzwonek obok wejścia do zakrystii… ale ksiądz do ołtarza nie wyszedł. Kobie­ty wstały, jedna z nich na głos się przeże­gnała, powiedziała, jaka jest dziś niedzie­la i zaczęła razem z innymi czytać wstęp­ne modlitwy Mszy św. A więc Msza św. bez kapłana! Po czytaniach ze Starego i Nowego Testamentu wszystkie kobie­ty wstały i jedna z nich zaczęła czytać Świętą Ewangelię… W tym momencie nie wytrzymałem. Zacząłem płakać (Z przemówienia kardynała Kazimierza Świątka na Kongresie Katolików Świeckich Europy Wschodniej w Kijowie).