730. Widziałam go, on żyje
Diane miała osiem lat, gdy zginął w wypadku jej dziewięcioletni brat Larry. Byli bardzo ze sobą związani. Bawili się razem, pomagali rodzicom w gospodarstwie. Wszędzie byli razem. Pewnego dnia Diana została zaproszona przez dwie koleżanki na mecz piłkarski. Larry chciał jej towarzyszyć. Ale Diane powiedziała, że jest to mecz dla dziewcząt i nie chcą, aby tam był jakikolwiek chłopiec. Ostatecznie rodzice zadecydowali, że Larry zostanie w domu. Kiedy Diane przybyła na mecz, czekała na nią smutna wiadomość; jej brat zginął po kołami ciągnika, musi wracać do domu. Przy wypadku był obecny ojciec, który nieprzytomnego syna zawiózł do szpitala. W niedługim czasie Larry zmarł. W pierwszej chwili, po otrzymaniu tragicznej wiadomości, Diane pomyślała: „Nie mam teraz nikogo. Wszystko będę robić sama”. Następnie jej serce przeszył ogromny ból poczucia winy: „Gdybym pozwoliła Larremu pójść ze mną na mecz nie doszło by do tego tragicznego wypadku”.
Na trzeci dzień po pogrzebie, w środku nocy Diane obudziła się nagle. Usiadła na łóżku i po przeciwnej stronie pokoju zobaczyła Larrego siedzącego na parapecie okiennym. Kilka minut patrzyli na siebie. „Następnie”- mówi Diane – „Larry zniknął z moich oczu”. O tym zdarzeniu opowiedziała swojej rodzinie. Jak sama mówi: „Nikt nie wątpił w prawdziwość moich słów”. Diane wyznaje, że do tej pory, gdy wspomina to wydarzenie dostaję gęsiej skórki. „Do dzisiejszego dnia, gdy zamknę oczy widzę Larrego w takiej postaci, jakiej mi się ukazał w moim pokoju przed wielu laty”. Gdy zapytamy Diane, co o tym myśli, dlaczego Larry przyszedł do niej, ona odpowiada: „Myślę, że w ten sposób Larry chciał się ze mną pożegnać, a Bóg chciał mi objawić, że mój brat żyje”. To przeżycie było i jest dla Diany źródłem nadziei i cichej radości. (John E. Sumwalt: Lectionary stories).
Przeżycia tego typu są bardzo cenne w naszym osobistym życiu. A gdy spoglądamy na nie przez pryzmat radości wielkanocnej, wtedy wydają się być zakotwiczone w jak najbardziej realnej rzeczywistości.