|

706. Krzyż na śmietniku

W ostatni poniedziałek rano do drzwi plebani zadzwonił Marcin, uczeń szóstej klasy szkoły podstawowej im. Świętego Krzyża w Maspeth. Wręczając mi jakąś rzecz zapakowaną w czarny plastikowy worek powiedział: „Proszę księdza ten krzyż znalazłem na śmietniku. Wiem, że on tam nie powinien być, dlatego przyniosłem go na plebanię”. Byłem zbudowany postawą tego chłopca. Po jego odejściu wyciągnąłem z worka piękny krzyż, na którym wyciśnięte było piętno czasu. Zapewne przez wiele pokoleń krzyż ten wisiał w domu na honorowym miejscu. Towarzyszył rodzinie w różnych kolejach jej losu. Przed nim klękano, aby dziękować Bogu za łaski jakie spływały na ten dom za pośrednictwem Chrystusa. Klękano przed nim, gdy przychodziło cierpienie i śmierć, a wtedy z krzyża spływało ukojenie, nadzieja i wewnętrzna moc. Tak się działo przez kilka pokoleń, aż przyszło to ostatnie, które złamało przymierze, które Bóg zawarł z człowiekiem przed tysiącami lat, przymierze które zachowywali przodkowie tego, który zdjął krzyż ze ściany swojego domu i wyrzucił na śmietnik. Krzyż, boże prawo stały się nie potrzebne, wystarczyło konto bankowe i dom, który odziedziczył po swoich przodkach. Najważniejsze stało się dla niego „nowe przymierze”, przymierze z bogactwem materialnym, w którym upatruje swojego zbawienia.