676.Wołanie
W czasie wakacji Paweł odwiedził na wsi swego wujka. Pewnego popołudnia wybrał się w pole na zbiór truskawek. Zaaferowany pracą, nie zauważył jak od zachodu nadciągała ciemna chmura. Dopiero, gdy spadły pierwsze krople deszczu i na niebie przetoczyła się błyskawica, zorientował, że idzie burza. Na powrót do domu było za późno. Rozglądając się dookoła szukał bezpiecznego schronienia. W niewielkiej odległości, na miedzy zauważył rozłożysty dąb. Bez zastanowienia schronił się pod nim. Nie wiedział, że w czasie burzy przebywanie pod samotnie stojącym drzewem jest największym zagrożeniem dla człowieka. Na dworze pociemniało, a błyskawice coraz częściej rozświetlały niebo, przetaczając się grzmotem po okolicy. Paweł, nieco zalękniony czuł się bezpiecznie pod sklepieniem rozłożystego drzewa.
Nagle przez szum deszczu i huk gromów chłopiec usłyszał wołanie: „Paweł! Paweł! Gdzie jesteś! Przyjdź szybko”. Wołanie przybliżało się. Nie zważając na padający deszcz pobiegł w kierunku wołania. Nie uszedł daleko, gdy potężna błyskawica rozdarła niebo i ogłuszyła go. Stanął przerażony. Nie mógł się ruszyć. Po pewnej chwili, spojrzał za siebie i zobaczył roztrzaskany przez błyskawicę dąb, pod którym znalazł schronienie. Oszołomiony mówił do siebie: „To było tak blisko. Dzięki Bogu, że opuściłem to miejsce. Ciekawe, czyj to głos mnie wolał”. Myśląc o tym, ponownie usłyszał wołanie: „Paweł! Paweł!. Czy słyszysz mnie?” Spojrzał w stronę, skąd dochodził głos i zobaczył kobietę, która z całych sił wołała. Paweł biegł do niej, krzycząc: „Jestem tutaj. Dlaczego mnie wołasz?” Kobieta spojrzała na niego i powiedziała: „Ja ciebie nie wolałam. Wołałam mojego małego synka, który pasł krowy i prawdopodobnie gdzieś się schronił przed deszczem. Czy ty masz na imię Paweł?”. „Tak, proszę pani”- odpowiedział chłopiec- „Ja mam także na imię Paweł. Pani ocaliła mi życie”. Po czym wyjaśnił co się wydarzyło.
W świecie ciągle rozlega się Boże wołanie, kto go usłucha ocali swoje życie.