|

667. Płonąca lampa wiary

Katarzyna Konarzewska w książce  „Moje spojrzenie na śmierć” opisuje swoją trudną drogę życia, która ostatecznie doprowadziła ją do pełnego nadziei oczekiwania na spotkanie z Chrystusem. Zmarła w 2002 r.  w wieku 25 lat. W styczniu, tuż przed śmiercią, zdała ostatnie egzaminy w Studium Terapii Zajęciowej. Napisała pracę o swoim umieraniu. Oto fragmenty z jej książki.  „Gdy byłam dzieckiem, nie zdawałam sobie sprawy, że ta choroba jest śmiertelna. Kiedy miałam 7 lat zaczęły się bardzo poważne kłopoty z moim zdrowiem (krwotoki z głównych dróg oddechowych). Rodzice zaczęli mnie przygotowywać do I Komunii św., a równocześnie rozglądać się z trumną i grobem. (…) Minęło 16 lat od tego czasu i jeszcze żyje.  (…) Gdy miałam prawie 18 lat , mój świat legł w gruzach. Wiedziałam, że rówieśnicy będą zdawać maturę, wybiorą kierunek studiów, pójdą drogą swego powołania, będą pracować… A ja tego nie będę mogła mieć. Chciałam popełnić samobójstwo . Nie zrobiłam tego z różnych względów. Chyba najbardziej z tchórzostwa i z uwagi na V przykazanie Dekalogu. (…) Bóg postawił na mej drodze ludzi pracujących w hospicjum, z którymi zaczęłam rozmawiać o śmierci. (…) Chciałabym odczuć, że moment śmierci już się zbliża , by w tym czasie był u mnie ksiądz z Jezusem, rodzice, brat i przyjaciele. Bym mogła trzymać ich za ręce. Może Bóg da mi tę łaskę… Jeżeli zaś nie, to chciałabym umrzeć we śnie. Zresztą jakkolwiek byłaby ta śmierć, chciałabym być w stanie łaski uświęcającej”.