657. Czekanie na szatę
W przedsionku nieba zjawił się pobożny kapłan i kierowca, który za życia słynął z ryzykownego prowadzenia samochodu, napędzając strachu swoim klientom, którzy w czasie przewozu polecali siebie bożej opiece. Obydwaj zakwalifikowali się do chwały niebieskiej, teraz tylko czekali na odpowiedni strój, którego splendor miał wyrażać zasługi dla nieba. Aniołowie przynieśli dla kierowcy przepiękną szatę. Kiedy ją zobaczył nie krył zaskoczenia nie spodziewał się takiej nagrody. Radość kierowcy zdawał się podzielać kapłan, chociaż w tej radości dała o sobie znać ludzka słabość. Cieszył się on nie dlatego, że kierowca otrzymał tak wspaniałą szatę, ale że spodziewał się jeszcze piękniejszej dla siebie. On całe życie spędził pobożnie, na modlitwie, na głoszeniu słowa bożego, a ten kierowca, którego pamięta jeszcze z życia ziemskiego to taki trochę hultaj; jeździł ryzykownie a i zaklął czasem. Mając to na uwadze, kapłan napełniony radością czeka cierpliwie na swoja szatę. Jakże był zaskoczony, gdy po długim czasie aniołowie przynieśli strój, który nie dorównywał pięknością szacie otrzymanej przez kierowcę. Zawiedziony kapłan pyta: „Dlaczego taka niesprawiedliwość?” A wtedy anioł z dobrotliwym uśmiechem odpowiada: „Gdy kierowca prowadził samochód, prawie wszyscy pasażerowie modlili się, a ty, jak mówiłeś kazania, to prawie wszyscy spali”.