|

655. Jak do tego doszło?

Ewa opuściła 5 lat temu swoją rodzinną wioskę Zawady, gdzie z mężem prowadziła niewielkie gospodarstwo rolne. Oboje zdecydowali, że mąż zostanie w domu a Ewa wyjedzie na kilka lat do Stanów Zjednoczonych, aby trochę podreperować budżet rodzinny. W domu czwórka małych dzieci, trudno było związać koniec z końcem. Decyzja wyjazdu nie była łatwa. Byli jednak święcie przekonani, że po kilku latach wspólnego poświęcenia Ewa wróci do domu z zarobionymi pieniędzmi i wtedy wszystkim będzie łatwiej. Najtrudniejsze były dni tuż przed wyjazdem. Rozstanie z dziećmi i mężem. Przed wejściem do samolotu Ewa tuliła swoje zapłakane dzieci, obiecując im, że niedługo wróci i kupi im wszystko czego tylko zapragną. Jednak te obietnice nie zdołały zrównoważyć braku mamy i osuszyć łez na dziecięcych buziach.

Po wyjeździe Ewy najstarsza jej córka, 11 letnia Marta pomagała ojcu w przygotowaniu posiłków, a z czasem prowadzenie kuchni było na jej głowie. Wszystkie dzieci pomagały jak mogły, tylko trzyletni Tomek nie miał żadnych obowiązków, pytał tylko ciągle, gdzie jest mama.

Mama na początku dzwoniła prawie codziennie. Dzieciaki z niecierpliwością czekały na jej telefon, tyle jej miały do powiedzenia. Z czasem do domu zaczęły docierać pieniądze i paczki od mamy. Mijały lata, a dzieci nie smuciły się za bardzo, że telefony od mamy były rzadsze, ten brak rekompensowały paczki pełne różnych rzeczy. Mały Tomek bezbłędnie rozpoznawał samochód rozwożący paczki z Ameryki. Wybiegał z innymi na drogę, aby odebrać przesyłkę od mamy. Plątał się tacie pod nogami, chcąc mu pomóc w niesieniu przesyłki, a może pragnął w ten sposób dotknąć swojej mamy.

Po upływie trzech lat paczki zaczęły docierać do domu coraz rzadziej. Mały Tomek, tak jak dawniej, zawsze wybiegał na drogę , gdy zobaczył samochód rozwożący paczki. Jednak samochód nie zatrzymywał się przed domem, chłopiec z niedowierzaniem patrzył, jak znika za zakrętem drogi. Ze łzami w oczach wracał do mieszkania i pytał: „Dlaczego mama nie przysłała paczki?” Aż przyszedł moment, że rodzina straciła całkowicie kontakt z Ewą. 

We wsi rozeszła się wieść, że Ewa nie żyje, ale tak naprawdę nikt nie był pewien, co się z nią dzieje. Aż pewnego dnia Magda mówi do swojej nowojorskiej przyjaciółki Stanisławy, która także pochodzi z Zawad: „Ty wiesz, widziałam wczoraj Ewę, w parku na Redgewood w towarzystwie bezdomnych”. „To niemożliwe” – odpowiada Stanisława. I nie czekając następnego dnia, wybrała się do parku. Gdy zobaczyła Ewę nie mogła uwierzyć, że to ona. Zlepione siwiejące włosy, nabrzękła i zniszczona twarz, brudne i cuchnące łachmany, strzęp ludzki.  Ewa poznała Stanisławę. Wskazując na mężczyznę, który ją obejmował bełkotliwym głosem powiedziała, że jest to jej wielka miłość. Oboje byli bezdomni i zamroczeni alkoholem. „Jak do tego doszło?” – zadaje sobie pytanie Stanisława.