636. Dobro i zło w Kościele
Po śmierci Dorothy Day, New York Times napisał o niej , że należała ona do największych chrześcijan dzisiejszej doby. Jako dorosła kobieta wybrała katolicyzm i do końca swego życia z pełnym poświęceniem pracowała dla najuboższych w Nowym Jorku. Widziała ona także zło w Kościele i patrzyła na nie przez pryzmat przypowieści o pszenicy i kąkolu. W swojej autobiografii The Long Loneliness pisze, że Kościół ma podwójny wymiar: boski i ludzki. Boski wymiar Kościoła stanowi Chrystus głowa ciała. On sprawia, że Kościół staje się miejscem uświęcenia i zbawienia nawet największych grzeszników. Ludzki wymiar Kościoła stanowią ludzie i jak wszystko co ludzkie nie jest w pełni doskonale. Odnosi się to zarówno do wiernych jak i ich przewodników. W wyniku czego Kościół pielgrzymując na ziemi nie zawsze ukazuje oblicze Chrystusowe światu. Dorthy wspomina, że zło w Kościele, wypływające z jego ludzkiego wymiaru było dla niej, jako katoliczki bolesnym doświadczeniem, ale pisze, że „Ludzki wymiar Kościoła sprawia, że jest on widzialny dla świata”. Dorothy bardzo często porównywała ludzki wymiar Kościoła do krzyża na, którym Jezus był ukrzyżowany. Krzyż jest racją, dla której Jezus stał się człowiekiem. Zstąpił na ziemię, aby nas zbawić przez swoją śmierć. Dlatego też ilekroć odnajdujemy krzyż odnajdujemy równocześnie Chrystusa. Jedno od drugiego jest nierozdzielne.