611. Sprawiłeś mi zawód
Z powodu ulewnego deszczu woda wezbrała w rzece i zaczęła zagrażać miejscowości położonej w dolinie. Wszyscy mieszkańcy ewakuowali się z wyjątkiem jednego mężczyzny, który ufając Bogu, był przekonany, że nic złego nie może go spotkać. Nie zważając na podnoszący się poziom wody, pozostał w swoim domu. Przed dom podjechał samochód i jeden ze strażaków namawiał go, aby opuścił dom, bo za parę godzin będzie tu bardzo niebezpiecznie. Jednak mężczyzna odpowiedział, że Bóg zatroszczy się o niego i nie pozwoli mu marnie zginąć. Mijały godziny a poziom wody stale się podnosił. Mężczyzna musiał przenieść się na drugie piętro. Przez okno patrzył nieustraszenie na rozszalały żywioł. Podpłynęła łódź ratunkowa ale mężczyzna powiedział ratownikom, że nie ruszy się z miejsca, gdyż jest pewien bożej opieki. W końcu poziom wody podniósł się na tyle, że mężczyzna musiał uciekać na dach. Wtedy przyleciał helikopter, spuszczając linę ratunkową. Jednak mężczyzna nie skorzystał z tej pomocy. Przekrzykując szum wody powiedział, że nie potrzebuje ich pomocy, bo święcie wierzy w bożą interwencję.
Kolejna fala kompletnie zmiotła dom, pogrążając owego mężczyznę w odmętach szalejącego żywiołu. Mężczyzna utonął, a kiedy dotarł do nieba miał do Boga pretensje, że Ten nie zatroszczył się o niego. Bóg litościwie spojrzał na niego i powiedział: „Twoje zarzuty są nierozsądne. Ja zrobiłem wszystko, co było możliwe. Posłałem po ciebie wóz strażacki, łódź ratunkową i helikopter, a ty nie skorzystałeś z tego. Nie rozpoznałeś Mnie gdy Ja działałem. Sprawiłeś mi wielki zawód”.
Na różne sposoby Bóg przemawia do nas. Czy rozpoznajemy Go, gdy Om mówi do nas?