|

599. Światło wybaczenia

Ks. Mark Link w jednym ze swoich kazań przytacza opowieść chłopca imieniem Matt. Matt, po jednej z nauk rekolekcyjnych przyszedł do księdza i zaczął opowieść tymi słowami: „Mój ojciec opuścił dom, gdy miałem 11 lat. Cała moja rodzina była załamana. Przez kilka tygodni wszyscy płakali, z wyjątkiem mnie. Ja zacząłem nienawidzić ojca, szczególnie dlatego, że tak boleśnie zranił moją kochaną mamę. Zacząłem chuliganić i brać narkotyki. Brałem udział w kradzieży trzech samochodów. Moja mama jest gorliwą  chrześcijanką. Pod jej presją zdecydowałem się wziąć udział w tych rekolekcjach. Nic nie wiedziałem o rekolekcjach, chciałem się tylko zapisać, aby mieć spokój ze strony mamy. Po jednym ze spotkań w dużej grupie cały dzień myślałem o Bogu. Po czym uklęknąłem przed Chrystusem wiszącym na krzyżu. Przygniotło mnie ogromne poczucie winy. Zacząłem błagać o wybaczenie. Gdy szlochałem , Bóg wybaczył mi… On kocha mnie. On kocha mnie mimo mojej grzeszności. Otarłem łzy i otworzyłam oczy. Nie miałem żadnych wątpliwości, że Bóg istnieje. Po zakończeniu rekolekcji, po raz pierwszy w życiu nie sięgnąłem po papierosy, narkotyki i alkohol.

Następnego dnia miałem dzień wolny od pracy. Dużo rozmyślałem i modliłem się. W czasie lektury Biblii zacząłem myśleć o moim ojcu. Nie chciałem, aby cokolwiek oddzielało mnie od Chrystusa, dlatego zadzwoniłem do mojego ojca. Umówiliśmy się na spotkanie. Po przybyciu do jego domu usiedliśmy i rozmawialiśmy o niczym. Aż w końcu ojciec zapytał: <Dlaczego przyjechałeś do mnie?> Byłem zadowolony, że zadał to pytanie, ale nie byłem w stanie wyrazić słowami tego co czułem. Nieskładnie zacząłem mówić o rekolekcjach, gdzie uświadomiłem sobie, że nie powinienem nikogo bezlitośnie osądzać, niezależnie od tego jak poważna jest sprawa. Następnie poprosiłem go o wybaczenie za to, że go nienawidziłem, ostro osądzałem. Ojciec opuścił pokój i przyniósł zapisaną kartkę papieru. Był to list, który przed laty napisałem do niego. Oto treść tego listu: <Bill: Kim ty jesteś, co ty robisz? Nienawidzę cię i nie chcę mieć nigdy nic wspólnego z tobą w moim życiu. Twój ex- syn Matt>. Uświadomiłem sobie, jak bardzo to było bolesne dla niego. Przez lata zachowywał ten list. Rzuciłem mu się na szyję a z oczu popłynęły łzy wybaczenia i miłości.

 To spotkanie było jak przejście przez bramy więzienia. Wyzwoliłem się z kajdanów nienawiści. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, poczym ucałowałem go w oba policzki i odjechałem. Wziąłem taksówkę, ale wysiadłem kilka ulic wcześniej, aby mieć czas na rozmyślanie. Ogromna radość wypełniła moje serce. W podskokach biegłem do domu. Rozłożyłem ramiona i w duchu krzyczałem: Kocham Boga. Doznałem od Niego tej nocy nieogarnionego błogosławieństwa i łaski”.