597. Jesteś moim bratem
Przed kilkunastu laty w telewizji amerykańskiej przedstawiono historię, która miała miejsce w Meksyku. Przedstawia ona los 12-letniego chłopca imieniem Alfredo. Chłopiec stracił całą rodzinę w pożarze. Sam się uratował, ale płomienie zeszpeciły jego twarz. Aż trudno uwierzyć, że nikt nie zaopiekował się osieroconym i zranionym chłopcem. Stał się dzieckiem ulicy. Nocował pod gołym niebem, a żywił się najczęściej tym, co znalazł na śmietniku. Pewnego dnia Alfredo zatrzymał się przed domem dla sierot. Patrzył na roześmianych chłopców, którzy wspólnie się bawili. Zazdrościł im.
Ksiądz odpowiedzialny za sierociniec stworzył chłopcom namiastkę rodzinnego domu. Wpajał im poczucie wzajemnej odpowiedzialności i troski o siebie. Alfredo pragnął przynależeć do tej wspólnoty. Zmagając się wewnętrznie, zdobył się ostatecznie na odwagę i zastukał do bramy sierocińca. Kapłan okazał współczucie chłopcu, gdy zobaczył jego zdeformowaną twarz i usłyszał wstrząsająca historię jego życia. Jednak nie mógł podjąć decyzji przyjęcia do wspólnoty, o tym decydowali chłopcy zamieszkujący sierociniec.
Alfredo czekał, gdy tymczasem ksiądz zgromadził chłopców, pytając ich o zdanie. Przypomniał im, że gdy zdecydują się przyjąć do swej wspólnoty Alfredo to muszą go traktować jak brata. Gorszą rzeczą byłoby przyjęcie go do wspólnoty, a później nie zaakceptowanie. Po naradzie ksiądz przyprowadził do zgromadzonych chłopców zalęknionego Alfredo.
Kamerzysta wspaniale uchwycił tę dramatyczną scenę. Ukazał zszokowane twarze chłopców, którzy zobaczyli zniekształconą oblicze Alfredo. Zmieszani chłopcy spoglądali wzajemnie na siebie. Ten moment trwał jak wieczność. Poczym chłopcy, jeden po drugim zaczęli podchodzić do Alfredo ściskać jego dłoń i mówiąc: „Jesteś moim bratem”. Następnie film ukazuje wieczorne spotkanie wspólnoty, która przy muzyce i zastawionym stole świętowała powiększenie rodziny. Alfredo miał na sobie nowe ubranie. Był umyty i uczesany. Kamera kieruje się na chłopca i ukazuje najważniejszą rzecz. Na zniekształconej twarzy pojawił się po raz pierwszy od wielu lat cudowny uśmiech.
Alfredo zaczął znowu żyć. Można powiedzieć, że był martwy uczuciowo, duchowo i społecznie. Dla wielu był on praktycznie nikim, kimś martwym, kto może żyć lub też nie. Stał się cud, gdy wyciągnęły się do niego życzliwe ręce. Poczuł smak miłości, zrozumiał, że jest dla kogoś kimś ważnym. I z pewnością w tej wspólnocie odkrył Tego, kto z miłości do niego oddał swoje życie. Poznał tego, który jest źródłem życia, Który powiedział do martwego młodzieńca z Naim: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”.