595. „Nie ma Go tutaj”
Siostra Marta pracująca w Anglii opisuje takie wydarzenie. Kilka tygodni przed Wielkanocą Bill robił porządki w ogrodzie. Zbierał śmieci, suche gałęzie i składał je na jednym miejscu. Wieczorem, po uporządkowaniu ogrodu podpalił wielką pryzmę śmieci i gałęzi. Nagle nieszczęśliwie potknął się i wpadł w środek rozżarzonego ogniska. Udało mu się wyjść z ognia, ale poparzenia były tak rozległe, że z powodu nich zmarł tego samego dnia. Dla żony i trójki dzieci był to ogromny szok. Ból i rozpacz ogarnęły dom. Z upływem czasu, zamiast ulgi w cierpieniu, potęgowała się udręka. Żona Billa nie była w stanie wyjść do ogrodu, gdzie dokonała się tragedia. Nie mogła także spojrzeć tam przez okno swego domu. Każde spojrzenie na ogród przywoływało na pamięć to tragiczne wydarzenie i rozpacz wracała ze zdwojoną siłą.
Dnie mijały, a Wielkanoc była coraz bliżej. Siostra Marta ponownie odwiedziła tę rodzinę. Spodziewała się, że zastanie w domu smutek i rozpacz. Jakże była mile zaskoczona, gdy zobaczyła całkiem inną atmosferę. Nie było śladu po rozpaczy, smutku. Dało się odczuć głęboki pokuj, a nawet cichą radość. „Nie mogę uwierzyć. Czy coś się wydarzyło?”- zapytała siostra. Matka odpowiedziała: „Dzisiaj rano odwiedziła mnie moja siostra i sąsiadka. Zapytały mnie, czy nie wyszłabym na ogród, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Popadłam w panikę na samą myśl wyjścia do ogrodu. Z wewnętrznymi oporami zdecydował się jednak na wyjście. Bardzo powoli szłam na miejsce tragedii. Cała się trzęsłam, gdy patrzyłam na miejsce gdzie płonęło ognisko. Lecz nagle, nie wiem jak to się stało, na myśl przyszły mi słowa z Ewangelii: <Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych. Niema Go tutaj. Zmartwychwstał>. I w tym momencie poczułam, jakby z mego serca spadł ogromny ciężar. I ogarnął mnie wtedy wewnętrzny pokój i cicha radość” (Ks. Flor McCarthy).