577. Od tej chwili zaczynam wierzyć w Boga
Andrzeja spotkałem w kościele św. Krzyża w Maspeth. Ma on za sobą bogatą estradową karierę muzyczną. Pracował w Polsce jako muzyk. Brał udział w wielu ogólnopolskich festiwalach. Mimo natłoku pracy nie zaniedbywał praktyk religijnych. Jego dotychczasowe spojrzenie na życie i świat uległo diametralnej zmianie po tragicznym wypadku samochodowym, w wyniku, którego przez pól roku leżał w gdańskim szpitalu. Po 21 dniach odzyskał przytomność. Po czym zaskoczył wszystkich opowieściami o swych doświadczeniach, jakich doznał, będąc w stanie śmierci klinicznej. Pamięta, że w pewnym momencie znalazł się w gęstej, nieprzeniknionej mgle. Andrzej nazywa ją drogą mleczną. Na tej drodze odbywał podróż, unosząc się w górę. W miarę wznoszenia się mgła rozpływała się w błękitnym blasku, trudnym do opisania. Z tego błękitu emanowała dobroć i miłość. „To było cudowne doświadczenie, nigdy nie czułem się szczęśliwszy, nie chciałem wracać na ziemię”- mówi Andrzej. Ale łagodny głos z jasności powiedział: „Synu wracaj, to nie jest jeszcze twój czas”. Ordynator szpitala dr Kossak słuchał z wyrozumieniem tych zwierzeń, zaś jego zastępca skwitował to słowami: „Bzdura, jakaś droga mleczna, światłość, doświadczenie niebieskiego szczęścia…. Liczą się dowody, fakty”. Andrzej dokładnie opisywał, co się działo w sali, gdy leżał na stole operacyjnym. Patrzył na to wszystko, jakby z góry. Ale to nie przekonało zastępcy ordynatora. I wtedy Andrzej przypomniał sobie, że w czasie unoszenia się nad swoim ciałem zauważył na jednej z szaf duży klucz. „Na co czekamy, idźmy sprawdzić”- powiedział ordynator. I rzeczywiście, na szafie leżał od niepamiętnych czasów, niepotrzebny klucz. Zastępca ordynatora wziął do ręki ten klucz, przeżegnał się i powiedział: „Od tej chwili zaczynam naprawdę wierzyć w Boga”.