|

560. Wigilijny wieczór

Dla Wojciecha, tajemnica Wcielenia budziła wiele wątpliwości i była trudna do zaakceptowania. Jak to możliwe, że wszechpotężny i wszechmocny Bóg przyjmuję ludzką postać i rodzi się w ubogiej stajni betlejemskiej?. Dlaczego Bóg wybrał taką formę objawienia się człowiekowi? Zadając sobie takie i inne pytania Wojciech z wielkim pietyzmem pielęgnował polskie tradycje związane ze świętami. Poddawał się przemożnemu urokowi wieczerzy wigilijnej. Tym razem, tak jak i w poprzednich latach po wieczerzy żona wraz z dziećmi udała się do kościoła na pasterkę, zaś Wojciech został w domu. Tak, jak nakazuje polska tradycja poszedł z opłatkiem do obory. W ten wieczór wyjątkowej dobroci nawet zwierzęta domowe cieszyły się szczególnymi wzglądami. Dla nich to był przygotowany specjalny, kolorowy opłatek. Wojciech po obdzieleniu zwierząt opłatkiem zatrzymał się na podwórku, patrząc na stado wróbli, które szukały schronienia przed wzmagającą się śnieżną wichurą. Kierowany dobrocią tego wieczoru, szeroko otworzył drzwi stodoły, zapalił światło i rozsypał ziarno dla skrzydlatych stworzeń. Ale wróble nie kwapiły się do korzystania z gościny. Aby je zachęcić, Wojciech rozsypał ziarno na ścieżce prowadzącej do stodoły. Ale i to nie pomogło; wróble nadal pozostawały na zewnątrz. Wtedy Wojciech zaczął okrążać stado wróbli, próbując gestami rąk zapędzić je do stodoły. Skutek był odwrotny. Przestraszone wróble błyskawicznie odleciały. I wtedy Wojciechowi nasunęła się myśl: „Widocznie w ich oczach jestem obcym, przerażającym stworzeniem. Przestraszyły się mnie. Czy jest jakaś sposób, aby one zaufały mi, abyśmy mogli się porozumieć?” Z zamyślenia wyrwały go głosy dzwonów z pobliskiego kościoła. Radośnie obwieszczały one światu, że Bóg zstąpił z nieba i narodził się w Betlejem. ”A słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”. Pośród wigilijnej nocy i szalejącej śnieżycy serce Wojciecha napełniło się ogromną jasnością, a wzruszone usta wyszeptały: „Boże teraz rozumiem, dlaczego stałeś się człowiekiem, jednym z nas”.