|

556. Czekam na światło z nieba

Michał, nowojorski strażak polskiego pochodzenia może mówić, że miał szczęście, gdy 11 września przybył wraz ze swoją jednostką do płonących wieżowców World Trade Center. Na kilka minut przed planowanym włączeniem się akcji jego jednostki wewnątrz wieżowców- wieżowce runęły, grzebiąc w swych gruzach prawie cztery tysiące ludzi w tym kilkuset jego kolegów- strażaków. Nie myślał wtedy o swoim „szczęściu”. Tragedia, na którą patrzył własnymi oczyma odebrała wszelką radość, napełniając jego serce bólem i cierpieniem. Później przyszły długie tygodnie wytężonej pracy w likwidowaniu skutków zamachu terrorystycznego, przerywane uroczystościami pogrzebowymi jego kolegów- strażaków, których ciała wydobywano ze zniszczonych wieżowców.

 W dwa miesiące po zamachu Michał wraz ze swoim dwunastoletnim synem przyszedł na plebanię, aby porozmawiać z księdzem. Przez łzy zaczął mówić o swoim bólu. Dzień wcześniej zmarła nagle jego czterdziestoletnia żona. Nie przyszedł na plebanię celem załatwienia formalności pogrzebowych- to załatwia się w domu pogrzebowym. Szukał duchowego wsparcia i światła, które przyniesie nadzieję rozświetlającą ciemność bólu i cierpienia. Mówił, że tak bardzo potrzebuje modlitwy i bożej bliskości w tych dniach. W czasie pogrzebu wspólnie kierowaliśmy nasze myśli i serca ku Bogu, bo tylko stamtąd może zstąpić światło, które jest w stanie rozproszyć taki mrok. Po skończonych uroczystościach pogrzebowych na cmentarzu, przy pożegnaniu Michał podszedł do mnie i powiedział: ”Ufam, że Bóg ześle mi laskę, światło, nadzieję w tej godzinie ciemności. Niech ksiądz także pamięta o tym w swojej modlitwie”.

Nie jeden raz w naszym życiu przechodzimy przez różnego rodzaju ciemności. W takich momentach odruchy ludzkiej życzliwości są jak maleńkie lampki, które wnoszą w nasze życie odrobinę światła, ciepła i nadziei. Ale tylko Światło, które zstępuje z wysoka może zrównoważyć nasz największy mrok cierpienia i przemienić go w radosną nadzieję. Dni po zamachu terrorystycznym na Amerykę ukazują wspaniałą ludzką solidarność w nieszczęściu. Patrząc na życzliwe odruchy serca trudno nieraz powstrzymać łzy wzruszenia. Jest to wspaniale doświadczenie, gdy widzimy tak wielu ludzi, którzy przez dobre słowo i dobry czyn zapalają lampki rozświetlające mroki zła. Jednak uwaga wszystkich, poczynając od prezydenta Stanów Zjednoczonych w tym momencie kieruje się ku Wszechmogącemu, bo tylko w Nim człowiek jest w stanie zmierzyć się nawet z największym nieszczęściem.