|

552. On był pierwszy

Pierwszą ofiarą zamachu terrorystycznego w Worold Trade Center, której oficjalnie potwierdzono zgon,  był franciszkanin, ojciec Mychal Judge, kapelan nowojorskich strażaków. Metryka jego zgonu nosi numer jeden. Ojciec Mychal był znany nowojorczykom ze swej dobroci i gorliwej służby Bogu, przejawiającej się w służbie bliźniemu. Oprócz zwykłej parafialnej pracy duszpasterskiej troszczył się o bezdomnych. Nie raz można było go spotkać przy wydawaniu im gorącej zupy. Otaczał opieką chorych na AIDS. Wiele czasu poświęcał strażakom, jako ich kapelan był zawsze gotowy na każde wezwanie. Pomagał chińskim nielegalnym emigrantom, znajdującym się na statku, który w roku 1993 uległ wypadkowi u wybrzeży Rackaway, modlił się i pocieszał rodziny, których najbliżsi zginęli w eksplozji samolotu TWA numer lotu 800. Można by wyliczyć wiele takich sytuacji. Ojciec Mychal był tam, gdzie potrzebna była jego pomoc.

Rankiem, 11 września jeden ze współbraci wszedł do pokoju ojca Mychal i powiadomił go o wybuchu w „bliźniakach”. Ojciec natychmiast zdjął habit, przywdział strażacki mundur i udał się na miejsce tragedii. W potwornych warunkach modlił się i pocieszał rannych oraz umierających. W czasie pełnienia kapłańskiej posługi, ojciec Mychal zdjął, hełm strażacki, aby lepiej usłyszeć jednego z umierających strażaków. I wtedy został ugodzony w głowę spadającą częścią rozsypującego się wieżowca. Poniósł śmierć na miejscu. Strażacy, z wielkim szacunkiem i miłością wynieśli jego ciało z gruzów i przynieśli do pobliskiego kościoła, gdzie owinięto je w białe płótno i położono przed ołtarzem. Była przy nim stuła kapłańska i oznaka strażacka.

W czasie pogrzebu, ojciec Michael Duffy powiedział: „Popatrzcie, jak ojciec Mychal zginął. Był zawsze tam, gdzie najbardziej potrzebowano jego pomocy. Tam też zawsze chciał być. Modlił się z umierającymi: ‘Jezu przyjdź, Jezu wybacz, Jezu zbaw’. Rozmawiał z Bogiem i pomagał tym, którzy byli w potrzebie. Czy możemy wyobrazić sobie piękniejsze okoliczności śmierci? Gdy myślę o tak okropnej śmierci, która była udziałem tak wielu, zadaję sobie pytanie: Dlaczego ojciec Mychal był pierwszy?. Sądzę, że znam odpowiedź. Ojciec Mychal nie mógł usłużyć wszystkim umierającym. W tym życiu było to niemożliwe ze względów fizycznych, ale nie w następnym. Myślę, że gdyby mu dano wybór, wybrałby taki przebieg zdarzeń, jaki miał miejsce. Pierwszy przeszedł na drugą stronę życia i tam czynił to, co chciał czynić z całego serca. Tych, którzy po nim odeszli do Boga, witał szczerym i serdecznym uśmiechem, brał pod rękę, tulił do piersi i mówił: Witajcie kochani. Teraz chcę was teraz zaprowadzić do mojego Ojca”.