517. Dobry syn ojca
Pewnego dnia u wybrzeży Ameryki Południowej, w czasie sztormu zatonął statek. Po kilku dniach zmagania się z oceanem dopłynął do brzegu jeden z rozbitków. Traf chciał, że było to pobliżu indiańskiej wioski. Gdy dziękował Bogu za ocalenie, otoczyła go nagle grupa rozkrzyczanych wojowników. Groźne twarze były wykrzywione grymasem nienawiści i złości. Indianie trzymali w rękach oszczepy i naciągnięte łuki. Śmiertelnie przerażony rozbitek myślał, że są to jego ostanie chwile. Zaczął się modlić. Pochylił głowę i uczynił znak krzyża. Po tym geście zachowanie Indian zmieniło się. Opuścili oszczepy i łuki i zaczęli przyjaźnie uśmiechać się do zatrwożonego rozbitka. Wódz podszedł do niego i uczynił także znak krzyża. Wyciągnął rękę do zdumionego żeglarza i powiedział: „Dobry syn ojca”.
Jak wiemy do misjonarzy zwracano się ojcze. Ci Indianie pamiętali misjonarzy, którzy pełni miłości i oddania głosili im Dobrą Nowinę. Wiedzieli, że ten kto z takim przejęciem kreśli znak krzyża, który jest symbolem miłości ofiarnej z pewnością jest dobrym synem duchowym misjonarzy. Znak krzyża ocalił życie rozbitka.