|

3 niedziela zwykła Rok C

ROK ŁASKI OD PANA .                                     

Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono. W owym czasie: Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (Łk 1,1-4;4,14-21).

Wszystkie rewolucje społeczno- polityczne, z bolszewicką na czele, miały hasła zbieżne z wyżej zacytowanym fragmentem Ewangelii. Ubogim głosiły dobrą nowinę o sprawiedliwym podziale bogactw, więźniom i uciśnionym wolność, niewykształconemu ludowi światło wiedzy. Całe narody dawały się uwieść tej zwodniczej frazeologii. Poznawano jednak prawdziwe oblicze rewolucji, gdy zaczęto wprowadzać jej hasła w życie. Zrewolucjonizowany lud Paryża zburzył mury więzienne Bastylii i uwolnił więźniów, ale w niedługim czasie, jeszcze liczniej, zapełniły się nowe więzienia, a rewolucyjne okrucieństwo nie znało żadnej miary. Rosja carska, zwana więzieniem narodów, po rewolucji, znalazła swą kontynuację w Związku Sowieckim tylko, że w bardziej barbarzyńskim wydaniu. Zamiast wolności przyniosła zniewolenie fizyczne i duchowe. Doświadczali go nawet najbliżej stojący „rewolucyjnego tronu”. W niewoli strachu żyli najbliżsi współpracownicy Stalina. Ich strach był uzasadniony; jednej nocy znikali nie tylko z areny politycznej, ale także z areny życia. Nadzieja sprawiedliwego podziału dóbr materialnych została zrealizowana tylko w połowie. Najzamożniejszym odebrano bogactwa, które na drodze korupcji przywłaszczyli sobie nieliczni wodzowie rewolucji. Dla reszty została do równego podziału tylko bieda. Światło wiedzy było kalekie; ideologia zdominowała prawdę. W rezultacie wiedza, zamiast rozjaśniać obraz świata, zaciemniała go.

Zbieżność rewolucyjnych haseł z ewangelicznym przesłaniem jest powierzchowna; różnica sięga istoty rzeczy. Przemiany, o jakich mówi Ewangelia mają głębszy sens i są ukierunkowane na wieczność. Ewangeliczna przemiana rozpoczyna się od wnętrza człowieka, który niezależnie od zewnętrznych uwarunkowań w Bogu odnajduje siłę do przekuwania przemienionej teraźniejszości w wieczność. Porządek i sprawiedliwość na świecie są jak gdyby wtórnym efektem tego procesu. Bóg czyni człowieka wewnętrznie wolnym; uwalnia go z niewoli wszelkiego rodzaju lęków, które zabierają radość życia.

Dzisiejsza psychologia wymienia wiele źródeł lęku, które zniewalają człowieka. Technicyzacja życia czyni świat bardziej bezdusznym i zimnym. Człowiek często czuje się zagubiony w świecie skomplikowanych maszyn. Traci także nieraz kontrolę nad swymi osiągnięciami naukowymi. Hiroszima, zatrute wody i powietrze, globalne ocieplenie są tego znakami. To może być źródłem lęku przed totalnym zniszczeniem. Wypowiedzi niektórych uczonych też nie napawają optymizmem. Laureat nagrody Nobla w dziedzinie genetyki Jacques Monod w swej książce „Chance and Necessity” napisał, że nauka ostatecznie ukazuje nam bezwartościowość i bezsens ludzkich poczynań i osiągnięć.

Głównym jednak źródłem lęku człowieka jest jego przemijanie i śmierć. Dzisiejszy człowiek staje przed pytaniem, które zadał biblijny mędrzec Kohelet: „Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę, a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół, do ziemi?” (Koh 3, 21). Wyzwolenia od tych lęków, biblijny człowiek szukał i odnajdywał je w Bogu. Mógł, zatem śpiewać: „Pan Moim światłem i zbawieniem moim: kogóż mam się lękać? Pan obroną mojego życia: przed kim mam się trwożyć?” (Ps 27, 1). Biblijny człowiek powtarzając ten psalm oczekiwał równocześnie na Mesjasza, w którym będzie jedyną i niepowtarzalna możliwość spotkania zbawiającego i wyzwalającego ze wszelkich lęków, w tym lęku przed śmiercią, Boga. Wg Biblii śmierć jest owocem grzechu; a więc uwolnienie od lęku przed śmiercią prowadzi także przez wyzwolenie z niewoli grzechu. Prorok Izajasz wiele pisał o czasach mesjańskich. Jezus będąc w synagodze przeczytał fragment tych proroctw. Następnie zamknął księgę i oznajmił, że w Nim rozpoczęła się era mesjańska.

Żyjemy w erze mesjańskiej. Bóg przychodzi do nas, aby nas zbawiać. Nadzieja zbawienia wyzwala od lęków, w tym także lęku przemijania. Rodzi się wtedy wewnętrzna wolność, na której zakwita chrześcijańska radość. Dla ilustracji przytoczę dwa przykłady z życia.

W roku 1975 17 letni Charls Rumbaugh, cierpiący na depresję maniakalną, ucieka ze szpitala dla psychicznie chorych. Wkrótce po ucieczce napada na sklep i niespodziewanym strzałem zabija właściciela. Schwytany, został skazany na karę śmierci. Na wykonanie wyroku czekał 10 lat. W tym czasie przeszedł ogromną przemianę duchową. Na początku jego serce przepełnione było nienawiścią do wszystkich. Nie zaznał spokoju. Kilka tygodni przed egzekucją mówi do swoich przyjaciół: „Przyszedł już czas, kiedy powinniśmy odpłacić dobrem za zło bez względu na cenę. Wiem, że w sercu miałem wiele nienawiści do każdego, ale to nie jest to, czego oczekuje ode mnie Chrystus”. Następnie prosi przyjaciół o modlitwę, aby miał moc wybaczenia i przemiany. Otrzymał to. Wewnętrznie wolny idzie na spotkanie Boga. Chrystus nie przywrócił mu wolności fizycznej, co więcej nie uwolnił go o wyroku śmierci, ale dał mu wolność ducha i nadzieję zbawienia. Rozpoczął się dla niego czas mesjański.

Benedetta Bianchi Porro, jako kilkunastoletnie dziecko zachorowała na paraliż dziecięcy, po którym pozostał niedowład nóg. Wraz z rozwojem dziewczynki choroba coraz bardziej odziera ją z życia, zabiera słuch, wzrok i mowę. Była zdolną dziewczyną, mimo tych ograniczeń osiąga dobre wyniki na studiach. W końcu przychodzi śmierć. W swym ogromnym cierpieniu napisała wiele listów. Oto fragment jednego z nich z ksiązki „Oblicza nadziei”: „Osobiście jestem pogodna. Bóg chciał abym była w takim stanie, w jakim jestem. Nie obawiam się Boga. Jesteśmy w Jego rękach. Te najczulsze ręce, które prowadzą nas drogą miłości i pokoju. Jeżeli oddamy się im, nie będziemy nigdy, nawet przez moment opuszczeni. Bóg troszczy się o kwiaty na łąkach i ptaki w powietrzu. Tym bardziej otoczy opieką nas, jesteśmy o wiele więcej niż ziele i ptaki. Szukajcie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane. Oto dlaczego jestem pełna radości” (z książki Ku wolności).

EWANGELICZNE PRZESŁANIE   

Gdy Izraelici mieszkali już w swoich miastach, wtedy zgromadził się cały lud jak jeden mąż na placu przed Bramą Wodną. I domagali się od pisarza Ezdrasza, by przyniósł księgę Prawa Mojżeszowego, które Pan nadał Izraelowi. Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi na placu przed Bramą Wodną od rana aż do południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy rozumieli; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa. Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego ludu, znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Pana Boga; a cały lud podnosząc ręce odpowiedział: „Amen! Amen!”. Potem pokłonili się i upadli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi. Czytano więc z tej księgi, księgi Prawa Bożego, dobitnie, z dodaniem objaśnienia, tak że lud rozumiał czytanie. Wtedy Nehemiasz, to jest namiestnik oraz kapłan-pisarz Ezdrasz, jak i lewici, którzy pouczali lud, rzekli do całego ludu: „Ten dzień jest poświęcony Bogu waszemu, Panu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie!”. Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa. I rzekł im Nehemiasz: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją waszą” (Ne 8,1-4a.5-6.8-10).

Pewnego razu do plemienia w Ameryce Południowej, do którego nie dotarła jeszcze Ewangelia- Dobra Nowina, przybył nieznajomy człowiek i oznajmił.: „Przybywam do was z dobrą nowiną, dobra wiadomością”. Niestety, zaraził się śmiertelną chorobą i wkrótce zmarł, nie zdążywszy wytłumaczyć, czym jest ta dobra nowina. Przy zmarłym znaleziono jednak niewielką książeczkę. Jeden z członków plemienia, na tyle znał słowo pisane, że mógł odczytać jej tytuł: „Dobra Nowina naszego Pana Jezusa Chrystusa”. Członkowie plemienia doszli do przekonania, że ta książeczka zawiera dobrą nowinę, o której nie zdążył im opowiedzieć nieznajomy. Zaczęto ją zatem uważnie ją czytać.

Stara z wyglądu książka zawierała treści jak najbardziej aktualne. To co fascynowało czytających była postać mężczyzny o ogromnej wewnętrznej energii i mocy, przy tym delikatnego i współczującego. Czytali o cudach, jakich on dokonał, uzdrawiając chorych i wskrzeszając umarłych. Byli zdumieni jego dobrocią, gdy ten pochylał się i przygarniał ludzi z marginesu życia, potępionych i odrzuconych przez innych. Zauroczeni pięknem jego nauki i mocą pytali, kim był ten nieznajomy przez, którego dotarła do nich dobra nowina. Oczywiście, nieznajomy był uczniem i naśladowcą Chrystusa- dochodzili do wniosku. A zatem, tam skąd przybył nieznajomy jest wielu uczniów, naśladowców Chrystusa. Byli ciekawi jak wygląda wspólnota ludzi, którzy kierują się tak wspaniałymi zasadami nauki Chrystusowej. Posłali więc jednego z nich, aby dokładnie zapoznał się z życiem tych wspólnot.

Wyprawa trwała bardzo długo. A gdy po kilku latach wysłannik powrócił do swoich współplemieńców pytaniom nie było końca. „Czy ci, którzy przyjęli Księgę kochają się wzajemnie?” „Czy żyją w pokoju między sobą?” Czy prowadzą proste, normalne życie?” „Czy są szczęśliwi?” „Czy są wolni?” Pytań było więcej, wszystkie je jednak można sprowadzić do jednego: Czy naśladowcy Chrystusa żyją według Księgi? Odpowiedź na to pytanie nie była prosta. Wysłannik zaczął swoja długą opowieść o wspólnotach chrześcijańskich, które odwiedził, starając się odpowiedzieć na wszystkie zadane pytania.

„W zasadzie znalazłem pięć rodzajów chrześcijan. Pierwsza grupa to chrześcijanami tylko z nazwy. Są to poganie, którzy zostali kiedyś ochrzczeni. Nie zachowują żadnych praw chrześcijańskich. Nie znają nauki Księgi i nie odgrywa ona żadnej roli w ich życiu. Druga grupa, to chrześcijanie z przyzwyczajenia. Znają naukę Księgi, akceptują, ale to nie ma żadnego wpływu na ich życie. Żyją tak, jakby nie znali nauki Księgi. Ich życie bardzo często jest przeciwne tej nauce. Trzecia grupa to ludzie, którzy cenią naukę Księgi i starają się żyć według niej. Robią wiele dobrego, ale wydaje się, że coś bardzo istotnego z nauki Księgi zagubili. Mają niewiele z ducha swego Mistrza. Czwartą grupę można nazwać praktykującymi chrześcijanami. Wygląda na to, że sercem przyjęli naukę Księgi. Są zatroskani o innych ludzi. Nie wstydzą się swego chrześcijaństwa. Są oni w niektórych miejscach prześladowani, co gorsze w niektórych społeczeństwach są traktowani obojętnie. Ostania, stosunkowo nieliczna grupa, którą bez wątpliwości mogę nazwać autentycznymi chrześcijanami. Są to ludzie uduchowieni, żyją według wskazań zawartych w Księdze. Są pogodni, szczęśliwi nawet w niesprzyjających okolicznościach życia. Życzliwie nastawieni do świata i bliźniego. Przy spotkaniu z nimi czułem, że spotykam samego Chrystusa.

Jezus rozpoczął swoją działalność, głoszenie Dobrej Nowiny w nazaretańskiej synagodze, w czasie sobotniej służby Bożej. W szabat odprawiano w synagodze modlitwy i czytano Pismo. Każdy Izraelita miał prawo wybrać tekst prorocki, odczytać i wyjaśnić. Na znak, że chce z tego prawa skorzystać, wstawał z miejsca. Tak uczynił Jezus. Podano Mu Księgę, a On wybrał fragment z księgi proroka Izajasza o czasach mesjańskich, odczytał go i powiedział, że te czasy już nastały. Rozpoczęła się era mesjańska. A zatem spełniają się oczekiwania tych czasów tzn. głosi się dobrą nowinę ubogim, więźniom wolność, niewidomym przejrzenie, uciśnionym wolność. Mylili się ci, którzy koncentrowali się na realizacji tych postulatów w rzeczywistości ziemskiej. Rzeczywistość mesjańska realizuje się w doczesności, w świecie materialnym, ale jej istotne przesłanie spełnia się w sferze ducha. Człowiek wewnętrznie przemieniony przemienia rzeczywistość doczesną na miarę bożych oczekiwań i ludzkich pragnień. Ubogim, którzy są biedni na różne sposoby, przychodzący Mesjasz przynosi bogactwo zbawienia i wieczności. Przynosi wyzwolenie. Różnego rodzaju obawy, lęki pętają nas wewnętrznie i zabierają radość.

Zaufanie Mesjaszowi daje człowiekowi pewność, że jest w dobrych rękach, nawet lęk przed śmiercią nie potrafi zmącić tej pewności. Mesjasz daje człowiekowi możliwość pełniejszego przejrzenia. Jawi się jako prawda, na drodze, na  której odnajdujemy najpełniejsze życie. Przyjęcie Mesjasza staje się początkiem naszego zbawienia i daje nam udział w radości i pokoju czasów mesjańskich.

Przypowieść zacytowana na wstępie przedstawia różne grupy ludzi, do których dotarła Dobra Nowina. Ale tylko ostatnia przyjęła w pełni ewangeliczne przesłanie i tylko dla niej tak naprawdę rozpoczęły się czasy mesjańskie. Wewnętrzna radość i pokój emanowały od tych ludzi i pociągały innych. Patrząc przez pryzmat tej przypowieści można pytać do jakiej grupy należymy i czy rzeczywiście nastały dla nas osobiście czasy mesjańskie. Napełnieni duchem czasów mesjańskich możemy przemieniać świat, mimo, że nieraz wydaje się, że nasz wysiłek nie wiele znaczy, gdy stajemy wobec ogromu zła, jakie nas otacza.

Starszy mężczyzna, spacerując brzegiem oceanu spostrzegł młodą kobietę, która zbierała z plaży wyrzucone przez sztorm rozgwiazdy i wrzucała je z powrotem do oceanu. „Co ty robisz?” – zapytał mężczyzna. „Wrzucam rozgwiazdy z powrotem do oceanu, za nim wzejdzie słońce i zabije je”- odpowiada. Starszy mężczyzna powiedział: „ Plaża ciągnie się kilometrami, a na niej leży tysiące rozgwiazd. Czy może to coś zmienić, gdy ty uratujesz niewielką liczbę tych stworzeń? Młoda kobieta, trzymając w ręku rozgwiazdę powiedziała: „Dla tej jednej mogę wiele zmienić”. I z tymi słowami wrzuciła rozgwiazdę do oceanu (z książki Nie ma innej Ziemi Obiecanej).

NA STRAŻY PRAWA

Bracia: Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami (1 Kor 12,12-14.27).

5 stycznia tego roku przed ołtarzem w kościele św. Krzyża stanęła spora grupa wiernych, do których kapłan zwrócił się tymi słowami: „Drogie siostry i bracia. Będziecie stać na straży budzącego się życia ludzkiego. Poprzez szczególną modlitwę i umartwienia pomożecie Kościołowi w walce z szatanem, namawiającym do zabicia dziecka poczętego. Niech każdy z was, posłuszny Duchowi Świętemu, który was natchnął do tego duchowego daru, bronić jednego ‘swojego dziecka’. Niech osłania je przed rękami zabójców; niech nad każdym adoptowanym dzieckiem będzie wasza modlitwa, Komunia św., post i ofiara, abyście w tym znajdowali radość i moc, i codziennie składali przez Jezusa Chrystusa duchowy dar – Duchową Adopcję”. Po słowach przyrzeczenia zgromadzeni razem z kapłanem odmówili modlitwę: „Panie Jezu, za wstawiennictwem Twojej Matki Maryi, która urodziła Cię z miłością oraz za wstawiennictwem św. Józefa, Człowieka Zawierzenia, który opiekował się Tobą po urodzeniu – proszę Cię w intencji tego nienarodzonego dziecka, które duchowo adoptowałem, a które znajduje się w niebezpieczeństwie zagłady. Proszę, daj rodzicom tego dziecka miłość i odwagę, aby pozostawili je przy życiu, które Ty sam mu przeznaczyłeś. Amen”.

Na owoce duchowej adopcji i modlitwy nie trzeba było długo czekać. Kilka dni później młoda matka, która miała już umówiony termin aborcji, po wzruszającej ceremonii duchowej adopcji w kościele postanowiła urodzić dziecko. Podobnych przypadków można znaleźć więcej na internetowej stronie Duchowej adopcji dziecka nienarodzonego. Wśród wielorakich form działalności Kościoła na rzecz nienarodzonych powstał ruch Duchowej adopcji. Wierni zobowiązuję się przed Bogiem i wspólnotą Kościoła przez dziewięć miesięcy otoczyć modlitwą i innymi praktykami religijnymi poczęte dziecko znane tylko Bogu. I rzeczywiście ta modlitwa czyni cuda, ratujące dziesiątki ludzkich istnień. Możemy powiedzieć, że ruch Duchowej Adopcji stoi na straży bożego prawa, a szczególnie przykazania „nie zbijaj”. Boże prawo chroni ludzkie życie od poczęcia aż do ostatniego tchnienia i otwiera perspektywę życia wiecznego. O tym Prawie mówią dzisiejsze czytania liturgiczne.

Pierwsze czytanie ukazuje zgromadzenie Ludu Bożego po powrocie z niewoli babilońskiej. Ezdrasz otworzył Księgę Prawa Mojżeszowego i zaczął czytać. Lud na znak szacunku powstał i podniósł ręce do góry, a po odczytaniu padł na twarz przed obliczem Pana. Zachowanie Prawa tej Księgi sprowadzało boże błogosławieństwo i było źródłem życia doczesnego i wiecznego. Prorok Nehemiasz pisze: „Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa”. Płakał, bo uświadomił sobie, że wiele razy łamał prawo Boże, buntował się i obrażał Boga. Widząc ten żal i wolę poprawy Nehemiasz w imieniu Boga mówi: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją waszą”. Żal za niewierność prawu Bożemu i wola zachowania go w naszym życiu jest zaproszeniem do stołu uczty niebieskiej i zapowiedzią nieogarnionej bożej radości.

Cztery wieki później Jezus rozpoczął nauczanie w synagodze rodzinnego miasta Nazaret. Każdy Izraelita miał prawo wybrać fragment Prawa (Tory), odczytać i wyjaśnić. Jezus wybrał mesjański fragment z księgi proroka Izajasza: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Jezus skomentował ten fragment tymi słowami: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A zatem w Nim spełniły się wszystkie zapowiedzi prorockie o czasach mesjańskich. Jezus jest zapowiadanym Mesjaszem, w którym człowiek odnajduje jedyny i niepowtarzalny przystęp do Boga, odnajduje pełnię życia.

Podczas każdej Mszy św., uroczyście odczytujemy słowo Boże. W Instrukcji do Mszału Rzymskiego czytamy: „Kiedy czytane jest Pismo Święte, sam Bóg przemawia do swojego ludu, a Chrystus obecny w swoim słowie, głosi Ewangelię”. Przez Pismo święte poznajemy głębię zbawczej miłości Boga. W bliskości ołtarza eucharystycznego, to słowo ma szczególną wymowę. We wspomnianej wcześniej Instrukcji do Mszału czytamy: „Słowo Boże prowadzi nas do stołu Eucharystycznego, przez który mamy dostęp to wielkich dzieł Bożych, a przede wszystkim zbawczej śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Przez nasze zjednoczenie z Jezusem w Jego ofierze dla Ojca jesteśmy głębiej włączeni w życie Boże”. W czasie Mszy św. kapłan mówi: „Oto wielka tajemnica wiary”. Wierzymy, że Msza się jest nie tylko wspomnieniem, ale uobecnieniem śmierci i zmartwychwstania, wierzymy, że Chrystus jest obecny pod postacią chleba i wina, wierzymy, że jest on dla nas pokarmem na drodze ku wieczności. Trzeba prosić o łaskę wiary, ale nieraz Bóg w nadzwyczajny sposób umacnia naszą wiarę, jak to miało miejsce w Jarosławiu.

Wydarzenie to jest opisane w „Nowinach 24”.  W piątek, 28 grudnia 2012 r. poranną mszę świętą w bazylice Matki Bożej Bolesnej w Jarosławiu odprawiał o. Lucjan Sobkowicz. W czasie liturgii z figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa, znajdujących się w ołtarzu głównym kościoła bez żadnej ingerencji człowieka i jakichkolwiek czynników zewnętrznych spadły korony. Widzieli to zakonnicy i około 50 osób zebranych w kościele. O. Lucjan jest przekonany, że była to odpowiedź na jego modlitwy. Chciał on wymienić stare, zniszczone korony i ufundować nowe, ale klasztoru nie było na to stać. Mówi o tym tak: „Dlatego wieczorem 27 grudnia poszedłem do kaplicy i zacząłem się modlić. Powiedziałem: Matko Boża, jeżeli nie chcesz tych starych koron, daj znak i sama znajdź na nie pieniądze, bo ja nie mam skąd ich wziąć”. O. Lucjan mówi, że nie musimy wierzyć, że to był cud, ale to wydarzenie wydało cudowne owoce, ożywienie religijne. A ponad to ludzie ofiarowali tyle srebra i złota, że wystarczy na nowe korony. O. Lucjan mówi: „Maryja potrzebowała gestu, wyrazu miłości. Nie samego srebra i złota, bo na to jest zbyt pokorna. Chciała być jeszcze bardziej obecna w naszym życiu, przypomnieć o tym, że tu jest i się o nas troszczy. A nas, pracujących tu braci zmobilizować do szerzenia jej kultu. To już się udało, bo do klasztoru zgłaszają się modlący się tu wierni, którzy dzięki wstawiennictwu Maryi doświadczyli łask. Trzy osoby zostały uzdrowione z nowotworów m.in. płuc i trzustki. Jedna z nich, mieszkanka os. Armii Krajowej przyniosła dokumentację medyczną, m.in. zdjęcia rentgenowskie i oświadczenie lekarskie kwalifikujące jej przypadek, jako cud” (z książki Bóg na drogach naszej codzienności).

NIEZMIENNOŚĆ PRAWA BOŻEGO

W sztuce Szekspira „Henryk VI” jeden z negatywnych bohaterów mówi: „Pierwszą rzeczą jaką powinniśmy zrobić, to pozabijać prawników”. Świat bez prawa, to wymarzony świat dla przestępców, złodziei i morderców. Prawdopodobnie tak urządzony świat nie miałby szans przetrwania. Prawo jest konieczne, ale w niektórych sytuacjach wykorzystywane i naciągane przez prawników sprawia, że nieraz się zastanawiamy, czy aby bohater ze sztuki Szekspira nie miał racji. Szczególnie tu w Ameryce można sądzić za wszystko i o wszystko. Odnoszę nieraz wrażenie, że prawo stoi po stronie wpływowych grup etnicznych i ludzi bogatych. Niezależnie od tego, jak sprawa się potoczy, adwokat jest zawsze wygrany. Nawet w tak absurdalnym procesie jaki miał miejsce kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych. Otóż dorosła córka, oczywiście wraz z adwokatem, zażądała od swoich, niezbyt urodziwych rodziców milionowego odszkodowania. Za co? Za to, że odziedziczyła po nich podobną urodę. Tłumaczyła, że z tego powodu trudno jest znaleźć jej partnera, a ma to bardzo negatywny wpływ na jej życie. Rodzice mogli sobie zdawać sprawę, że istnieje prawdopodobieństwo dziedziczenia cech wyglądu zewnętrznego. A jednak zdecydowali się mieć dziecko. I na tym, zdaniem adwokata wynajętego przez córkę, polega ich wina. Adwokat musiał się pewnie wiele napracować, aby udowodnić tę winę. Niewykluczone jednak, że się mu to udało.

Prawo stanowione przez ludzi im bardziej odbiega od prawa bożego, tym bardziej zmierza w stronę absurdu. Od samych początków swego istnienia człowiek odnajdywał w Bogu normy swego postępowania. Psalmista pisał o tym prawie: „Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości. Jego słuszne nakazy radują serce, jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy”. Pięć pierwszych ksiąg Starego Testamentu w języku hebrajskim nazwano Torą, co znaczy „instrukcje”, „pouczenia”. W czasach Nowego Testamentu Torę określano jako „Prawo”. Prawo zawierało wskazówki jak prowadzić pełne i święte życie według bożego planu stworzenia. Tora miała status obowiązującego prawa, ponieważ było to słowo Boga. Tora zajmowała szczególne miejsce w świątyni Jerozolimskiej, tam też uroczyście odczytywano ją ludowi.

W roku 586 przed narodzeniem Chrystusa władca babiloński, Nabuchodonozor zdobył Jerozolimę, zburzył Świątynię i uprowadził do niewoli najznamienitszą ludność oraz młodzież. Dla Narodu Wybranego rozpoczął się okres tzw. niewoli babilońskiej. W roku 539 przed narodzeniem Jezusa król perski Cyrus II zdobył Babilon i zezwolił Żydom na powrót do ziemi ojców oraz na odbudowę Świątyni Jerozolimskiej. W czasie odbudowy Świątyni odnaleziono zwój Tory. Ten moment jest opisany w Księdze Nehemiasza. „Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi na placu przed Bramą Wodną od rana aż do południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy rozumieli; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa. Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę przed oczyma całego ludu, znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud się podniósł. I Ezdrasz błogosławił wielkiego Pana Boga; a cały lud podnosząc ręce odpowiedział: ‘Amen! Amen!’. Potem pokłonili się i upadli przed Panem na kolana, twarzą dotykając ziemi”. Prawo Mojżeszowe, Tora regulowała całość życia jej wyznawców zarówno w zakresie religijnym jak i cywilnym. Centrum życia religijnego przeniosło się do synagog, gdzie Tora była komentowana i wyjaśniana przez uczonych w Piśmie.

W czasie sobotniego nabożeństwa w synagodze, Jezus wziął Księgę, odczytał jej fragment i powiedział: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. Potwierdzeniem, że Pismo się wypełniło w Nim było Jego wcielenie, Jego życie, Jego śmierć i zmartwychwstanie. Jego zachowanie, spotkania z ludźmi, wspaniałe nauczanie, pokorne przyjęcie cierpienia, niezwykle cuda świadczą o prawdzie jego słów wypowiedzianych w synagodze. A zatem w Chrystusie najpełniej odnajdujemy prawo, w świetle, którego możemy prowadzić mądre i święte życie zgodnie z bożym zamysłem stworzenia. W każdą niedzielę wspólnota Kościoła gromadzi się na sprawowanie Eucharystii, która w pewnym sensie przypomina scenę z zacytowanej na wstępie Ewangelii. W dzisiejszym świecie Kościół jest mistycznym Ciałem Chrystusa. Chrystus jest głową a my członkami. Prawa i nakazy, które się spełniły w Chrystusie są niezmienne i pewne. Mamy być świadkami tej prawdy. W świecie pełnym zagrożeń i problemów, Chrystus jest źródłem mocy i nadziei. Świadcząc o Jego prawdzie możemy być pewni, że zawsze stoimy po właściwej stronie, i że nie pobłądzimy w życiu.

W czasie II wojny światowej papież Pius XII napisał encyklikę „O Kościele: Mistycznym Ciele Chrystusa”, w której mówi o ogromnej miłości, którą Chrystus obdarza członków swego Mistycznego Ciała. Napełnieni tą miłością winniśmy nawzajem okazywać sobie tę miłość. To piękne nauczanie zetknęło się ze potwornościami hitlerowskiego nazizmu. W tej konfrontacji nie zabrakło ludzi, którzy dawali świadectwo prawdzie Chrystusowej. Należał do nich katolicki biskup Munster, kardynał Klemens von Galen. Biskup odważnie przeciwstawiał się nazistom nazywając ich „nowym pogaństwem”. Hitlerowcy obawiali się aresztować hierarchę, ponieważ cieszył się ogromnym poparciem wśród wiernych. W swoich dziennikach minister propagandy Trzeciej Rzeszy Josef Goebbels pisał, że gdy Rzesza odniesie ostateczne zwycięstwo, to wtedy władze raz na zawsze zajmą się niepokornym biskupem. Pod koniec wojny wzmogły się bombardowania. Miasto zostało zniszczone, w tym także katedra. Biskup stracił wszystko. Po zakończeniu wojny został wezwany do Rzymu, gdzie otrzymał godność kardynalską.

Po powrocie z Rzymu do Munster w marcu 1946 roku, jak prorok Ezdrasz stanął pośrodku ruin miasta i katedry, a wokół niego zgromadziło się ponad 50,000 ludzi, aby go przywitać i słuchać jego nauczania. Kardynał bardzo wyraźnie i stanowczo wskazał na zło jakie się dokonało z powodu zlekceważenia prawa bożego i wzywał do przyjęcia Chrystusa, w którym wypełniło się boże prawo. Wierność temu prawu uchroni ludzkość przed podobnymi tragediami. Wzywał do wierności Chrystusowi niezależnie od okoliczności w jakich się znajdziemy. Tę postawę zawarł w swoim zawołaniu biskupim: „Nie z powodu chwały i nie z powodu lęku”. Co znaczy, że nie można rezygnować z zachowania prawa bożego ze względu na ludzką chwałę i zaszczyty i nie możemy rezygnować z prawdy bożej ze względu na lęk, strach. To zawołanie powinno być wyznacznikiem życia każdego chrześcijanina (z książki W poszukiwaniu mądrości życia).

ŚWIĘTY HIERONIM

Ewangelie należą do najważniejszych ksiąg Pisma Świętego. Ostateczny ich kształt był uwieńczeniem pewnego procesu. Na początku były słowa i czyny Jezusa. Apostołowie uwierzyli Chrystusowi i posłuszni Jego poleceniu wyruszyli w świat, aby głosić Dobrą Nowinę. Głosicielom Ewangelii chodziło nie tyle o opowiedzenie dokładnej historii życia Jezusa, co przekazanie Jego nauki i czynów tak, aby słuchacze uwierzyli, że Jezus jest Mesjaszem i Bogiem. Na pewnym etapie pojawiła się potrzeba spisania słów i czynów Jezusa. Przy spisywaniu nie chodziło o odnotowanie wszystkich słów i o utrwalenie na piśmie wszystkich relacji o czynach Jezusa według ich chronologicznego następstwa, z dokładnym uwzględnieniem topografii poszczególnych wydarzeń. Zarówno ci, którzy przekazywali ustnie Dobrą Nowinę, jak i ci, którzy ją utrwalali na piśmie, dokonywali specyficznej selekcji czynów i słów Jezusa, zmieniali niekiedy chronologiczno-topograficzne ramy tych słów i czynów, mając wciąż na uwadze potrzeby i możliwości poznawcze pierwszych chrześcijan. Nauczającym towarzyszyła ciągle ta sama troska, aby słuchacze uwierzyli i przylgnęli do Jezusa. Próby spisania Dobrej Nowiny były podejmowane wiele razy i przez wielu autorów. Cztery spośród spisanych Ewangelii Kościół uznał za natchnione i włączył je do ksiąg Pisma świętego. Jedną z nich jest Ewangelia św. Łukasza, której fragment zacytowałem na wstępie.

Dobra Nowina miała być głoszona całemu światu, stąd też pojawiła się konieczność przekładów na różne języki. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa pojawiło się wiele tłumaczeń na powszechnie używany w cesarstwie rzymskim język łaciński. Jednak w tych tłumaczeniach było wiele rozbieżności. Aby te wszystkie sprawy uporządkować św. Hieronim na polecenie papieża Damazego dokonał korekty i tłumaczenia Biblii z oryginałów. Św. Hieronim bardzo solidnie przygotował się do tłumaczenia. Zgromadził wszystkie dostępne tłumaczenia, porównał teksty, zasięgał rady specjalistów, nawet rabinów, uczył się języków. „Książę tłumaczy” posiadał geniusz językowy. Święty tekst wychodzący spod jego ręki jest piękny literacko i pozbawiony dopisków i błędów. Od samego początku jego przekłady zostały przyjęte przez papieża Damazego i Kościół Rzymu. Tłumaczenie Biblii przez św. Hieronima stało się a oficjalną wersją Biblii Kościoła rzymskiego. Tłumaczenie to nazwano Wulgatą, co znaczy z języka łacińskiego „rozpowszechniona”, „ogólnie znana”. Sobór trydencki w roku 1592, po niewielkich poprawkach także przyjął Wulgatę, jako oficjalną wersję Biblii Kościoła rzymsko-katolickiego.

Św. Hieronim urodził się około 345 r. w rodzinie chrześcijańskiej w małym miasteczku dalmackim Strydonie, na obszarze obecnej Chorwacji. Troje jego rodzeństwa obrało drogę życia zakonnego. Ojciec Hieronima wysłał, wybitnie uzdolnionego i pobożnego syna do słynnej szkoły gramatyki i retoryki w Rzymie. Nauczycielem Hieronima był Aeliusz Donatus, który zapoznał ucznia z dziełami wielkich łacińskich klasyków, szczególnie Cycerona i Wergiliusza. W liście do Eustachii Hieronim wyznał, że jego życie nie różniło się od życia ówczesnej młodzieży. Było lekkie i swobodne. Z listu wynika, że swoje późniejsze, ascetyczne życie traktował jako pewnego rodzaju zadośćuczynienie za grzechy młodości. Nie były to jednak wielkie przewinienia, skoro dopuszczono go wtedy do chrztu. W tamtych czasach bardzo często odkładano chrzest na czas dojrzałości, kiedy to kandydat do chrztu był w stanie dokonać osobistego wyboru.

Po ukończeniu szkoły Hieronim udał się do Trewiru, gdzie na dworze cesarza Walentyniana I rozpoczął błyskotliwą karierę urzędniczą. W Trewirze Hieronim i jego przyjaciel Bonos usłyszeli wezwanie do poświęcenia się ideałowi życia zakonnego. Święty zrezygnował z kariery urzędniczej na dworze cesarskim i przeniósł się do Akwilei, nad brzegami Adriatyku, gdzie biskup Walerian gromadził wokół siebie błyskotliwą grupę kapłanów i uczonych chrześcijańskich. Hieronim nie pozostał tam długo. Gnany wewnętrznym przymusem postanowił wyjechać do Ziemi Świętej. Po drodze zatrzymał się w Antiochii, gdzie miał tajemniczy sen, w którym usłyszał głos: „Sam siebie okłamujesz, gdyż jesteś bardziej cycerionianinem niż chrześcijaninem”. Właśnie wtedy rozczytywał się w dziełach Cycerona, sławnego filozofa i mówcy rzymskiego. Poruszony tym napomnieniem z nieba udał się na pustynię, na południe od Aleppo. Spędził tu swój pustelniczy „nowicjat”, pogłębiając znajomość hebrajskiego dla lepszego zrozumienia Pisma świętego. Jego listy z pustelni rozsławiły jego imię na Zachodzie. Po dwóch latach pustelniczego życia Hieronim powrócił do Antiochii, gdzie w wieku 32 lat przyjął święcenia kapłańskie.

W drodze powrotnej do Europy zatrzymał się w Konstantynopolu, gdzie spotykał się patriarchą św. Grzegorzem z Nazjanzu. Z uwagą słuchał jego nauk. W roku 382 Hieronim udał się do Rzymu na synod. W Rzymie stał się powiernikiem, a później sekretarzem, blisko osiemdziesięcioletniego papieża św. Damazego. Papież Damazy nakazał mu przetłumaczenie Pisma świętego. Rzecz ciekawa, dawny pustelnik stał się duchowym kierownikiem znaczących Rzymianek z arystokracji. Wśród nich była bogata arystokratka Paula. To zaangażowanie duszpasterskie stało się powodem plotek, które wykorzystano przeciw niemu po śmierci papieża Damazego. Doszły do tego jeszcze spory z miejscowym duchowieństwem, w konsekwencji czego św. Hieronim opuści Rzym.

Po licznych przygodach dotarł do Betlejem. Dzięki pomocy finansowej Pauli wystawił klasztor męski, w którym zamieszkał oraz klasztor żeński, gdzie przełożoną została św. Paula. Przyjaźń Hieronima z Paulą można by porównać do więzi, jaka łączyła św. Franciszka Salezego i Joannę de Chantal, czy św. Franciszka z Asyżu ze św. Klarą. Są to tajemne więzi duchowe, jakby ponad naturą cielesną. W Betlejem Hieronim oddał się niezwykłej aktywności literackiej i egzegetycznej. Rozpoczął przekład hebrajskiej Biblii. W roku 405 przekład był już gotowy.

Spokojny i twórczy czas Świętego został zakłócony przez najazdy barbarzyńców. 31 grudnia 406 roku Wandalowie i Alanowie przerwali linię obronną legionów rzymskich. Niepokojące odgłosy tych ważnych wydarzeń dotarły też do Ziemi Świętej. Hieronim z niepokojem czekał na dalszy rozwój wydarzeń. A wieści były coraz tragiczniejsze. 24 sierpnia 410 roku Rzym został zdobyty przez barbarzyńców. Dla Hieronima był to bolesny cios. Pisał: „Mój głos gaśnie. Szloch odbiera mi słowa. Upadło Miasto, które podbiło świat. Ginie zarówno z głodu jak i od miecza… Chciałem dziś studiować Ezechiela, lecz w chwili, gdy zacząłem dyktować, pomyślałem o katastrofie Zachodu i musiałem zamilknąć, odczuwając, że nadszedł czas płaczu…”

Ostatnie lata życia Hieronima znaczone są bolesnymi doświadczeniami. Umierał jego przyjaciel biskup Jan Jerozolimski. Zmarła także Eustachia, córki Pauli, którą Hieronim kochał jak własne dziecko. Doszło do tego jeszcze zburzenie przez pelagianistów klasztoru, który założył wraz z Paulą. W ten sposób mniszki zapłaciły straszliwą cenę za walkę Hieronima z herezją pelagiańską. Hieronim zmarł 30 września 419 roku w mieście, gdzie narodził się Mesjasz. Umarł przy pracy, pisząc komentarz do Księgi proroka Jeremiasza (z książki Wypłynęli na głębię).

ZAKURZONA KSIĘGA

Bez wątpienia Biblia jest najpopularniejszą księgą ludzkości. Jej popularność można mierzyć wymiernymi liczbami: jest najpoczytniejszą książką w świecie, przełożona na 1280 języków, liczba przekładów sięga 1100, liczbę wydanych egzemplarzy szacuje się na miliard i wzrasta ona w roku o około dwa miliony, ma największe oddziaływanie na życie społeczne, stała się inspiracją największej liczby dzieł artystycznych, wniosła największy wkład moralny, obyczajowy i kulturowy w życie licznych narodów. I tak można by wyliczać prawie w nieskończoność. Zapewne dopełnieniem tego długiego ciągu będą wypowiedzi znanych i mniej znanych ludzi.

Oto kilka z nich: „Biblia daje nam ostateczną znajomość, jakiej uczony nie może poznać. W Jezusie Chrystusie jest rzeczywiście ukryte całe bogactwo mądrości i wiedzy. Zdobycie tej mądrości jest celem mego życia / prof. Hans Rohrbach de Mayence/. „Mamy dwa objawienia: stworzenie i Pismo Święte. One oba zadziwiają człowieka. Studiuję z zachwytem, od sześćdziesięciu lat, wspaniałą księgę natury i te długie studia potwierdzają moją pewność, iż te dwa źródła świadectw są w pełni zgodne” / biofizyk Henri Devaux/. „Chociaż świat idzie naprzód, chociaż różne dziedziny poznania ludzkiego rozwijają się nadzwyczaj, nic nie zastępuje Biblii, która jest podstawą każdej kultury i każdej edukacji. Jeśli znalazłbym się w więzieniu, do którego mógłbym wziąć tylko jedną książkę, wybrałbym Biblię / niemiecki poeta Goethe/. „Jest jednak księga. Zawiera całą mądrość ludzką wyjaśnioną przez mądrość Bożą; księga, którą generacje ludzkie nazywają Biblią. Jest to księga najbardziej filozoficzna, jak najbardziej popularna, jak najbardziej wieczna – jest to Pismo Święte. Obsiewajcie więc pola Ewangelią /francuski pisarz Victor Hugo/. I tutaj też ciąg wypowiedzi byłby bardzo długi, ale nie on jest najważniejszy w tych rozważaniach. Najważniejsze jest miejsce Biblii w naszym życiu osobistym: czy jest ona dla nas księgą życia, czy też zakurzonym rekwizytem w gustownie i pobożnie umeblowanym mieszkaniu.

Protestancki teolog Bernard Ramm napisał: „Ponad tysiąc razy rozbrzmiewał już dzwon żałobny nad Biblią, formował się kondukt, wypisywano tablicę nagrobną, odczytywano mowę pogrzebową. Rzekomych zwłok nigdy jednak nie było w trumnie. Żadnej innej księgi tak nie siekano, nie krojono, nie przesiewano, nie oceniano, nie oczerniano. Jakaż idea z filozofii, religii, psychologii, beletrystyki klasycznej i współczesnej była przedmiotem tak zmasowanego ataku, jak Biblia? Ataku tak zajadłego i pełnego sceptycyzmu? Tak gruntownego i pełnego erudycji? Kwestionującego każdy rozdział, linijkę i założenie? Biblia wciąż jest miłowana przez miliony, czytana przez miliony i studiowana przez miliony.” O tej miłości do Biblii mówi pierwsze czytanie na dzisiejszą niedzielę z Księgi Nehemiasza. Opisana scena miała miejsce po powrocie Narodu Wybranego z niewoli babilońskiej, która to niewola była po części efektem lekceważenia prawa Bożego zawartego w Biblii. „Kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo przed zgromadzenie, w którym uczestniczyli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety oraz wszyscy inni, którzy byli zdolni słuchać. I czytał z tej księgi na placu przed Bramą Wodną od rana aż do południa w obecności mężczyzn, kobiet i tych, którzy rozumieli; a uszy całego ludu były zwrócone ku księdze Prawa”. Lud słuchał cały dzień tego Prawa i płakał. Pod koniec dnia prorok Nehemiasz powiedział do słuchających: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie napoje słodkie, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Panu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest ostoją waszą”.

Cztery wieki później Jezus przyszedł do Nazaretu, gdzie się wychował i w dzień szabatu udał się do synagogi. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Jezus powstał i zaczął czytać: „Rozwinąwszy księgę natrafił na miejsce, gdzie było napisane: ‘Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: ‘Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli’. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego”. Słuchanie i podziwianie Słowa Bożego to pierwszy etap na drodze naszej wiary. Trzeba to słowo przyjąć, a wtedy stanie się ono miejscem naszego spotkania z Bogiem i Mesjaszem. O tych, którzy przez słowo Boże odnaleźli w Chrystusie Mesjasza Boga św. Paweł pisze: „Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, aby stanowić jedno ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne członki. Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami”.

Można przytoczyć wiele przypadków, kiedy to lektura Biblii stała się bezpośrednim impulsem szukania i odnalezienia Boga. Oto jedna z tych historii. Św. Augustach w „Wyznaniach” opisuje swoje nawrócenie, które ostatecznie dokonało się pod wpływem słów Pisma Świętego. W czasie swych studiów w Kartaginie jako siedemnastoletni chłopiec pogrążył się w złudnych przyjemnościach pogaństwa. Szybko zmęczony powierzchownym, krzykliwym życiem szukał ukojenia wśród wyznawców manicheizmu. Aż pewnego dnia, płacząc pod wpływem wewnętrznego wzburzenia, wybiegł do ogrodu. Wtedy usłyszał z sąsiedniego ogrodu śpiew dziecka, które powtarzało słowa: „Tolle, lege! – Weź, czytaj!” Augustyn odniósł te słowa do siebie, odczytując je jako znak z nieba. Powrócił do domu, sięgnął po Pismo Święte, a jego wzrok padł na słowa z Listu św. Pawła do Rzymian: „Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom”. To był bardzo ważny moment w jego nawróceniu. Zerwał z dotychczasowym, grzesznym życiem i całym sercem przylgnął do Chrystusa. W Wigilię Wielkanocy roku 387 r. przyjął chrzest z rąk biskupa Ambrożego.

Nie wystarczy raz w życiu przeczytać Biblię. Do niej trzeba ciągle wracać. Św. Grzegorz Wielki powiedział: „Pismo Święte rośnie wraz z czytającym”. Jeśli czytam Pismo Święte jako dziecko, to Słowo Boże przemawia do mnie jako do dziecka. A kiedy jesteśmy dorośli Biblia przemawia do mnie jak do dojrzałego człowieka. Lektura Biblii jest modlitwą i powinna być czytana w tym duchu.  Rozważania zakończę modlitwą Kard. Martiniego: „Maryjo, Matko zawierzenia i kontemplacji; Ty zachowywałaś w swoim sercu Słowa, postawy i gesty Jezusa, rozważałaś je, przyjmowałaś z pokorą i odwagą w swoim życiu; pomóż nam czytać, medytować i kontemplować Słowo Boże, aby poruszało nas do głębi. Uproś nam zdolność odkrywania przemieniającej potęgi Pisma Świętego, w którym Zmartwychwstały Chrystus żyje w mocy Ducha Świętego, objawia się każdemu z nas otwierając najtajniejsze drzwi naszych serc, wchodząc w najskrytsze zakamarki naszej świadomości, napełniając nas wolnością, pogodą ducha, cichością i pokojem.

 Duchu Święty, Boże! Oświeć nas Słowem, spraw, abyśmy brali Je poważnie i we wszystkich naszych doświadczeniach byli otwarci na to, co Ono objawia, byśmy Mu zaufali w naszym życiu i pozwolili Mu działać w nas według bogactwa Jego potęgi. Amen (Kurier Plus, 2019).

CZAS ZAWODZENIA I RADOŚCI

Bóg zawarł z Narodem Wybranym przymierze na górze Synaj, obiecując im opiekę, pod warunkiem, że zostaną wierni przymierzu i nie będą skłaniać się ku obcym bożkom. W przeciwnym razie dosięgnie ich kara. I tak rzeczywiście się działo. Jednak Bóg posyłał swoich proroków, aby upominali naród, gdy ten odchodził od Jego prawa. Jednym z tych proroków był Jeremiasz. Przez niego to Bóg zapowiedział ludowi judzkiemu, że z powodu bałwochwalstwa, ignorowania głosu proroków, wzywających do nawrócenia odda ich ziemię we władanie króla babilońskiego na siedemdziesiąt lat, a ich samych wtrąci do niewoli. Na spełnienie proroctw nie trzeba było długo czekać. Król babiloński Nabuchodonozor zdobył Judę. Tysiące ludzi zginęło w walce lub zostało zdziesiątkowanych przez choroby. Resztę uprowadzono do niewoli. Psalmista tak pisał o tych czasach: „Nad rzekami Babilonu – tam myśmy siedzieli i płakali, kiedyśmy wspominali Syjon. Na topolach tamtej krainy zawiesiliśmy nasze harfy. Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica! Niech język mi przyschnie do podniebienia”. Wraz z karą przyszło opamiętanie. A Bóg łaskawie wejrzał na pokutę i skruchę narodu.

Król Persji Cyrus II Wielki zdobył Babilon i około roku 538 przed narodzeniem Chrystusa wydal dekret, który zezwolił Żydom na powrót do swojej ojczyzny oraz nakazywał odbudowę świątyni, na którą przekazał fundusze i materiały. I tak spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Gdy upłynie dla Babilonu siedemdziesiąt lat, nawiedzę was i spełnię na was swoją obietnicę, że sprowadzę was z powrotem na to miejsce”. Żydzi powracali zasadniczo do swojej ojczyzny w trzech grupach. W ostatniej z nich był Ezdrasz, o którym słyszymy w pierwszym czytaniu na dzisiejszą niedzielę. Był on kapłanem i pisarzem, który nawoływał do wiary w jedynego Boga i wierności Jego Prawu. Odbudowano świątynię i mury Jerozolimy. Naród cieszył się świątynią i swoim miastem. Wtedy to kapłan Ezdrasz przyniósł Prawo i zaczął czytać: „Pisarz Ezdrasz stanął na drewnianym podwyższeniu, które zrobiono w tym celu. Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu – znajdował się bowiem wyżej niż cały lud; a gdy ją otworzył, cały lud powstał. I Ezdrasz błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud, podniósłszy ręce, odpowiedział: ‘Amen! Amen!’ Potem oddali pokłon i padli przed Panem na kolana, twarzą ku ziemi”. Cały naród zrozumiał, jak cenne jest przymierze z Bogiem i zachowanie jego przykazań: „Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa”.

Pośród wielu proroctw Starego Testamentu jest jedno, najważniejsze, które przewija się prawie we wszystkich księgach Pisma Świętego. Jest to proroctwo o przyjściu Mesjasza. Najbardziej ono wybrzmiewa u proroka Izajasza, który zapowiada przyjście Mesjasza i początek Nowego Ludu Bożego. Jego to księgę wziął Jezus, gdy odwiedził rodzinny Nazaret i udał się do miejscowej synagogi. Jezus przeczytał fragment z tej księgi: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Było to wyraźne odniesienie do Mesjasza. Jezus zwinął księgę i powiedział, że to w Nim spełnia się to proroctwo: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. W Chrystusie Bóg zawarł nowe przymierze z Nowym Ludem, przymierze, którego najważniejszym przykazaniem jest przykazanie miłości, które zostało uwiarygodnione śmiercią na Golgocie i zmartwychwstaniem Chrystusa.

Przez chrzest stajemy się uczestnikami przymierza z Bogiem i członkami Nowego Ludu Bożego. Możemy powiedzieć, że zachowanie lub niezachowanie praw nowego przymierza swoimi konsekwencjami może przypominać przymierze Starego Testamentu. Łamanie praw tego przymierza, w tym najważniejszego prawa miłości, bardzo często owocuje negatywnymi skutkami w rzeczywistości doczesnej, nie mówiąc już o wiecznej. Często odchodzimy od tego przymierza i jego praw. Aż przychodzi moment, który może być odbierany jako kara i wtedy uświadamiamy sobie w jak trudną i bolesną popadliśmy niewolę. I wtedy może się powtórzyć historia, o której słyszymy w pierwszym czytaniu: „Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa”. Gdy zapłaczemy nad swoją niewolą, wtedy w naszym życiu spełniają się słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii: „abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana”.

Podobne historie mogą mieć miejsce w dziejach całych narodów. Ale wtedy na płacz, o którym mówi pierwsze czytanie trzeba czekać dłużej. Dla przykładu popatrzmy na niektóre kraje europejskie, których tożsamość ma chrześcijańskie korzenie. W ostatnim czasie we Francji z premedytacją uszkodzono i sprofanowano trzy kościoły. W hiszpańskiej Maladze na murach czterech kościołów katolickich wymalowano hasła proaborcyjne i zniszczono urządzenia kościelne. W Belgii zniszczono żłóbek wystawiony przed jednym z kościołów na czas Bożego Narodzenia, a w bawarskim Neumarkt nieznani sprawcy sprofanowali cmentarz. Powyrywali z grobów drewniane krzyże i wbili je odwrotnie w ziemię. Centrum Obserwacji Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie zbadało i udokumentowało w 2011 roku 180 przypadków braku tolerancji oraz dyskryminacji chrześcijan. Z informacji tych wynika, że 85 proc. tzw. „przejawów nienawiści” skierowanych jest przeciwko chrześcijanom. Wśród krajów, w których często dochodzi do dyskryminacji wyznawców Chrystusa, wymienia się Francję, niegdyś „pierwszą córę Kościoła”.

Ortodoksyjny, praktykujący Żyd prof. Joseph Weiler, syn rabina, wykładowca prawa europejskiego na New York University Law School autor książki „Chrześcijańska Europa” mówi: „W 2003 r. toczył się spór o to, czy w projektowanej konstytucji Unii Europejskiej powinno znaleźć się odwołanie do chrześcijańskich korzeni Europy. Moim zdaniem, takie odniesienie powinno było zostać przyjęte. Jednak twórcy dokumentu eksponowali to, co uważane jest za dziedzictwo rewolucji francuskiej. A przecież wszyscy wiemy, że tym, co czyni Europę czymś wyjątkowym, jest syntezą tradycji Aten i Jerozolimy oraz Rzymu i Paryża. Chrześcijaństwo jest wielką cywilizacją i kulturą, z którą w naturalny sposób złączona jest cała cywilizacja europejska. Jak więc można zrozumieć Europę i jej tożsamość, wykluczając chrześcijaństwo?” Bronił on także skutecznie krzyża przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka”.

Premier Francji Manuel Valls oświadczył, że islam jest szansą dla Francji, gdyż jest on religią tolerancji, szacunku, religią oświecenia i przyszłości”. Prognozy demograficzne mówią, że Francuzi będą mniejszością we własnym kraju. Łatwo sobie wyobrazić, jak sterroryzowani Francuzi ubrani w burki w rytm praw szariatu będą bić pokłony. Nie jestem pewien, czy otrzymają od Boga szansę powrotu, jak Izraelici do swojej świątyni, paryskiej katedry Notre-Dame i z płaczem dziękować Bogu za Dobrą Nowinę, która ogłosił Jezus w swojej rodzinnej synagodze. Może pozostać tylko krzyk rozpaczy (Kurier Plus, 2019).

ON JEST OBOK NAS

Nowojorskie cmentarze przypominają bardzo często piękne parki. Jest w nich wiele kwitnących drzew i krzewów. Pięknie wystrzyżone trawniki z klombami kolorowych kwiatów. Niewielkie jeziorka a w nich lilie wodne, pływające łabędzie i dzikie gęsi. W jednym z nich w Greenwood na Brooklynie w Memoriał Day (Dzień Pamięci) organizowany jest koncert muzyki poważnej. Bardzo często słuchacze siedzą na zielonej murawie między pomnikami, jak na pikniku. Może z powodu takiej atmosfery lubię spacery cmentarnymi alejkami. Nie mniej ważnym, a może nawet ważniejszym powodem są pomniki z różnymi napisami, najczęściej wyrażającymi życiową mądrość, która na różne sposoby usiłuje przezwyciężyć przemijanie i śmierć. Z takich spacerów zrodziła się jedna z moich książek- albumów „Ogrody nadziei”.

Często odwiedzam pobliski cmentarz Mont Olivet na Maspeth, NY. Pierwsze moje spacery miały miejsce ponad trzydzieści lat temu. Jest on dla mnie biblioteką otwartych ksiąg, które zamknęło wieko trumny. W czasie modlitewnych spacerów czytam te księgi zapisane życiem moich przyjaciół, znajomych i parafian. Czytanie tych ksiąg w czasie spaceru ustawia we właściwej perspektywie całe nasze życie, nasze zabieganie, nasze urazy, nasze walki, nasze relacje z bliźnimi, naszą chęć chorobliwego przypodobania się przełożonym i zwierzchnikom. Świadomość, że wszystko to stanie się prochem pozwala piękniej i mądrzej przeżyć każdy darowany nam dzień wypełniony słońcem, uśmiechem życzliwych ludzi i nieba, ale także grymasem zazdrośników, czynami nieprzychylnych nam ludzi.

W ostatni dzień roku 2021 pochyliłem się nad jedną z takich ksiąg przysypaną świeżą ziemią. Nie jest ona gruba, liczy zaledwie 18 lat. Ale są to karty zapisane cudownymi zgłoskami piękna, miłości i dobra. Są to karty pisane przez anioła, jak mówią rodzice i znajomi śp. Mateusza. Ciągle są tam świeże kwiaty podlewane łzami rodziców, którzy bez zastanowienia zajęliby miejsce swojego syna. Nie są jednak w stanie uczynić tego. Pozostaje bezgraniczny ból i szukanie kojącej obecności swojego ukochanego dziecka. Krzyż postawiony na grobie wskazuje wszystkim kierunek tego szukania.

Było piękne sierpniowe popołudnie. Mateusz ze swoją dziewczyną udał się nad ocean. Cudowny błękit nieba, krzyk mew w locie zatrzymany, złoty piasek pod nogami i spienione fale, które łagodnym dotykiem muskały nogi. Wszystko to pisało niezwykłą symfonię kochających się serc. Tę cudowną melodię przerwał krzyk Mateusza. Karolina, jego dziewczyna zobaczyła, jak znika on pod wodą. Porwał go zdradliwy nurt. Wyciągnięto go z wody po 45 minutach. Reanimowano serce, które przestało bić na szpitalnym łóżku. W czasie mojego ostatniego spaceru, przy grobie Mateusza zobaczyłem jego dziewczynę na plażowym krześle. Drugie krzesło było puste. Prawdopodobnie przeznaczone dla Mateusza. Jestem pewien, że duchowo zajmował on to miejsce. Podejrzewam, że były to krzesła, na których siedzieli razem w to tragiczne sierpniowe popołudnie.

W czasie tego spaceru pomyślałem, gdyby teraz Mateusz widzialnie zasiadł na tym na tym krześle, to byłby najcudowniejszy dzień w życiu ich wszystkich. Zamyśliłem się także nad naszym życiem, które w sylwestrowej perspektywie zdaje się zbyt szybko przemijać. Ci co odeszli są szczęśliwi, mają pokój. A my żyjemy, zasiadamy na swoich krzesłach i nie możemy sobie pozwolić, aby to drugie było puste. Warto pomyśleć, jak wspaniałym darem jest bliska nam osoba, która siedzi obok nas. Bóg daruję nam czas, abyśmy go nie zmarnowali pustymi krzesłami. Otrzymujemy od Boga wiele innych darów, które ubogacają i pogłębiają nasze życie oraz otwierają na wieczność. O takim darze mówi pierwsze czytanie na dzisiejszą niedzielę.

Bóg zawarł z Narodem Wybranym przymierze na górze Synaj. Ilekroć Naród łamał przymierze Bóg posyłał swoich proroków, przez których napominał: „Zawróćcie ze swoich błędnych dróg i przestrzegajcie moich przykazań i ustaw zgodnie z całym zakonem, jaki nadałem waszym ojcom i przekazałem wam przez moje sługi, proroków”. Jeśli nie usłuchali proroków, wtedy Bóg dopuszczał kary. Taką kara według proroków był niewola babilońska. W roku 586 przed narodzeniem Chrystusa król babiloński Nabuchodonozor II zdobył i zniszczył Jerozolimę a jej mieszkańców uprowadził do niewoli. W roku 538 przed Chrystusem Cyrus II Wielki, król Persów, podbił Babilonię i zgodził się na powrót Żydów do Judy. I tak spełniły się słowa proroka Jeremiasza: „Gdy upłynie dla Babilonu siedemdziesiąt lat, nawiedzę was i spełnię na was swoją obietnicę, że sprowadzę was z powrotem na to miejsce”. Większość wracała z wielką radością do Jerozolimy gorliwie przystępując do odbudowy świątyni jak i też samego miasta. Pod koniec odbudowy miała miejsce niecodzienna uroczystość.

Na zgromadzenie całego ludu kapłan Ezdrasz przyniósł księgę Prawa Bożego. Czytał od rana do wieczora a lud uważnie słuchał i płakał: „Cały lud bowiem płakał, gdy usłyszał te słowa Prawa”. Płakał zapewne z żalu, że kiedyś zlekceważył Księgę Prawa Bożego, odchodząc od Bożych przykazań. Zapomniał jak cenny posiada skarb. A to spowodowało upadek i niewolę. Płakał także z radości z powodu powrotu do Jerozolimy i Świątyni, która była sercem tego Narodu. W świątyni była arka a w niej tablice przykazań, które były sercem Księgi Prawa. Dopiero po tylu przejściach docenili Księgę i prawa w niej zawarte. Na tym niecodziennym zgromadzeniu prorok Nehemiasz powiedział: „Idźcie, spożywajcie potrawy świąteczne i pijcie słodkie napoje, poślijcie też porcje temu, który nic gotowego nie ma: albowiem poświęcony jest ten dzień Bogu naszemu. A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją”. Mogą się radować, bo ponownie zauważyli, to co w ich życiu winno być najważniejsze. Używając obrazu historii opowiedzianej na wstępie tych rozważań zauważyli, że „krzesło” obok nich nie jest puste.

Ewangelia mówi o wypełnieniu tego co jest zapowiadane przez proroków w Księdze Prawa. Jezus wrócił do rodzinnego Nazaretu i udał się do synagogi, jak było w zwyczaju podano Mu księgę proroka Izajasza. Jezus rozwinął ją i zaczął czytać ten fragment: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana”. Po czym zwinął księgę powiedział do zgromadzonych: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście”. Wszyscy wiedzieli, że słowa Izajasza są zapowiedzią przyjścia Mesjasza, i że Jezus te słowa odnosi do siebie. Zgromadzeni nie uwierzyli temu, nie docenili tej obecności. Co więcej wyrzucili Jezusa z miasta. Mogliby się radować, że Mesjasz, którego z tęsknotą wyczekiwali jest obok nich, zajął puste „krzesło”. Trzeba się zatem radować.

Chrystus jest obecny w naszym życiu na różne sposoby. Czy doceniamy tę obecność? Wystarczy Go zauważyć i przyjąć, aby radość i pokój zagościły w naszych sercach, nawet w najtrudniejszych momentach naszego życia, kiedy to zatrzymujemy się na cmentarzu nad „książkami”, których pisanie zakończyli nie tak dawno nasi bliscy (Kurier Plus, 2022).