|

264. „Jestem”

Rogersowie mogą być wzorem chrześcijańskiej rodziny. Ojciec zawracał szczególną uwagę na religijne wychowanie dzieci. Często, gdy wszyscy byli ra­zem zadawał im pytania, będące spraw­dzianem ich wiary i wiedzy religijnej. Cza­sami pytał ich o osobiste relacje z Jezusem Chrystusem. Pewnego dnia odpowiadał 7­-letni syn. A pytanie było na temat życia wiecznego; jak on sobie je wyobraża. Mały Jimmy odpowiedział: „Myślę, że z życiem wiecznym będzie tak: Pewnego dnia wszy­scy pójdziemy do nieba i wtedy wielki anioł, z wielkiej księgi będzie czytał imiona wszystkich ludzi tam zgromadzonych. Przyjdzie kolej na naszą rodzinę. Anioł przeczyta: Ojciec Rogers? A wtedy tata od­powie: Jestem. Następnie anioł zawoła ma­mę: Mama Rogers? I mama odpowie: Je­stem. Po czym anioł podejdzie do Susie Rogers i Mavis Rogers i ich także zawoła, a oni oboje odpowiedzą: Jesteśmy”. Po czym Jimmy wziął głęboki oddech i kontynuował swoje opowiadanie: „Na końcu anioł prze­czyta moje imię: Jimmy Rogers. A ponie­waż jestem mały i anioł mógłby mnie nie zauważyć, dlatego podskoczę do góry i krzyknę na cały głos: Jestem. Dzięki temu, bez żadnych wątpliwości anioł będzie wie­dział, że ja tam jestem”.

Kilka dni później, w czasie powrotu ze szkoły Jimmy uległ tragicznemu wypadko­wi samochodowemu. W krytycznym stanie przewieziono go karetką pogotowia do szpitala. Wokół łóżka, na którym leżał zgromadziła się cała rodzina. Lekarze zro­bili wszystko, co było w ich mocy. Obawia­no się, że śmierć może nastąpić rankiem następnego dnia. Całą noc rodzina modliła się przy łóżku chłopczyka. W pewnym mo­mencie Jimmy lekko poruszył się. Wszyscy pochylili się nad nim i zobaczyli, że jego usta lekko się poruszają: Wypowiedział tyl­ko jedno słowo. Było to słowo pocieszenia i nadziei dla zbolałej rodziny. Mały chło­piec czystym głosem, na tyle wyraźnym i głośnym, że mógł być słyszany i zrozumia­ny powiedział: „Jestem” – po czym odszedł do wieczności (Robert Strand: Moments for Mothers).