24 niedziela zwykła Rok A
PPRZEBACZAĆ W NIESKOŃCZONOŚĆ
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczać, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”. Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: »Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam«. Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił goi dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: »Oddaj, coś winien«. Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: »Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie«. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: »Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?«. I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Mt 18,21–35).
W książce Doris Donnely „Putting Forgivness into Praktice” opisana jest wzruszająca scena przebaczenia. Pewnego dnia siedmioletni chłopiec podróżował samochodem z matką i dwoma siostrami. Tego dnia matka po sprzeczce z ojcem, była wyjątkowo zdenerwowana. W czasie drogi zwróciła się do siedmioletniego syna i zaczęła ze złością krzyczeć: „A ty! Nigdy nie chciałam cię, jedyną racją twoich narodzin była chęć zatrzymanie twojego ojca. Ale on i tak mnie opuścił. Nienawidzę cię”. Ta scena głęboko zapadła w pamięć małego dziecka. Z upływem lat matka coraz bardziej obwiniała syna za wszystkie niepowodzenia, jakie ją spotykały. Po wielu latach syn powiedział do Doris Donnely: „Nie jestem w stanie nawet powiedzieć ile razy w ciągu ostatnich trzydziestu lat wracałem myślą do tamtego zdarzenia. Prawdopodobnie tysiące”. Następnie dodaje: „Obecnie postawiłem się w miejsce matki. Ukończyła tylko średnią szkołę. Nie miała pieniędzy i nie mogła liczyć na wsparcie rodziny. Zdaję sobie sprawę jak bardzo czuła się samotna, rozumiem jej głęboką depresję. Zdaję sobie sprawę ile bólu i złości niesie taka sytuacja.
Pewnego dnia zdecydowałem się na rozmowę z moją matką. Powiedziałem jej, że rozumiem jej przeżycia, i że ją kocham. Ogromne wzruszenie ścisnęło jej gardło, tak, że nie mogła nic powiedzieć. Płacząc wtuliła się w moje ramiona. Czas jakby zatrzymał się dla nas. Był to początek nowego życia dla mnie, dla niej- dla nas”.
Chrystus każe nam wybaczać „siedemdziesiąt siedem razy”, ta symboliczna liczba ma znaczenie nieskończoności. A zatem mamy wybaczać w nieskończoność. Wybaczenie jest konieczne, aby zaczęło się w nas nowe życie, życie w przyjaźni z ludźmi i najważniejsze, nowe życie w przyjaźni z Bogiem. Wybaczenie bywa nieraz bardzo trudne, prawie niemożliwe. Ale w Bogu jest to możliwe, jeśli szukamy u Niego pomocy to na pewno nie poskąpi nam swojej łaski.
Szekspir napisał, że przebaczenie jest podwójnym błogosławieństwem. Błogosławieństwem dla tego, kto przebacza i dla tego, który doznaje przebaczenia. Jest błogosławieństwem, które niesie zbawienną jedność z Bogiem i bliźnim (Z książki „Ku wolności”).
OBRZYDLIWOŚĆ ZŁOŚCI I GNIEWU
Złość i gniew są obrzydliwościami, których pełen jest grzesznik. Tego, który się mści, spotka zemsta od Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść winę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów? Sam będąc ciałem, trwa w nienawiści, któż więc odpokutuje za jego przewinienia? Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić, na rozkład ciała, na śmierć i trzymaj się przykazań (Syr 27,30–28,6).
Powyższy fragment pochodzi z księgi Mądrość Syracha, inaczej Syracydesa, zaliczanej do pism mądrościach Starego Testamentu. Księga jest niejako podsumowaniem prawa moralnego Starego Testamentu. Autor tej księgi przedstawia się jako „Jezus, syn Syracha, syna Eleazara, jerozolimczyk”. Był on pobożnym Izraelitą, który w poszukiwaniu pełniejszego sensu życia i bliskości Boga poświęcił się studiowaniu Biblii. Swoje przemyślenia i wnioski moralne ujął w bardzo klarowny i praktyczny sposób, tak że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa posługiwano się tą księgą w nauczaniu katechumenów. Warto zagłębić się w lekturę tej księgi, aby przekonać się jak wiele jest tam praktycznych rad pozwalającym mądrzej i piękniej przejść przez życie. Mądrość ta sięga korzeniami samego Boga. Zacytowany na wstępie fragment porusza problem destruktywnego działania złości, gniewu, nienawiści, zemsty w naszym życiu. Człowiek inspirowany mądrością tej księgi dopisuje coraz to nowe stwierdzenia, które rodzą się na styku mądrości bożej i ludzkiego doświadczenia. Oto kilka przykładów: „Jeśli będziesz przemawiał w gniewie, będą to słowa, których zawsze będziesz żałował (Ambrose Bierce). „Gniew nie oślepia: on rodzi się ze ślepoty” (Antoine de Saint-Exupery). „Jeśli człowiek pragnie radości, nie może się gniewać” (Lew Tołstoj). „Jak wicher odnosi ptaka na pustynię, tak gniew wyrzuca człowieka na brzegi niesprawiedliwości” (Bolesław Prus). „Człowiekiem rozgniewanym rządzi diabeł” (Przysłowie amerykańskie). Jeśli zdobędziesz się na cierpliwość w jednej chwili gniewu, zaoszczędzisz sobie sto dni przykrości”(Przysłowie rosyjskie). „Człowiek w gniewie siada na dzikiego konia” (Przysłowie amerykańskie). „Często nienawiść sama sobie zadaje rany” (John Ronald Reuel Tolkien). „Zero nienawidzi innych liczb” ( Zygmunt Freud). „Prawdziwa cywilizacja nie polega na sile, ale jest owocem zwycięstw nad samym sobą, nad mocami niesprawiedliwości, egoizmu i nienawiści, które są zdolne zniekształcić prawdziwe oblicze człowieka” (Bł. Jan Paweł II).
Kilka wypowiedzi, a ile w nich mądrości życia. Prawie wszyscy zgadzają się ze słusznością tych stwierdzeń, a mimo to nie brakuje ludzi postępującym wbrew tym wskazaniom. Zatem znajomość tych prawd i ich akceptacja nie wystarczy. Konieczne jest wprowadzanie tych zasad w nasze codzienne życie. Mędrzec Syracydes, aby zachęcić człowieka do przyjęcia prawdy odnalezionej na kartach Biblii i życia według niej ukazuje jej nadprzyrodzone i wieczne implikacje. Jeśli ktoś kieruje się zemstą wobec bliźniego musi się liczyć z tym, że Bóg odpłaci mu tym samym, także w wymiarze wiecznym. Podobnie, jeśli nie odpuścimy bliźniemu win, to nie możemy liczyć na boże miłosierdzie wobec naszej grzeszności. Jeśli żywimy złość to bliźniego, która jest chorobą duszy, to nie możemy liczyć na uzdrowienie boże. Mędrzec Syracydes odwołuje się do rzeczy ostatecznych: „Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić, na rozkład ciała, na śmierć i trzymaj się przykazań”. Wobec tej rzeczywistości człowiek niejako trzeźwieje i zaczyna myśleć rozsądniej, uwzględniając ostateczny cel swego życia. Przykładem tego może być wielka grzesznica św. Małgorzata z Kortony. Pewnego dnia jej kochanek, żonaty mężczyzna został zamordowany. Po kilku dniach Małgorzata odnalazła jego rozkładające się zwłoki pod stertą gałęzi. To był punkt zwrotny w jej życiu. Pokutując odmieniła swoje życia. Stała się świętą. Mędrzec Syracydes używa wszelkich możliwych środków, aby powiedzieć, że jego rady nie są tylko radami savoir vivre, dobrego wychowania, ale decydują o kształcie życia zarówno doczesnego jak i wiecznego.
Mądre rady Syracydesa mogą przybrać w naszym życiu taką formę. Przed laty jeden z pracowników firmy Standard Oil Company, największej rafinerii świata w tamtym czasie podjął błędną decyzję, która przyniosła firmie ponad dwumilionowe straty. Właściciel firmy Rockefeller wezwał do swego biura Edwarda Bedforda, jednego z dyrektorów firmy. Po wejściu do gabinetu Bedford zobaczył Rockefellera pochylonego nad biurkiem, który skrzętnie coś notował. Bedford stał spokojnie, czekając aż szef skończy. Po kilku minutach Rockefeller spojrzał na niego i powiedział spokojnie: „O to ty Bedford. Sądzę, że słyszałeś o naszych stratach?”. Bedford powiedział, że wie o tym. Po czym Rockefeller powiedział: „Myślałem o tym wiele. Jednak zanim wezwę pracownika, który podjął błędną decyzje poczyniłem pewne notatki”. Bedford tak kończy tę historię: „Na samej górze kartki, leżącej na biurku Rockefellera zauważyłem napis: ‘punkty przemawiające na korzyść pana…”. Pod spodem była wypisana długa lista pozytywnych cech pracownika, który podjął błędną decyzję. Wymienione były także trzy decyzje, które przyniosły firmie zyski wielokrotnie większe niż ostatnie straty z powodu błędnej decyzji. Nigdy nie zapomniałem tej lekcji. Później, ilekroć miałem pokusę ukarać kogoś w firmie lub wyrzucić z pracy, siadałem i spisywałem pozytywy przemawiające za tym człowiekiem. Ilekroć kończyłem ten swoisty remanent widziałem wszystko we właściwej perspektywie, a to pomagało mi zapanować nad negatywnymi odruchami. Trudno mi wyliczyć ile razy takie postępowanie uchroniło mnie przed popełnieniem kosztownych pomyłek i skrzywdzeniem drugiego człowieka. Polecałbym każdemu stosowanie tej metody w relacjach międzyludzkich” (Bits & Pieces). Szczególnie pod tym ostatnim zdaniem powinien się podpisać każdy z nas.
Lekarstwem na złość, gniew, zemstę i nienawiść jest wybaczenie. I właśnie to ono jest zasadniczym tematem dzisiejszych czytań, a szczególnie Ewangelii. W judaizmie znane było wybaczenie. Jednak miało swoje granice i było i zróżnicowane co do osób. Powszechnie stosowano w życiu przebaczenie trzykrotne. Św, Piotr zapewne w bliskości Chrystusa tracił pewność, czy trzy razy wybaczyć to wystarczy, dlatego podwaja tę liczbę i pyta czy ma wybaczyć aż siedem razy. A Jezus odpowiedział: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. To znaczy masz przebaczać ilekroć ktoś cię o to poprosi lub sam będziesz czuł się wewnętrznie zraniony, urażony, skrzywdzony. Nie licz tylko przebaczaj. Aby tę, nieco szokująca prawdę przybliżyć uczniom, Chrystus przytoczył przypowieść o słudze, który był winien królowi ogromną sumę, dziesięć tysięcy talentów. Nie miał z czego oddać, dlatego, król kazał sprzedać wszystkie jego posiadłości oraz jego samego wraz z rodziną i odebrać dług. Sługa błagał króla, a ten się nad nim ulitował i darował mu dług. Uradowany wracając do domu spotkał współsługę, który był mu winien bardzo mało, tylko sto denarów. Zażądał zwrotu tych pieniędzy. Współsługa błagał go, aby zaczekał, aż zbierze pieniądze. Ten jednak wtrącił go do więzienia. Gdy król dowiedział się o tym zasmucił się bardzo. „I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda”.
Kończąc tę opowieść Chrystus skierował swoje słowa do apostołów i każdego z nas: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (z książki Bóg na drogach naszej codzienności).
PRZEBACZENIE
Bracia: Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc, i w śmierci należymy do Pana. Po to bowiem Chrystus umarł i powrócił do życia, by zapanować tak nad umarłymi, jak nad żywymi (Rz 14,7–9).
Corrie Boom w książce pt. The Hiding Place opisuje wzruszającą historię ze swego życia. W czasie hitlerowskiej okupacji, wraz ze swoją siostrą Betsie, została zaaresztowana przez nazistów i umieszczona w największym obozie koncentracyjnym dla kobiet w Ravensbruck, gdzie hitlerowcy przeprowadzili zbrodnicze eksperymenty medyczne na ludziach. Przez obóz przeszło 132 tys. kobiet , w tym około 30 tys. Polek. W egzekucjach, komorach gazowych, wskutek niewolniczej pracy i zbrodniczych eksperymentów medycznych zginęło 92 tys. kobiet, w tym około 17 tys. Polek. W tych koszmarnych obozowych warunkach, Biblia, którą Corrie przemyciła do obozu, była źródłem mocy do przetrwania tych nieludzkich warunków. Betsie nie wytrzymała obozowej katorgi i zbrodniczych eksperymentów medycznych. Zarażona chorobą w niedługim czasie zmarła. Corrie przetrwała obozowe dni i ostatecznie doczekała się wolności. Opuszczała obóz ze świadomością, że ma do spełnienia wielką misję. Tak wiele miała do powiedzenia ludzkości. Podróżuje po Europie i Ameryce, organizując wiele spotkań, najczęściej w kościołach. Poprzez swoje przemówienia chciała uchronić ludzkość przed powtórzeniem się nocy nazistowskiego terroru.
Pewnego dnia przemawiała w jednym z monachijskich kościołów i nagle wśród tłumu zobaczyła byłego SS-owca. Była pewna, że był on z jednym z oprawców obozu koncentracyjnego dla kobiet w Ravensbruck, gdzie wraz z siostrą przeszła katorgę. Obecność SS-owca rozproszyła uwagę Corrie i boleśnie ją zraniła. Myślami wróciła do koszmarnych obozowych dni. Koncentrując się wewnętrznie dotrwała do końca. Zaś po spotkania stała na zewnątrz, pozdrawiając uczestników. Zobaczyła, że podchodzi do niej, życzliwie uśmiechnięty były SS-owiec. Dziękował jej za wspaniałe wystąpienie. Do głębi poruszyły go jej słowa , gdy mówiła, że Jezus w swoim wielkim miłosierdziu wybacza i gładzi wszystkie nasze grzechy. Następnie wyciągnął do niej rękę. Corrie instynktownie cofnęła swoją, nie wiedząc co robić. Pośpiesznie w duchu zaczęła się modlić: „Chryste, nie mogę przebaczyć, daj mi Twoje przebaczenie”. I wtedy stała się rzecz nadzwyczajna. Poczuła wewnętrzną moc dzięki której była w stanie podać rękę swemu oprawcy i odnieść wielkie duchowe zwycięstwo, które pozwoliło jej z życzliwością spojrzeć na swego oprawcę.
W ubiegłą niedzielę słyszeliśmy Ewangelię o upominaniu bliźniego, gdy ten zwinni przeciw nam. Upominanie i przyjmowanie uwag nieodłącznie jest związane z wybaczeniem, dlatego słyszymy dzisiaj słowa Ewangelii o wybaczeniu. Zarówno przyjmowanie upomnień, jak wybaczenie wymaga wewnętrznej dojrzałości i światła bożego. Tego światła szuka św. Piotr, gdy zadaje Jezusowi pytanie: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeżeli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?” Siedem razy to nie wiele. Ale zwyczajowo ta liczba znaczyła wiele razy. W odpowiedzi słyszy: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. Siedemdziesiąt siedem razy to też nie wiele. Jest to jednak także liczba symboliczna. I w tym wypadku jest ona wezwaniem do przebaczania w nieskończoność. Zapewne to stwierdzenie zaskoczyło uczniów Chrystusa, dlatego Chrystus przybliża prawdę o wybaczeniu w przypowieści.
Król chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Przyprowadzono sługę, który był mu winien 10 tys. talentów. Jest ogromna suma, niektórzy przeliczając ją na dolary mówią, że chodzi to fortunę sięgająca 1 miliarda dolarów. Sługa nie miał z czego oddać, dlatego król kazał sprzedać go razem z żoną dziećmi i wszystkimi posiadłościami, żeby odebrać dług. Sługa padł do nóg i błagał króla, aby ten miał cierpliwość nad nim. Z czasem odda wszystko. Król nie tylko zgodził się na to, ale darował mu cały dług. Sługa uradowany opuścił pałac swego króla. Po drodze spotkał współsługę, który był mu winien sto denarów. Trzymając się przeliczeń dolarowych można powiedzieć, że było to około 10 tys. dolarów, jest to suma bardzo skromna w porównaniu z miliardem. Sługa, któremu darowano dług zaczął dusić współsługę, żądając zwrotu pożyczonych pieniędzy. Współsługa błagał o zwłokę, wszystko odda, ale ten nie chciał go słuchać. Wtrącił go do więzienia, aż odda dług. Sprawa doszła do uszu króla, które wezwał sługę, któremu darował olbrzymi dług. Król powiedział do niego: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą? Rozgniewany król wydał go w ręce katów, dopóki nie odda mu całego długu”. Wymowa tej przypowieści jest bardzo klarowana. Wyjaśnia ją sam Chrystus słowami: ‘Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Poczucie krzywdy bywa nieraz tak duże, że przekracza nasze ludzkie możliwości przebaczenia, dlatego, jak Corrie powinniśmy szukać pomocy u Boga: „Chryste, nie mogę przebaczyć, daj mi Twoje przebaczenie”. Ale wcześniej winniśmy zrobić wszystko, co jest w naszej mocy, aby być gotowym do przebaczenia. Można wymienić pewne etapy na tej drodze. 1. Musimy zdobyć absolutną pewność, że zło zostało uczynione względem nas. Czasami obwiniamy człowieka niewinnego, bo ktoś nam to powiedział, wydaje nam się, że to on to zrobił. 2. Musimy być świadomi, że w sytuacji skrzywdzenia nas, uczucie złości, niechęci jest czymś naturalnym i to uczucie nie wyklucza aktu przebaczenia. 3. O swoich odczuciach powinniśmy rozmawiać z tym, kto nas zranił. Jeśli nie będziemy rozmawiać z nim, to będziemy rozmawiać z kimś innym, a to ma opłakane skutku, bo ten ktoś przekręci, doniesie i wtedy zło zatacza coraz szersze kręgi. 4. Mimo tych negatywnych uczuć musimy podjąć decyzję wybaczenia. Wybaczenie jest aktem woli. Nie znaczy to jednak, że gdy aktem woli powiem: wybaczam, to od razu pozbędę się uczucia zranienia, czy złości, to zajmie trochę czasu. 5. W końcu powinniśmy podjąć decyzję, jakie relacje będą między mną a osobą, która mnie zraniła. W takiej sytuacji mamy trzy możliwości: kontynuować przyjaźń, zawieść na pewien czas, albo całkowicie zrezygnować z tej przyjaźni. 6. Powinniśmy pamiętać, że wina najczęściej jest po obu stronach, z tego też powodu pojednanie nie zawsze jest możliwe. Muszą tego chcieć dwie strony. Ale nawet wtedy, gdy nie ma wyciągniętej ręki z drugiej strony, musimy pamiętać słowa Chrystusa, że Ojciec niebieski nie wybaczy nam, jeśli my z serca nie przebaczymy naszemu bratu. W rzeczywistości wybaczenia jesteśmy ze sobą związani, jak więźniowie w poniższej historii.
Dwóch więźniów osadzono w ciemnej i zimnej celi. Jeden z nich przy swej tężyźnie fizycznej był człowiekiem złośliwym i nieprzyjaznym. Drugi, niewielkiego wzrostu był nieśmiały i życzliwie otwarty na bliźniego. Więźniowie byli skuci razem łańcuchem. Tęgi fizycznie więzień był brutalny i złośliwy względem słabszego współmieszkańca celi. Pewnego dnia, gdy więźniowie spali, ten słabszy znalazł klucze od celi. Desperacko pragnął wydostać się z tego okropnego miejsca, ale zarazem, pamiętając doznane krzywdy, nie chciał, aby na wolność wyszedł także kolega- tyran. Szybko jednak uświadomił sobie, że nie jest w stanie wyjść na wolność bez swego towarzysza więziennej niedoli.
Nie możemy liczyć na Boże wybaczenie, jeśli sami nie wybaczymy z serca naszemu bratu (książki Nie ma innej Ziemi Obiecanej).
WYBACZENIE BEZ GRANIC
W jednym z muzeów przyrodniczych w prowincji Kolumbia Kanadyjska jest ciekawy eksponat. Są to mocno splecione ze sobą olbrzymie poroża dwóch łosi amerykańskich. Poroża oprócz wartości muzealno-przyrodniczej są także symbolem gniewu, który zabija. Otóż te dwa łosie sczepiły się w walce rogami tak, że nie mogły się uwolnić od siebie. I to było powodem ich śmierci. Złączone gniewem i nienawiścią długo umierały z głodu, pragnienia i wyczerpania fizycznego. W pewnym sensie można zrozumieć walkę tych zwierząt o pierwszeństwo w stadzie, o samice, o pokarm. Zwierzęta kierują się nie rozumem, ale ślepym instynktem. Inaczej sprawa wygląda z człowiekiem. Można przytoczyć, jeśli nie miliony to tysiące przypadków ludzi nierozdzielnie złączonych z sobą nienawiścią, która ich zabiła. A gdy rozejrzymy się dookoła to możemy dostrzec ludzi wyczerpanych i wykończonych fizycznie, finansowo, psychicznie i duchowo, którzy spętani wzajemną nienawiścią zadają sobie śmiertelne ciosy. W tej nienawiści człowiek bywa jeszcze mniej racjonalny niż bezrozumne zwierzę. Nienawidzi nieraz i walczy bez jakiś obiektywnych powodów, jakby tylko dla samej nienawiści. Nienawiść oplata jego myśli, słowa i czyny, zabijając w nim to co dobre i szlachetne. Nienawiść to jedno z największych wewnętrznych zagrożeń człowieka. I tak w ostatecznym rozrachunku człowiek żywiący w sobie nienawiść więcej traci niż człowiek przeciw któremu jest ona skierowana. Dr Fred Luskin napisał: Doświadczamy dzisiaj konsekwencji kultury zdominowanej przez złość, gniew i stres. Niszczą one relacje międzyludzkie, ludzi, zdrowie i potęgują wzajemną agresję. Żyjemy w kulturze stresu i złości. Człowiek nie czuje się z tym dobrze i gorączkowo szuka sposobu rozwiązania tego problemu i uzdrowienia relacji międzyludzkich. Najskuteczniejszym i najbardziej efektywnym środkiem uzdrowienia tej sytuacji jest wybaczenie.
Pismo święte mówi, że nienawiść i gniew odwracają człowieka od Boga i zabijają w nim życie wieczne. W pierwszym czytaniu z Księgi Mądrości Syracha słyszymy słowa: Złość i gniew są obrzydliwościami, których pełen jest grzesznik. Tego, który się mści, spotka zemsta Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Pamiętaj na ostatnie rzeczy i przestań nienawidzić; – na rozkład ciała, na śmierć, i trzymaj się przykazań! Pamiętaj na przykazania i nie miej w nienawiści bliźniego, – na przymierze Najwyższego, i daruj obrazę! Syrach wskazuje na przebaczenie jako antidotum na nienawiść i grzech. Podaje religijny motyw przebaczenia. Mamy przebaczyć bo Bóg nam przebacza. Jeśli my nie wybaczymy, to nie możemy tego oczekiwać od Boga. Zaś psalmista zachęca nas, abyśmy naśladowali Boga w Jego miłosierdziu: “On odpuszcza wszystkie Twoje winy i leczy wszystkie choroby, On twoje życie ratuje od zguby, obdarza cię łaską i zmiłowaniem”. Człowiek nieraz nie jest skory do przebaczenia bo zapomina o własnej słabości. Syrach mówiąc o moralnej słabości człowieka przytacza obraz śmierci fizycznej, która w swej okrutnej wymowie przywołuje nieraz człowieka do opamiętania. Jakże żałosny jest człowiek, który w obliczu śmierci nie potrafi uwolnić się od nienawiści.
Problem wybaczenia jest także wiodącym tematem dzisiejszej Ewangelii. Piotr zapytał Jezusa: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeżeli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy? A Jezus mu odpowiedział: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy. Piotr znał dobrze nauczanie Starego Testamentu o wybaczeniu i wiedział, że jest ono konieczne, aby otrzymać boże wybaczenie. Pytał o granice tego przebaczenia. „Siedem” oznacza liczbę doskonałą, kompletną. I wydawałoby się, że takie wybaczenie wystarczy. A jednak Jezus odpowiada, że ma wybaczyć siedemdziesiąt siedem razy, to znaczy, że wybaczenie i miłosierdzie nie może mieć żadnych granic i uwarunkowań. Po czym Chrystus przytoczył przypowieść o niegodziwym słudze, któremu pan darował olbrzymi dług, tysiąc talentów. Ów sługa po wyjściu spotkał jednego ze współsług, który mu był winien bardzo mało, tylko sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, jak mówi Ewangelia, żądając zwrotu należności. Nie pomogły błagania współsługi o miłosierdzie. Niegodziwy sługa wtrącił go do więzienia. Świadkowie tego wydarzenia donieśli o tym swemu panu, który wezwał niegodziwego sługę, oddał go katom i wtrącił do więzienia. Kończąc tę przypowieść Chrystus kieruje słowa, odnoszące się do każdego z nas: Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu.
Ewangeliczny problem nienawiści i wybaczenia jest tematem wielu dzieł literackich. Nawiązuje do tego także Lew Tołstoj w opowiadaniu „A Spark Neglected Burns the House”. Jest to historia dwóch rodzin – Iwana i Gabriela. Przez długie lata rodziny żyły w zgodzie. Stosunki sąsiedzkie układały się jak najlepiej. Tak było do dnia, w którym to kura Iwana przefrunęła na podwórze Gabriela i zniosła tam jajko. Żona Gabriela orzekła, że jajko należy do niej, zaś żona Iwana była przekonana, że ona jest właścicielką jajka bo zniosła je jej kura. Wywiązała się brutalna kłótnia, która stała się początkiem ciągle odnawiającej się waśni między sąsiadami. Do sporu zostali wciągnięci wszyscy członkowie rodzin. Zwaśnieni wzajemnie się oskarżali i szukali rozwiązania w sądach.
Konflikt sięgnął zenitu, gdy Gabriel został oskarżony przez jedną z córek Iwana o kradzież konia. Gabriel nieco pijany wpadł w wściekłość i uderzył oskarżycielkę. Iwan bardzo się ucieszył z tego, ponieważ miał teraz o co oskarżyć znienawidzonego sąsiada. Sąd znał całą sprawę i te niekończące się spory z błahego powodu, stąd też namawiał Iwana i Gabriela do zgody. Ale obaj byli uparci, żaden z nich nie chciał wyciągnąć ręki do zgody. Sędzia nie miał wyboru. Nakazał wymierzyć Gabrielowi chłostę. Gdy wychodzili z sądu, Gabriel widząc zadowolonego Iwana powiedział: Bardzo dobrze! Będziesz widział rozpalone bólem moje plecy, ale twoje pochłonie jeszcze sroższy płomień. Po powrocie do domu, późnym wieczorem Iwan usłyszał w szopie podejrzane szmery. Poszedł to budynku i zobaczył, że ktoś zapala wiązkę słomy. Był to Gabriel. Iwan rzucił się na niego. Wywiązała się walka w czasie której Gabriel uderzył Iwana kołkiem i uciekł. Gdy Iwan odzyskał przytomność wszystko już płonęło, nie tylko szopa, ale pozostałe budynki. W pewnym momencie wiatr zmienił kierunek i przeniósł ogień na zabudowania Gabriela. Całą noc nad zabudowaniami Iwana i Gabriela unosiła się czerwona łuna. Rankiem z zabudowań obu gospodarzy zostały tylko dymiące zgliszcza.
Ojciec Iwana ledwie uszedł z życiem z płonącego domu. Przez lata prosi swojego syna o zakończenie sporu, zdawał sobie sprawę z własnej winy, która była powodem cierpienia obu rodzin. Teraz umierając z powodu zaczadzenia pytał; „Kto jest winny? Kto zgrzeszył?” I wtedy uświadomił sobie jak wiele razy w ciągu tych lat miał okazję pojednania się Gabrielem. Jednak jego własna duma i głupota stanęły na przeszkodzie. Myśląc o tym z bólem mówił do syna: „Jestem winny wobec Boga i ciebie”. Iwan zapytał ojca, co w takim razie powinien uczynić. „Pamiętaj Iwan. Nie powiedz nikomu kto wywołał pożar. Jeśli nie wyjawisz jednego grzechu bliźniego, Bóg daruje twoje dwa grzechy”. Iwan nic nie powiedział przeciw Gabrielowi i nikt nie dowiedział się, kto podpalił jego zabudowania. Iwan i Gabriel zakończyli spory, w ich ślady poszły całe rodziny. Pomagając sobie wzajemnie odbudowali swoje gospodarstwa i żyli w pokoju, jak najlepsi sąsiedzi.
Taki mają finał wszelkie ludzkie spory, gdy usłuchamy słów Jezusa, który wzywa nas abyśmy wybaczali nie jeden raz, ale w nieskończoność: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. A są to słowa, które swymi skutkami sięgają samego nieba (z książki W poszukiwaniu mądrości życia).
ŚWIĘTY PAWEŁ MIKA I TOWARZYSZE
Nakaz Chrystusa wybaczenia w nieskończoność, bo takie znaczenie ma symboliczna liczba siedemdziesiąt siedem mówi o tym jak jest ono ważne w naszym życiu. Łatwiej wybaczyć raz wyrządzoną krzywdę, a Chrystus mówi o wybaczaniu w nieskończoność. Łatwiej jest wybaczyć niewielkie zło, a Chrystus mówi, że mamy wybaczyć, nawet tym, którzy pozbawiają nas życia. I sam dał przykład takiego przebaczenia, gdy na krzyżu modlił się za swoich oprawców. W historii kościoła mamy wiele przykładów heroicznego przebaczenia. Jednym z nich są męczennicy dalekiej Japonii: święty Paweł Mika i jego Towarzysze. Za wiarę w Chrystusa zostali skazani na śmierć. Paweł Mika zawieszony na krzyżu tymi słowami zwrócił się do swoich oprawców i zgromadzonych gapiów, w przeważającej mierze pogan: „Myślę, że skoro doszedłem do tej chwili, nikt z was nie będzie mnie podejrzewał o chęć przemilczenia prawdy. Dlatego oświadczam wam, że nie ma innej drogi zbawienia poza tą, którą podążają chrześcijanie. Ponieważ ona uczy mnie wybaczać wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim, którzy zadali mi śmierć i proszę ich, aby zechcieli przyjąć chrzest”.
Pierwszym misjonarzem Japonii był św. Franciszek Ksawery, który przybył na wyspę w roku 1549. Próbował chrystianizować, poczynając od rządzących krajem. Wychodził z założenia, że za przykładem nawróconego władcy pójdą jego poddani. W niektórych krajach taka taktyka ewangelizowania zdała egzamin. Św. Franciszek pozyskał dla Chrystusa daimio (księcia) w zachodniej Japonii, ale nie udało się to już z szogunem (rządcą Japonii) w Kioto. Święty nie zniechęcając się tym niepowodzeniem, udał się do zachodniej Japonii i tam prowadził bardzo owocnie działalność misyjną. Za świętym przybywali inni misjonarze hiszpańscy. Po dwóch latach Franciszek opuścił Japonię i udał się na misje do Chin. Pracę misyjną w Japonii prowadzili hiszpańscy jezuici, do których dołączyli portugalscy franciszkanie. W roku 1570 wspólnota chrześcijańska w Japonii liczyła około 300 tysięcy wiernych.
Za misjonarzami przybywali do Japonii europejscy kupcy. Konkurencja, rozbieżność interesów kupieckich płożyła się cieniem na chrystianizacji Japonii. Otóż chrześcijańska Europa rozdarta była wtedy przez Reformację. Holandia opowiedziała się za protestantyzmem, a kupcy z tego kraju bardzo często traktowali misjonarzy portugalskich i hiszpańskich w Japonii jako swoich wrogów. Zaczęli podburzać władców japońskich przeciw nim. Także mnisi klasztorów buddyjskich patrzyli niechętnym okiem na misjonarzy, obawiając się utraty swojego prestiżu społecznego i politycznego. W rezultacie tych knowań szogun Toyotomi Hideyoshi wydał w roku 1587 dekret nakazujący wszystkim misjonarzom opuszczenie Japonii oraz zakaz wyznawania religii chrześcijańskiej pod karą śmierci. Rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan. W wyrafinowany i okrutny sposób torturowano i mordowano chrześcijan, zarówno Japończyków jak i cudzoziemców. Chrześcijanie ukrywali się ze swoją wiarą. Potajemnie zbierali się na sprawowanie Eucharystii i innych sakramentów. W ukryciu uczyli swoje dzieci katechizmu. Niejednokrotnie świadectwo ich wiary było przypieczętowane męczeńską krwią. Wymowne świadectwo swojej wiary w tamtych czasach złożył Paweł Mika i jego Towarzysze.
Paweł urodził około roku 1565 w okolicy Kioto, w zamożnej rodzinie szlacheckiej. W wieku 5 lat został ochrzczony, co w tamtym czasie w Japonii należało do rzadkości. Od 11 roku życia kształcił się u ojców Jezuitów, do których w wieku 22 lat wstąpił. Po odbyciu nowicjatu i odpowiednich studiów był gotowy do przyjęcia święceń kapłańskich. Jednak ich nie otrzymał, gdyż w wówczas nie udzielano zbyt szybko święceń kapłańskich kandydatom pochodzącym z krajów misyjnych. A zatem Paweł czekał na przyjęcie święceń kapłańskich. To czekanie wypełnione było gorliwą pracą ewangelizacyjną. Podróżował prawie po całej Japonii nauczając Ewangelii. Przygotowywał na piśmie w języku japońskim nauki katechetyczne. Przełożeni Pawła, widząc jego gorliwość apostolską i świętość życia uznali go za godnego przyjęcia kapłaństwa. Święcenia kapłańskie Paweł Mika miał otrzymać w roku 1597. Jednak z powodu prześladowań nie dostąpił tej łaski. Został aresztowany w Kioto i osadzony w więzieniu, w którym przebywało już 23 chrześcijan. Torturami zmuszano więźniów do wyparcia się wiary, gdy to nie skutkowało skazano ich na śmierć. Przed wykonaniem wyroku, każdemu skazańcowi obcięto lewe ucho i z wypisanymi wyrokami obwożono po mieście. Paweł wykorzystał nawet tę sytuację do głoszenia Ewangelii swoim rodakom, którzy przyglądali się okrwawionym więzieniom pędzonym ulicami miasta. Z Kioto przewieziono więźniów do Nagasaki. Po drodze dwóch chrześcijan usiłowało udzielić pomocy więzionym braciom w wierze, za co zostali aresztowani i dołączeni do grupy skazańców.
5 lutego 1597 roku, w pobliżu miasta Nagasaki ustawiono 26 krzyży w odległości czterech kroków jeden od drugiego i zawieszono na nich skazańców. Męczennicy, wyznając wiarę w Chrystusa mężnie znosili cierpienia. Modlili się, recytowali psalmy, prosili o wstawiennictwo Matkę Bożą. Paweł Mika, przepełniony pokojem z radością dziękował za to, że może oddać życie za Chrystusa. Zachęcał także innych do wytrwania w wierze. Wyznał, że jest Japończykiem, że należy do Zakonu Jezuitów, że umiera z powodu głoszenia Ewangelii i że jest wdzięczny Bogu za wszystkie Jego dobrodziejstwa. Skazańców zabijano lancami jednego po drugim. I tak pierwsi japońscy męczennicy rodzili się dla nieba. Wśród męczenników było trzech jezuitów japońskich: Paweł Mika, Jan z wyspy Goto i Jakub Kisai oraz sześciu Franciszkanów; czterech Hiszpanów: Piotr Baptysta, Marcin Aguirre, Franciszek Blanco; jeden Meksykanin- Filip de las Casas i jeden Indianin- Gonzalez Garcia. Pozostali byli japończykami. Byli wśród nich ludzie świecy różnych zawodów.
Do chwały błogosławionych wyniósł męczenników papież Urban VIII w roku 1627, zaś kanonizował ich w roku 1862 papież Pius IX. Liturgiczny obchód św. Pawła Miki i Towarzyszy przypada na dzień 6 lutego. W czasie ich liturgicznego wspomnienia odmawia się modlitwę: „Boże, mocy wszystkich Świętych, Ty po męczeństwie na krzyżu wezwałeś do życia wiecznego świętych męczenników Pawła Miki i jego towarzyszy, spraw za ich wstawiennictwem, abyśmy aż do śmierci mężnie trwali w wierze” (z książki Wypłynęli na głębię).
NAJPIĘKNIEJSZE PRZEŻYCIE
Wszystko, niejako na naszych oczach staję się historią. Cieszymy się chwilą obecną, ale ona tak szybko wymyka się naszym rękom i szuka swojego miejsca w przeszłości. Dobrze to wiedzą ci, o których mówi się, że szczęśliwi nie liczą czasu. Gdy spoglądają na zegarek, to nie mogą uwierzyć, że tak szybko on minął. Czas nie tylko minął, ale także zapisał jedną z wielu pięknych historii, która składa się na piękno całego naszego życia. Nasze życie jest tak piękne, jak piękne są poszczególne historie naszego życia, które zapisał mijający czas. Jakże biedny musi być człowiek bez zapisanych pięknych historii swojego życia. Jakże głupi musi być on, gdy nie wykorzystuje dobrze darowanej chwili, lecz zapisuje w tym czasie złe historie, które składają się na zmarnowane życie.
Pytając o najpiękniejsze historie, najpiękniejsze przeżycia, zapewne usłyszelibyśmy wiele różnych odpowiedzi. Byłyby i takie: „Było wiele takich chwil ale 3 dni nie zapomnę… pierwszy dzień to dwie kreseczki na teście ciążowym. były dla mnie szczególnym wydarzeniem bo kilka miesięcy wcześniej od lekarza usłyszałam, że nie zajdę w ciąże w sposób naturalny… że w ogóle może być trudno mieć dzieci; dlatego kiedy zobaczyłam dwie kreseczki byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie a było to 6 grudnia 2011 roku, kolejny dzień to wtedy jak pierwszy raz usłyszałam bicie serduszka mojego maleństwa… to przeżycie którego nie da się opisać… płakałam na kozetce u lekarza… a on pewnie dawno nie widział kobiety która tak cieszyła się z tego że jest w ciąży, żałuję tylko tego, że wtedy nie było ze mną mojego męża… ale przy kolejnej wizycie już usłyszał to co ja wcześniej i też był wzruszony, kolejny dzień to już nie zalicza się do ciąży, bo to dzień rozwiązania… narodziny mojej małej kochanej córeczki. Długo wyczekiwany dzień… i tysiące pytań w głowie jak to teraz będzie… jak to będzie wyglądało? czy damy radę w nowej roli? jaka ona będzie? do kogo będzie podobna? czy uda mi się karmić piersią? ale kiedy ją wyciągali (miałam cc) usłyszałam jej krzyk i kiedy ją dotknęłam łzy same napłynęły do oczu… to moje 3 najpiękniejsze dni z okresu 9 miesięcy…” (http://forum.mjakmama24.pl).
Szwajcarski poeta i kaznodzieja powiedział: „Człowiek, który nigdy nie wybaczył swojemu wrogowi, to ominęło go jedno z najpiękniejszych doświadczeń życiowych”. A zatem wybaczenie może stać się jednym z najpiękniejszych przeżyć, najpiękniejszą historią naszego życia. Gdy wczytujemy się teksty biblijne, to odkrywamy, że to piękno sięga wieczności, sięga nieba. Wybaczenie bywa czasami bardzo trudne. W trakcie pisania tych rozważań zadzwoniła do mnie jedna z pań, której przeczytałem napisany fragment. Na co ona powiedziała: „Łatwo się to księdzu pisze”. W podtekście wyczułem, że chciała powiedzieć, że w życiu bywa z tym o wiele trudniej. To prawda, ale wszystko, co piękne, szlachetne i dobre ma swoją cenę. O tym trudzie wybaczenia śpiewa w jednej ze swoich piosenek Renata Przemyk: /Tak niedawno przecież / Jakby wczoraj a / Tyle minęło od tej pory lat / Ja dźwigam wciąż na sobie / Historyczny garb / Który mi przyprawił wtedy / Zbyt okrutny świat / Jak tu wybaczać / Jeśli nikt nas nie przeprasza / I jak zapomnieć skoro / Gdzie spojrzysz blizny / Kto by chciał się do nich przyznać / Żaden stygmat nie zagoi się”.
Aby jednak doznać spokoju, radości i łaski nieba koniecznie musimy podjąć trud przebaczenia. William Szekspir, angielski poeta, dramaturg, aktor pisał, że wybaczenie jest podwójnym błogosławieństwem. Jest błogosławieństwem dla wybaczającego i dla tego, któremu się wybacza. Przekładem takiego błogosławieństwa może być historia matki i syna opisana przez Doris Donnelly w książce „Putting Forgiveness into Practice”. Pewnego dnia siedmioletni chłopiec siedział w samochodzie na tylnym siedzeniu. Samochodem kierowała jego matka, która miała bardzo trudny dzień. Kilka tygodni temu opuścił ją mąż. Ona rozładowując swoje rozgoryczenie, w nagłym porywie gniewu odwróciła się i uderzyła chłopca, mówiąc: „Nigdy cię nie chciałam. Jedynym powodem, że przyszedłeś na świat było pragnienie zatrzymania twojego ojca. Ale on i tak odszedł. Nienawidzę cię”. Ta scena głęboko wpisała się w pamięć chłopca. Przez długie lata to wspomnienie wracało jak koszmar, z którym ciągle się zmagał. Matka przez wiele lat obwiniała go za to co się stało. Po latach odrzucony syn wyznał: „Nie jestem w stanie powiedzieć, ile razy w czasie ostatnich dwudziestu trzech lat wracałem do tego wydarzenia. Prawdopodobnie tysiące. Ostatnio jednak starałem się zrozumieć moją matkę, wejść w jej położenie. Skończyła średnią szkołę. Nie miała pieniędzy, pracy i rodziny, która by ją wsparła. Zrozumiałem jak bardzo czuła się samotna, jak ciężko było wyrwać się z depresji. Wiele myślałem o jej błędach młodości i o jej pięknych, ale zaprzepaszczonych nadziejach. Uświadomiłem sobie jak wiele doświadczyła w życiu zła i bólu. Te myśli sprawiły, że pewnego dnia zdecydowałem się odwiedzić ją i porozmawiać. Powiedziałem jej, że rozumiem jej uczucia, jej dawne decyzje i że nadal ją kocham. Matka rozkleiła, zaczęła łkać. Wtuleni w ramiona płakaliśmy oboje. Czas się dla nas zatrzymał. To był początek nowego życia, dla mnie i dla niej, początek nowego życia dla nas obojga”. I tak spełniło się podwójne błogosławieństwo, jakie niesie wybaczenie.
Wybaczenie to nie tylko sprawa ludzka, ale także sprawa boża. Mędrzec biblijny Syrach, którego słyszymy w pierwszym czytaniu na dzisiejszą niedzielę pisze: „Złość i gniew są obrzydliwościami, których pełen jest grzesznik. Tego, który się mści, spotka zemsta od Pana: On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść winę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy”. W nasze ludzkie sprawy wchodzi Bóg i wtedy nabierają one wymiaru wieczności. Odnosi się to także do wybaczenia. Złość i gniew są obrzydliwościami w oczach Boga. Grzesznik, krzywdziciel zasługuje na karę. Może jednak liczyć na wybaczenie boże, gdy się nawraca i naprawia błędy. Zasługuje na karę także skrzywdzony, jeśli nie zdobędzie się na wybaczenie swemu krzywdzicielowi. Jeśli my nie odpuścimy winy bliźniemu, to nie możemy liczyć na boże wybaczenie, a tego wybaczenia potrzebuje każdy. Św. Jan pisze: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy”. A zatem krzywdziciel i skrzywdzony zdadzą kiedyś sprawę przed Bogiem z krzywdy i wybaczenia.
Uczniowie Jezusa znali naukę Starego Testamentu o wybaczeniu, wiedzieli, że jest ono konieczne, aby samemu otrzymać od Boga wybaczenie. Dlatego św. Piotr w dzisiejszej Ewangelii nie pyta Jezusa, czy ma wybaczyć, pyta tylko ile razy, czy aż siedem razy. A Jezus mu odpowiada: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. Dla Izraelitów dwu lub trzykrotne przebaczenie było uważane za cnotę, a tu Jezus każe przebaczać siedemdziesiąt siedem razy, co w biblijnej symbolice znaczy nieskończoność. A zatem przebaczenie nie może mieć żadnego limitu. Prawdę o wybaczeniu Chrystus ilustruje przypowieścią o królu i jego dłużnikach. Król rozliczał się ze swoimi sługami. Jeden z sług nie miał z czego oddać długu i zaczął błagać króla o przesuniecie spłaty. Król ulitował się nad nim i darował mu dług. Uradowany sługa, wracając do domu spotkał współsługę, który był mu winien niewielką sumę. Współsługa błagał o przesunięcie spłaty. „On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu”. Gdy król dowiedział się o tym, kazał wtrącić nielitościwego sługę do więzienia: „I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda”. Chrystus komentując tę przypowieść dodaje: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu” (Kurier Plus, 2017).
W WYBACZENIU WIELKOŚC I ZBAWIENIE
Chyba nie ma człowieka, który nie byłby w życiu skrzywdzony przez innych. Nie ma zapewne także człowieka, który w życiu nie skrzywdziłby nikogo. To ostatnie stwierdzenie jest trudniejsze do przyjęcia. Jakby nie było trzeba uświadomić sobie, że życie z poczuciem wyrządzonej krzywdy, zamknięcie się na wybaczenie przekreślą wszelkie szanse rozwoju człowieka i zdobycia jeszcze pełniejszego pokoju i szczęścia. Brak wybaczenia zamienia także życie społeczności w piekło, a szczególnie wtedy, gdy zamiast przebaczenia rodzi się pragnienie rewanżu, odwetu i zemsty. Takie przekonanie wydaje się powszechnie akceptowane, a jednak nie zawsze jest wcielane w życie. Oto kilka wypowiedzi o wybaczeniu ludzi mądrych, bożych, którzy doświadczyli tego niejako na własnej skórze. Zacznę od kardynała Stefana Wyszyńskiego, który tak wiele doświadczył zła od komunistycznych władz, a także zaparcia się niektórych współbraci w kapłaństwie: „Przebaczanie jest przywróceniem sobie wolności, jest kluczem w naszym ręku od własnej celi więziennej.” „Przebaczyć to znaczy: nie mścić się; nie odpłacać złem za zło, to znaczy kochać.” (Lew Tołstoj). „Kto sądzi swego bliźniego, może się zawsze pomylić. Kto mu przebacza, nie myli się nigdy.” (Karl Heinrich Waggerl). „Najpiękniejszy dar to przebaczenie. Tam, gdzie nie chce się przebaczyć, od razu powstaje mur. Od muru zaś zaczyna się więzienie.” (Phil Bosmans). A najlepiej to starać się żyć tak jak radzi Andrzej Sapkowski „Musimy żyć. Żyć tak, by później nikogo nie musieć prosić o wybaczenie.”
Można powiedzieć, że przebaczenie jest sposobem kierowania swoim własnym szczęściem. Kiedy przebaczamy, robimy to dla samych siebie, a nie dla osoby, która nas skrzywdziła. Przebaczenie jest pewnego rodzaju prezentem, który ofiarujemy sobie. Jeśli wybaczymy, to przede wszystkim my sami odniesiemy korzyści duchowe i nie tylko duchowe. Przeżyjemy ból, któremu pozwolimy odejść. Kiedy przebaczamy otwieramy się na moc, która pozwala nam na decydowanie o tym co nas dotyka i co nas powstrzymuję, aby iść dalej i realizować jeszcze pełniejszy kształt swojego życia. Można powiedzieć, że nie jest łatwo wybaczać i iść przed siebie, ale jest to konieczne i możliwe do zrealizowania. Jest wiele ćwiczeń psychoterapeutycznych, z których warto skorzystać, a które mogą pomóc w wybaczeniu. Pierwszym krokiem przebaczenia jest skupienie się na teraźniejszości i na opanowaniu własnych emocji, a do tego potrzebna jest cierpliwość itd.
Może warto z tych rad skorzystać, ale trzeba sobie uświadomić, że przebaczenie to sprawa nie tylko doczesności, ale przede wszystkim wieczności. W pierwszym czytaniu z Księgi Mądrości czytamy: „Złość i gniew są obrzydliwościami, których trzyma się grzesznik. Tego, kto się mści, spotka pomsta od Pana, On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy”. W Ewangelii na dzisiejszą niedzielę widzimy, jak Piotr przyszedł do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?”. Na co Chrystus odpowiada: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy”. Dla wyznawców judaizmu przebaczenie dwu– lub trzykrotne było już cnotą. Zaś przebaczenie czterokrotne było już oznaką wielkiej wspaniałomyślności. A Chrystus każe nam wybaczać w nieskończoność, bo taka jest symbolika liczy 77.
Tę naukę Chrystus ilustruje przypowieścią o słudze niegodziwym, który był winien swemu panu wielką sumę pieniędzy, ale nie miał z czego oddać. Zaczął błagać swego pana o darowanie długu i pan ulitował się nad nim. Darował mu dług. Uradowany sługa spotkał swojego współsługę, który winien był mu niewielką sumę. „Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: ‘Oddaj, coś winien!’ Jego współsługa padł przed nim i prosił go: ‘Okaż mi cierpliwość, a oddam tobie’. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu”. Doniesiono o tym zajściu panu, który zwrócił się do niegodziwego sługi: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu”. Chrystus podsumowuje tę przypowieść tymi słowami: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Tę naukę doskonale wcieliła w życie Marianna, matka bł. ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez Służbę Bezpieczeństwa w październiku 1984 roku. Wyznała: „Przebaczyłam mordercom swojego syna. Teraz się za nich modlę. To morderstwo zostawiło we mnie wielką bolesną ranę, ale nie trzeba jej rozdrapywać. Niech im Pan Jezus daruje. Najbardziej bym się cieszyła, gdyby mordercy mojego syna się nawrócili”. Takim przykładem może być także ks. Dolindo, który został skazany na kilka lat odosobnienia, które przyjął z wielką pokorą. Miał on kilku zatwardziałych wrogów, m.in. o. Vaccarię z Papieskiego Instytutu Biblijnego, przyjaciela o. Gemellego, który tak zaciekle walczył z o. Pio. Obaj zarzucali ks. Dolindo np. zbytnią prostotę w wyjaśnianiu Ewangelii. Ale nigdy nie dostał korekty. Prosił o nią. Zadeklarował absolutne posłuszeństwo i że naniesie stosowne poprawki, nawet najmniejszy przecinek. Nigdy nie dostał żadnej odpowiedzi. Nie doczekał przywrócenia jego pism do druku, mimo że papież Paweł VI ogłosił zniesienie Indeksu Ksiąg Zakazanych. Dopiero kilka lat po śmierci nowe wydania komentarzy do Pisma Świętego ks. Dolindo ujrzały światło dzienne.
Na zakończenie wysłuchajmy przejmującej historii o wybaczeniu. Przez dziesięciolecia plemiona Hutu i Tutsi w Ruandzie były w stanie ciągłego konfliktu. W 1994 r. po zabójstwie prezydenta kraju, ekstremistyczna grupa Hutu zorganizowała eksterminację ludu Tutsi. W ciągu 100 dni ponad milion ludzi z plemienia Tutsi zostało zamordowanych. Większość z nich została zabita przez sąsiadów i współmieszkańców. Immaculee Ilibagiza z plemienia Tutsi miała wtedy 18 lat. Ojciec wysłał ją, aby ukryła się w domu sąsiada, pastora Hutu. Ukrywała się w łazience przez dziewięćdziesiąt dni. Wiele razy jej życie wisiało na wolsku, ale przeżyła. W czasie ukrywania dowiedziała się, że jej rodzina została wymordowana. Nie mogła powstrzymać negatywnych emocji. Trawiła ją złość i nienawiść. Wyobrażała sobie, jak odpłaci mordercom swojej rodziny. Z czasem dostrzegła, że nienawiść jest źródłem horroru, który strawił jej kraj i teraz wyniszcza ją wewnętrznie. Zrozumiała, że gniew, nienawiść, pragnienie zemsty są chorobą.
Po stłumieniu ludobójstwa nowy rząd zainicjował program pojednania. W ten program zaangażowała się Immaculee, głosząc wszystkim konieczność przebaczenia. Jeden z najbardziej dramatycznych momentów miał miejsce, gdy przyszła do więzienia, aby zobaczyć Feliciena, zabójcę jej matki. Czekając na mordercę targały nią uczucia: „Nie byłam do końca pewna, czy będę w stanie mu wybaczyć- czy nie zmienię zdania, gdy spojrzę mu w oczy”. Kiedy stanęli twarzą w twarz wyznała, że „przebaczenie stało się czymś normalnym”. Zapytała Feliciena: „Jak mogłeś to zrobić? Zabijając tak wielu ludzi, nie możesz zaznać spokoju”. „W łachmanach Felicien wydawał się mały i zdezorientowany – nie w pełni pojął, co zrobił. Chciałam do niego dotrzeć. Płakałem i on zaczął płakać”. Ten akt wybaczenia, poświadczony łzami zdenerwował urzędnika więziennego, który powiedział: „Jak możesz to zrobić, wybaczyć zabójcy twojej matki? Oszalałaś?” Pozwolił jej spoliczkować Feliciena i opluć go, ale odmówiła. Immaculee powiedziała, że Felicien był zaślepiony nienawiścią i nie wiedział co robi i dodała: „Chciałem go zawierzyć Bogu, aby go uzdrowił”.
Później, gdy Immaculee pracowała w biurze ONZ w Ruandzie, odwiedził ją urzędnik, który był świadkiem wybaczenia i powiedział: „Nie wiesz, jak wiele znaczyły dla mnie twoje odwiedziny w więzieniu i wybaczenie Felicienowi. Byłem zaszokowany. To zmieniło moje życie. Wiem, że przebaczenie jest konieczne w naszym życiu.” (Kurier Plus, 2020).
Uzdrawiające przebaczenie
Jeden z misjonarzy opowiadał zabawną historię ze swojej pracy misyjnej w Ugandzie. Przygotowywał grupę tubylców do przyjęcia sakramentu chrztu. Wśród nich był miejscowy sprzedawca, właściciel sklepu. Na jednej z katechez misjonarz starał się przybliżyć istotę modlitwy Ojcze nasz. Po wyjaśnieniu słów „Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” właściciel sklepu zabrał głos. Być może język misjonarza nie był zbyt jasny, albo tubylec nie do końca zrozumiał słowa misjonarza, dlatego miał wątpliwości względem zacytowanych słów z modlitwy Ojcze nasz. Misjonarz zapytał skąd biorą się te wątpliwości. Na co usłyszał odpowiedź: „Jeśli ja zastosuje się do tych słów to zbankrutuję. Ja nie mogę zapomnieć tych, którzy są mi winni. Nie mogę zapomnieć ile są mi winni. Ja muszę o tym pamiętać, Ja nie mogę tego podarować”.
Jeśli nas stać, jeśli jesteśmy w stanie to warto nieraz zapomnieć o takiej „winie”, bo to zapomnienie przybliża nas do przebaczenia, darowania, o którym mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii. Przebaczenie zawsze ubogaca człowieka, ale nie tyle w sferze fizycznej co duchowej. Aby zrozumieć wybaczenie trzeba chwilę zastanowić się jakie skutki przynosi brak wybaczenia. Każdy z nas spotyka się z różnymi formami niesprawiedliwości, a nawet przemocy. Czasami ludzie, którym wierzyliśmy, ufali okazują się zwykłymi łotrami. Nie tylko nie docenią naszej pracy, poświęcenia, ale starają się na wszelkie sposoby wymazać to z pamięci innych. Przykład z własnego podwórka. Na miejsce bardzo lubianego proboszcza przyszedł nowy, który zaczął swoje rządy od krytyki poprzednika. Wszystko było złe, nawet balustrady były za brudne. Starał się wymienić wszystko po poprzedniku. Jakże często spotykamy ludzi, którzy zostali w bolesny sposób zranieni przez bliskich. Te rany przez wiele lat, a nawet całe życie mogą wywoływać negatywne emocje zemsty, rewanżu, poczucia krzywdy. Jeśli w sobie tego nie przepracujemy, to będą one zatruwać całe nasze życie. Nie zaznamy radości i pokoju. Nie przepracujemy tego nigdy, gdy nie zdobędziemy się na wybaczenie.
Louise L. Hay założyła i prowadzi w Kalifornii ośrodek terapeutyczny, którego celem jest pomaganie zgłaszającym się osobom w odkryciu i wykorzystaniu pełni potencjału sił wewnętrznych, mających decydujący wpływ na zachowanie zdrowia. W książce „Możesz uzdrowić swoje życie” pisze: „Wszystkie choroby biorą się ze stanu nieprzebaczenia. Ilekroć jesteśmy chorzy, musimy zbadać intencje naszego serca, aby zobaczyć, komu powinniśmy wybaczyć… Przebaczenie służy Tobie samemu, ponieważ Cię wyzwala. Pozwala wyjść Ci z więzienia, w jakim się znalazłeś. Przebaczenie nie jest akceptacją złych zachowań, ale darowanie win z całego serca. Nie musimy wiedzieć, jak przebaczać. Wszystko, co musimy zrobić, to chcieć przebaczyć. Bóg zatroszczy się o to jak”.
Czytania biblijne na dzisiejszą niedzielę otwierają przed nami perspektywę wybaczenia przekraczającą ziemski horyzont. W pierwszym czytaniu mędrzec biblijny Syrach mówi: „Złość i gniew są obrzydliwościami, których trzyma się grzesznik. Tego, kto się mści, spotka pomsta od Pana, On grzechy jego dokładnie zachowa w pamięci. Odpuść przewinę bliźniemu, a wówczas, gdy błagać będziesz, zostaną ci odpuszczone grzechy. Gdy człowiek żywi złość przeciw drugiemu, jakże u Pana szukać będzie uzdrowienia? Nie ma on miłosierdzia nad człowiekiem do siebie podobnym, jakże błagać będzie o odpuszczenie swoich własnych grzechów?” te słowa są tak zrozumiałe i oczywiste, że nie wymagają żadnego komentarza.
Do słów mędrca Syracha nawiązuje dzisiejsza Ewangelia. Piotr pyta Jezusa, czy ma przebaczyć aż siedem razy. W starożytności, we wszystkich kulturach liczba 7 miała wyjątkowe, symboliczne znaczenie, była traktowana jako liczba święta. W Starym Testamencie pojęcia „siedem” i „pełnia” były używane zamiennie. Pełnia to coś doskonałego, zatem wybaczyć siedem razy to wybaczyć doskonale, całkowicie i nie oglądać się za siebie. W tym znaczeniu należy wybaczać ciągle, codziennie, nieustannie i w taki sposób, żeby nie wracać do tych krzywd i nie rozpamiętywać zranień. Chrystus odpowiada, że nie siedem, ale siedemdziesiąt siedem razy mamy przebaczać. Czy możemy coś do pełni dodać? Tak, do ziemskiej pełni możemy dodać jej niebieski, nadprzyrodzony wymiar, wymiar Królestwa Bożego. Ten wymiar odnajdujemy w Bogu. Nasze wybaczenie ma sięgać tego wymiaru.
Chrystus przybliżając nam tajemnicę wybaczenia przytacza przypowieść o dłużnikach. Pan rozliczał się ze swoimi sługami. Przyszedł do niego sługa, który był mu winien najwięcej. Okazało się, że nie ma z czego oddać. Pan „kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby dług w ten sposób odzyskać”. Sługa zaczął błagać Pana, a ten „ulitował się nad owym sługą, uwolnił go i dług mu darował”. Uradowany sługa spotkał swojego współsługą, który był mu winien niewielką sumę. Dopadł go zaczął dusić, żądając natychmiastowego zwrotu długu. Współsługa błagał go aby dał mu trochę czasu na zebranie pieniędzy. Lecz sługa był nieugięty i wtrącił współsługą do więzienia do czasu zwrotu całego długu. Wieść o tym wydarzeniu dotarła do Pana, który wezwał sługę i powiedział: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” I uniósłszy się gniewem, pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu nie odda całego długu”. Chrystus podsumowuje tę przypowieść słowami skierowanym do apostołów i każdego z nas: „Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”.
Hiszpański kapłan św. Josemaría Escrivá, założyciel Opus Dei napisał: „Przebaczać całą duszą i bez cienia urazy! Jest to postawa zawsze wielka i owocna. Taki był gest Chrystusa przybitego do krzyża: ‘Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią’. A stamtąd przyszło twoje i moje zbawienie”. A zatem znamy źródło naszego zbawienia, aby jednak zaczerpnąć z niego z zbawczej wody konieczna jest nasza postawa gotowa do wybaczenia, niezależnie od krzywdy jakiej doznajemy w życiu (Kurier Plus, 2023).