|

229. Święty Sawin i bandyta Ahab

Przed wieloma laty pewien pustelnik, znany później jako św. Sawin, mieszkał w jednej z okolicznych grot. Viscos było wówczas przygranicznym miasteczkiem, zaludnionym przez zbiegłych bandytów, przemytników, prostytutki, łotrów i awanturników poszukujących towarzystwa ludzi sobie podobnych, morderców zbierających siły przed kolejną rzezią. Najgorszy z nich, Arab imieniem Ahab, panował nad całą okolicą, ściągając ogromne podatki od wieśniaków, którzy starali się mimo wszystko jakoś wiązać koniec z końcem i godnie żyć.

Pewnego dnia Sawin opuścił swoją grotę, udał się do domu Ahaba i poprosił o nocleg. –Czyżby nic o mnie nie słyszał?- roześmiał się szyderczo Ahab. –Jestem łotrem, który ściął wiele głów na tych ziemiach. Twoje życie nic dla mnie nie znaczy. – Wiem o tym- odrzekł Sawin. – Ale dość już mam mojej pustelni i chciałbym spędzić przynajmniej jedna noc pod twoim dachem. Ahabowi nie w smak była sława świętego, która mogła się równać tylko z jego sławą- nie chciał się nią dzielić z kimś tak słabym jak Sawin. Dlatego postanowił zabić go jeszcze tej samej nocy, aby pokazać wszystkim, że to on jest jedynym prawowitym władcą Viscos. Jakiś czas gawędzili. Ahaba poruszyły słowa świętego, jednak był człowiekiem podejrzliwym i od dawna nie wierzył już w Dobro. Wskazał Sawinowi posłanie i ku przestrodze zaczął ostrzyć nóż. Sawin przyglądał mu się przez jakiś czas, po czym zamknął oczy i zasnął. Ahab ostrzył nóż przez całą noc. Wczesnym rankiem, gdy Sawin obudził się, ujrzał Ahaba płaczącego przy jego posłaniu. – Nie wystraszyłeś się mnie, ani też pochopnie nie osadziłeś. Ty pierwszy spędziłeś noc pod moim dachem, wierząc, że jestem dobry i zdolny dać schronienie potrzebującym. Ponieważ wierzyłeś, że mogę postąpić uczciwie, nie mogłem zrobić inac Z dnia na dzień Ahab porzucił bandyckie życie i zaczął na swoim terenie wprowadzać zmiany. Wtedy to Viscos przestało być przygraniczną kryjówką dla szumowin i stało się ośrodkiem handlu” (Paulo Coelho: Demon i panna Prym)