|

1209. „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię”

Wiele lat temu, po pogrzebie taty, późnym wieczorem wróciłem z mamą do domu. Ogarnęła nas przerażająca pustka. Odnosiłem wrażenie jakby w każdym ciemnym kącie przyczaiła się śmierć. Zapaliliśmy światło. Nie włączaliśmy ani telewizora ani radia. Nie pozwalała na to brzemienna w powagę i smutek cisza. Mama zaczęła krzątać się przy kuchni. Rozpaliła w piecu ogień. Kuchnia jakby ożyła. Wypełnił ją szum buzującego w piecu ognia i trzask płonącego drzewa. A potem, jak dawniej zapachniało gotowanymi potrawami. W mieszkaniu stało się radośniej. Ten ogień stawał się jakby symbolem ciepła i światła jakie w tych trudnych i ciemnych dniach choroby i śmierci taty wnosiła wiara w Chrystusa. On powiedział, że każdy kto wierzy w Niego choćby i umarł żyć będzie. Podobny ogień rozpalił Jezus Chrystus dla Marty i Marii, które opłakiwały śmierć swego brata Łazarza. Chrystus nie pozostał wtedy tylko przy słowach, ale kazał wyjść Łazarzowi z grobu. Jest to także ogień obiecany przez Jezusa Apostołom. Święty Łukasz Ewangelista pisze, że w dniu Pięćdziesiątnicy ukazał się on w kształcie języków ognia i spoczął nad każdym z Apostołów. Był to ogień Ducha Świętego, który ma moc przemiany ludzkich serc i  świata. O ten ogień wołał Jan Paweł II na Placu Piłsudskiego w Warszawie w czasie swojej pierwszej pielgrzymki do Polski: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze tej ziemi.