1208. Do nieba przez bramkę metra
Pewnego razu Teresa, mieszkanka Nowego Jorku posłała swego sześcioletniego synka do sklepu. Tomek wrócił z zakupami, ale parę centów reszty schował do kieszeni, zatrzymując je dla siebie. Dla Teresy była to zwykła kradzież. Przeżyła szok. Wszystko robiła, aby swoich synów wychować na uczciwych ludzi. A oto on ukradł pieniądze. Jest złodziejem. Nie krzyczała na niego, nie biła, tylko padła na łóżko, zanosząc się płaczem. Mały chłopiec był przerażony. W pierwszej chwili nie wiedział co robić. Stał jak sparaliżowany. Następnie zaczął prosić mamę, aby przestała płakać. Swymi małymi raczkami ocierał jej łzy i błagał: „Mamusiu nie płacz, Mamusiu nie płacz”. A w końcu powiedział: „Przysięgam na Boga, że to się nigdy nie powtórzy”.
I rzeczywiście nie powtórzyło się. A o skuteczności swego wychowania Teresa przekonała się niebawem. Pewnego dnia wybrała się metrem do parku, zabierając ze sobą swoje dzieci i dzieci koleżanki. Wszystkie przeszły bez biletów bramkę metra, ponieważ dzieci do siedmiu lat mogą podróżować za darmo. Wszystkie przeszły, z wyjątkiem Tomka, który stanął jak drut przed wejściem, mówiąc: „Ja nie mogę przejść za darmo, bo wczoraj skończyłem siedem lat”. Teresa z satysfakcją uśmiechnęła się i wrzuciła żeton, a mały Tomek w poczuciu uczciwości przekroczył bramkę metra.
Ta bramka metra może być początkiem przygotowania się na przejście bramy nieba, gdy przyjdzie ku temu czas.