1161. Kazanie o prawdziwej miłości
Jeden z kapłanów ogłosił, że w następną niedzielę przyjedzie sławny mnich- asceta, który wygłosi późnym wieczorem kazanie o prawdziwej miłości. O wyznaczonej godzinie zebrała się ogromna rzesza wiernych. Nagle zgasły światła. Kościół pogrążył się w ciemnościach. W drzwiach zakrystii pojawił się nikły płomyk świecy, który oświetlał ascetyczną twarz mnicha. Mnich zbliżył się do ołtarza, gdzie stał olbrzymi krucyfiks. Najpierw przybliżył płomyk świecy do ran na nogach ukrzyżowanego Chrystusa. Następnie nikłe światło oświetliło przebity bok Jezusa. Po chwili płomyk ukazał rany na rękach przybitych do krzyża. A na koniec migotliwe światło świecy zatrzymało się na zakrwawionej głowie Jezusa, zranionej koroną cierniową. Po długiej i wymownej ciszy, mnich zdmuchnął świeczkę. Zapanowała ciemność. Był to koniec kazania o prawdziwej miłości. Słowa nie były potrzebne wszyscy dobrze wiedzieli, że prawdziwa miłość gotowa jest do największej ofiary. Prawdziwa miłość szuka dobra drugiego człowieka i że wzorem takiej miłości jest Chrystus. On jest także źródłem mocy, aby iść drogą takiej miłości.