|

1152. Świadek cudów Jana Pawła II

Arturo Mari, najsłynniejszy na świecie fotograf watykański. W ciągu prawie trzydziestoletniej pracy u boku wielkiego Polaka wielokrotnie był świadkiem wydarzeń, które uważa za cuda dokonane za wstawiennictwem Jana Pawła II. Powiedział on w programie Superwizjer TVN. „Moja szwagierka umierała. Jej szpik kostny był czarny jak przypalona kawa. Nawet moi przyjaciele lekarze w Watykanie nie dawali jej szans. Mówili, że nie pozostało jej więcej niż piętnaście dni życia. Zawołał mnie papież. Dał mi różaniec i kazał wspólnie z nim modlić się o jej zdrowie. Dziś mija już trzy i pół roku, a siostra żony żyje i czuje się dobrze. Ona wyzdrowiała. Nie mam wątpliwości, że to cud.

Kiedy Ojciec Święty dowiedział się o chorobie mojej szwagierki zawołał mnie i chwilę o tym rozmawialiśmy. Podarował mi swój różaniec i chusteczkę, którą miał przy sobie. Prosił, abyśmy wspólnie się modlili. Kiedy więc moja żona wyjeżdżała do siostry, przekazałem jej słowa papieża: módlcie się razem, z tą koronką. Ojciec Święty powtarzał mi to kilka razy: – Módlcie się wspólnie, ja też będę się za nią modlił, ale módlmy się razem. Papież prosił też, aby położyć na niej tę chusteczkę. Moja żona tak zrobiła i rzeczywiście stał się cud. Choć lekarze nie dawali jej szans, ona wyzdrowiała.

Oto kolejny cud. „Pamiętam przypadek dziewczyny, której osiem osób nie mogło utrzymać w spokoju. Choć była drobniutka, osiem dorosłych osób nie było w stanie jej przytrzymać. Miała ogromną siłę i taki głos… to nie był ludzki głos, to był jakiś dziwny głos, jakby spoza grobu. Nie wiem jak go opisać. Ojciec Święty został o tym powiadomiony. Kiedy skończył audiencję, wsiadł do Jeepa i przyjechał na miejsce, które wskazałem. Wysiadł i zbliżył się do tej dziewczyny. Stałem gdzieś w odległości sześciu metrów. To było przerażające. Ojciec Święty zaczął modlić się po łacinie. I kiedy dotknął tej dziewczyny, zaczęła krzyczeć: – Odejdź ode mnie, odejdź ode mnie starcze, odejdź! Później znów słychać było wołanie: – Ty wiesz, że przeciwko tobie nie mogą nic zrobić, starcze! Storpio! Okropne przekleństwa przeciwko Papieżowi. Papież ze spokojem modlił się i błogosławił. Potem ją pogłaskał i ucałował. Nagle wszystko ustąpiło. Ta siła, jaką miała dziewczyna, słowa, jakie wychodziły z jej ust – to wszystko robiło przerażające wrażenie. Wiem, że kościół ma swoje procedury, to dobrze oczywiście. Ale w tym przypadku, to wszystko wg mnie jest czasem straconym. On był już świętym za życia. Ta ogromna charyzma Papieża to była miłość, jaką darzył ludzi, i którą umiał im przekazać. Jakby w każdym widział Boga. Coś poza wszelkimi normami. W tym był początek wszystkiego. W wielkiej sile woli i w modlitwie. Tak go pamiętam. I takim pamięta go świat”.