|

1096. Jan Chrzciciel w supermarkecie

            Przed Bożym Narodzeniem, w ruchliwym supermarkecie pojawił się dziwny mężczyzna. Nie robił zakupów tylko usiadł w pobliżu pięknie udekorowanej fontanny, gdzie kupujący zatrzymywali się, aby coś zjeść, wypić lub odpocząć. To, co mówił przyciągało kupujących. Niektórzy zatrzymywali się i z uwagą go słuchali. Pytał ludzi, dlaczego tak wiele wydają pieniędzy na świąteczne zakupy. Dlaczego ulegają gorączce i stresom przedświątecznych zakupów, przygotowywaniu prezentów? Czasami kpiącym tonem mówił: „Czyż Boże Narodzenie nie jest świętem nadziei i miłości? Najlepszym prezentem jest okazanie sobie wzajemnej życzliwości i cierpliwości. Dlaczego nie wybaczycie i nie pojednacie się z rodziną lub przyjaciółmi, których zraziliście sobie w minionych latach? Powinniście być napełnieni duchem Dzieciątka Jezus przez cały rok, a nie tylko w Boże Narodzenie.

            Wielu słuchających go potakiwało głowami. Niektórzy rezygnowali z zakupów i wracali do domu, aby pobyć ze swoją rodziną. Inni część pieniędzy przeznaczonych na zakupy oddawali na cele charytatywne. Jeszcze inni wychodzili z supermarketu i zatrzymywali się w spokojnym miejscu na chwilę modlitwy.

            Wkrótce jednak pojawił się dyrektor supermarketu z ochroną. Mimo, że mężczyzna nikogo z kupujących nie obrażał, to jednak kazał mu opuścić supermarket, bo jak mówił psuje wszystkim święta Bożego Narodzenia.