1037. Być przygotowanym
„Kambyzes (dyktator Koryntu) podjął wyprawę w głąb Afryki bez żadnego przygotowania, nagle, z wściekłości, z gniewu. Pewnego razu wpadł w gniew i przedsięwziął wyprawę przeciw Etiopom; a przecież ani wprzód nie wydał zarządzeń, co do zapasów żywności, ani też nie zastanowił się, że zamierza wyprawić się na koniec świata, lecz jako szaleniec i pozbawiony zmysłów wyruszył na wojnę… zanim jednak wojsko odbyło piątą część drogi, już wyczerpały im się wszystkie, jakie mieli, środki żywności, a po zużyciu zboża zabrakło też zwierząt pociągowych, bo i te zjedli. Gdyby Kambyzes; zauważywszy to, zmienił był zamiar i nakazał odwrót, przez tę rozsądną decyzję naprawiłby początkowy błąd; tymczasem on, na nic nie zważając, ciągle szedł naprzód. Jak długo żołnierze mogli jeszcze coś z ziemi wygrzebać, utrzymywali się przy życiu, jedząc trawę, ale potem dotarli do piaszczystej pustyni. Tam niektórzy z nich zaczęli robić coś strasznego: drogą losowania wybierali spośród siebie, co dziesiątego i zjadali. Kiedy Kambyzes się o tym dowiedział, obawiając się, żeby wzajemnie się nie pożarli, zaniechał wyprawy przeciwko Etiopom i zawrócił z drogi. ( z Dziejów Herodota w przekładzie Seweryna Hammera).
Chrystus wzywając do pójścia za Nim i budowania Królestwa Bożego przynagla do wcześniejszej oceny swojego poziomu duchowego i możliwości działania. Gdy tego zabraknie możemy pozostać w połowie drogi z poczuciem życiowej klęski. Chrystus wyraża te prawdę słowami: „Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju” (Łk 14, 31-32).