|

1120.Uzdrawiająca moc miłości

Z nieukrywanym wzruszeniem Leszek opowiada historię swego emigranckiego życia. Przed laty przybył do Ameryki i zamieszkał na Greenpoincie w Nowym Jorku. Zaczął pracować. Cieszył się zarobionymi pieniędzmi, które jednak nie zdołały zagłuszyć tęsknoty za ojczyzną, bliskimi. Czuł się nieraz bardzo samotny. Niebawem poznał Krystynę. Nie była to wielka miłość, ale razem było im łatwiej dzielić emigrancką dolę. Po dwóch latach niespodziewanie Krystyna odeszła od niego i wyjechała z człowiekiem, którego poznała kilka miesięcy wcześniej. Leszek przeżył to bardzo boleśnie. Przezwyciężając samego siebie dalej pracował, ale coraz częściej sięgał po alkohol. Początkowo upijał się z kolegami, a później nie potrzebował towarzystwa, aby się upić. Zaczął zaniedbywać pracę, z której niebawem został wyrzucony. Teraz coraz częściej widziano go pijanego. Ponieważ nie miał pieniędzy na opłacenie mieszkania, został z niego wyrzucony. Bez środków do życia znalazł się na ulicy. Zamroczony alkoholem wyciągał rękę do przechodniów prosząc o jałmużnę. Grzebał w śmietnikach, gdzie znajdywał niedojedzone kanapki oraz puszki, które sprzedawał. Pieniądze, jaki otrzymywał przeznaczał na najtańszy alkohol. Zauważał jak wielu ludzi patrzy na niego z pogardą. Czuł się coraz bardziej odrzucony, a tak pragnął mieć przy sobie życzliwego człowieka.

            Przygarnęli go i okazali mu trochę serca bezdomni. Byli oni w podobnej sytuacji jak Leszek. Niektórzy z nich zmagali się problemem alkoholowym. Nie był już sam. Miał z kim dzielić swoje radości i smutki, swoją niedolę. Była to smutna wspólnota, która dawała tragiczne poczucie pewnego oparcia w staczaniu się na dno ludzkiej nędzy. Wszyscy czuli się jakby wyklęci z normalnego społeczeństwa, a zarazem złaknieni, aby ktoś w nich zobaczył, wprawdzie zszarganą, ale jednak godność ludzką. Na początku próbowali się z tego wyrwać. Ale nie było to takie proste. Alkoholizm, to choroba, z którą samemu trudno się uporać. Najgorsze do przetrwania były zimy. W mroźne zimowe noce, nie zawsze udawało się znaleźć ciepły kąt. Ubrani w poszarpane i brudne kurtki, owinięci kocami, przytuleni do siebie, szczękając z zimna zębami, czekali nadejścia dnia. Pewnej nocy mróz był szczególnie dokuczliwy. Leszek miał na sobie lekkie ubranie. Cały trząsł się z zimna. Nagle zobaczył wyciągniętą do siebie życzliwą dłoń. Jeden ze starszych bezdomnych podał mu swoją ciepłą kurtkę. Leszek bronił się z jej przyjęciem, wiedząc, że jego przyjaciel niedoli marznie tak samo jak on. Ale tamten wciskając Leszkowi kurtkę powiedział: „Weź ją. Jesteś młody, przed tobą całe życie. Ja już swoje przeżyłem. Nie potrzebuje kurtki”. Leszek włożył kurtkę i poczuł jak przyjemne ciepło ogarnia jego wyziębnięte ciało. Szybko usnął. Rano obudzili się wszyscy, z wyjątkiem bezdomnego, który ofiarował Leszkowi kurtkę. Zamarzł na śmierć.

            Tamta noc kompletnie odmieniła życie Leszka. W tak ogromnym upodleniu doświadczył tego, co jest najpiękniejsze i najwartościowsze w życiu człowieka. W geście wyciągniętej ręki spotkał miłość silniejszą aniżeli śmierć. Był pewien, że za taką miłością kryje się sam Bóg. Postanowił zmienić swoje życie. To, co wcześniej wydawało się niemożliwe, teraz dzięki temu doświadczeniu i otwarciu na moc bożą stało się możliwe.