1116. Kościół umacnia wiarę
Wokulski przypomniał sobie jak on dawno nie był w kościele.
– Kiedyż to?… Na ślubie raz… Na pogrzebie żony drugi raz.
Lecz i w tym, i w tamtym wypadku nie wiedział dobrze, co się koło niego dzieje: więc patrzył w tej chwili na kościół, jak na rzecz zupełnie nową dla siebie.
„Co to jest za ogromny gmach, który zamiast -kominów ma wieże, w którym nikt nie mieszka, tylko śpią prochy zmarłych?… Na co ta strata miejsca i murów, komu, dniem i nocą pali się światło, w jakim celu schodzą się tłumy ludzi?…
Na targ idą po żywność, do sklepów po towary, do teatru. po zabawę, ale po co tutaj?…
Mimo woli porównywał drobny wzrost stojących pod kościołem pobożnych I olbrzymie rozmiary świętego budynku i przyszła mu myśl szczególna, że jak kiedyś na ziemi pracowały potężne siły, dźwigając z płaskiego lądu łańcuch gór, tak kiedyś w ludzkości istniała inna niezmierna siła, która wydźwignęła tego rodzaju budowle. Patrząc na podobne gmachy, można by sądzić, że w głębi naszej planety mieszkali olbrzymowie, którzy, wydzierając się w górę, podważali skorupę ziemską i zostawiali ślady tych ruchów w formie imponujących jaskiń.
Dokąd oni wydzierali się? Do innego, podobno wyższego świata. A jeżeli morskie przypływy dowodzą, że księżyc nie jest złudnym blaskiem, tylko realną rzeczywistością, dlaczego te dziwne budynki nie miałyby stwierdzać rzeczywistości innego świata?… Czyliż on słabiej pociąga za sobą dusze ludzkie, aniżeli księżyc fale oceanu.?
Wszedł do kościoła i zaraz na wstępie znowu, uderzył go nowy widok. Kilka żebraczek błagało o jałmużnę, którą Bóg zwróci litościwym w życiu przyszłym. Jedni z pobożnych całowali nogi Chrystusa, umęczonego przez państwo rzymskie, inni w progu, padłszy na kolana, wznosili do góry ręce i oczy, jakby zapatrzeni w nadziemską wizję. Kościół pogrążony był w ciemnościach, której nie mógł rozproszyć blask kilkunastu świec, płonących w srebrnych kandelabrach. Tu i ówdzie, na posadzce świątyni widać było niewyraźne cienie ludzi leżących pod krzyżem albo zgiętych ku ziemi, jakby kryli się ze swoją pobożnością pełną pokory. Patrząc a te ciała nieruchome, można było myśleć, że na chwilę opuściły je dusze i uciekły do jakiegoś lepszego świata.
Rozumiem teraz – pomyślał Wokulski – dlaczego odwiedzanie kościołów umacnia wiarę. (Bolesław Prus, Lalka).