|

Uroczystość Świętej Rodziny Rok A

RODZINA

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda. Tak miało się spełnić słowo, które Pan powiedział przez proroka: „Z Egiptu wezwałem Syna mego”. A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się anioł Pański we śnie i rzekł: „Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci, którzy czyhali na życie Dziecięcia”. On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela. Lecz gdy posłyszał, że w Judei panuje Archelaus w miejsce ojca swego, Heroda, bał się tam iść. Otrzymawszy zaś we śnie nakaz, udał się w stronę Galilei. Przybył do miasta, zwanego Nazaret, i tam osiadł. Tak miało się spełnić słowo Proroków: „Nazwany będzie Nazarejczykiem” (Mt 2,13-15.19-23).

Jakub, student czwartego roku Columbia University niespodziewanie przyjechał do domu Zaskoczeni rodzice pytają: „Co się stało, dlaczego tak nagle przyjechałeś?” „A co nie dzwonili do was z Uniwersytetu? – pyta Jakub. „Nie” – pada odpowiedź. „Wyrzucili mnie z uczelni”. Rodzice oniemieli. Jak to możliwe? Jeszcze kilka tygodni temu syn był w domu i mówił, że wszystko idzie mu bardzo dobrze. A okazało się, że już od kilku miesięcy chodził w kratkę na zajęcia uniwersyteckie, a w ostatnich tygodniach w ogóle. Zamiast sali wykładowej wybierał lokale rozrywkowe, gdzie spędzał czas na hulankach i pijatykach ze swymi przyjaciółmi. Nie można się dziwić reakcji rodziców. Do tej pory wydali oni na szkołę syna ponad sto tysięcy dolarów. Do ukończenia jej pozostało tylko kilka miesięcy. Ukończenie dobrej uczelni zapewniało dobry start życiowy. I oto nagle wszystko legło w gruzach. Roztrzęsiona matka nie mogła pozbierać myśli, ojciec, twardy mężczyzna gorzko zapłakał. Ostatecznie kazali synowi pakować się i wynosić z domu. Teraz będzie żył na własny rachunek. Jeszcze tego samego dnia Jakub opuścił dom, zostawiając zrozpaczonych i załamanych rodziców.

Marta, która była świadkiem tego zajścia, po wyjściu Jakuba powiedziała do swojej siostry: „To, dlatego, że było mu za dobrze”. „Chciałam mu dać wszystko, czego nie otrzymałyśmy od naszych rodziców” – odpowiada zapłakana siostra. Rzeczywiście Jakubowi nie brakowało niczego. Jego dziecinny pokój był zawalony różnymi, bardzo drogimi zabawkami. Miał prawie wszystko, co chciał. Dobry samochód, droga szkoła i spore pieniądze na osobiste wydatki. A przy tym nie miał żadnych obowiązków. Wszystko otrzymywał za darmo. Wydawać by się mogło, że rodzice dali mu wszystko. Wszystko, poza tym, co jest najważniejsze w życiu. To, co oni sami otrzymali od swoich ubogich rodziców. Nie otrzymywali drogich zabawek. Każda otrzymana rzecz miała swoją cenę, trzeba było na nią nieraz ciężko zapracować. Rodzicom nie było w życiu łatwo. Dzieci dzieliły trudy ich życia. Ale za to znały one cenę każdego sukcesu. Nawet na szkołę trzeba było zapracować. Od rodziców nauczyli odpowiedzialności, pracowitości, prawości charakteru. I dzięki temu osiągnęli w życiu sukces. Mają dobrą pracę, materialnie są dobrze sytuowani. Jednak tych najważniejszych wartości nie potrafili przekazać synowi. Zapewnili mu tylko dostatek materialny i wolność od codziennego zmagania się z trudnościami życia, i okazało się, że był to najgorszy dar, jaki mogli przekazać swojemu synowi. Przez to skrzywdzili jego i samych siebie.

Rodzina jest naturalnym środowiskiem wzrostu i rozwoju człowieka, dlatego tak ważne są wartości, na jakich jest ona zbudowana i jakie więzi łączą jej członków. Powyższy przykład z życia wskazuje, że wartości materialne i łatwizna życiowa, to jest za mało, aby oprzeć o nie życie rodzinne. Najważniejsze są wartości duchowe, które kształtują osobowość człowieka i czynią go zdolnym do miłości ofiarnej. Mówiąc o relacjach w rodzinie posłużę się obrazem z moich rodzinnych stron, porośniętych lasami Puszczy Solskiej. Najczęściej spotykanym tam drzewem jest sosna. Sosna wyrasta na dorodne drzewo, tylko w określonych warunkach. Na polach lub łąkach można spotkać samotnie rosnące sosny. Samotne drzewo jest zawsze karłowate, pokręcone, nie ma z niego prawie żadnego pożytku. Sosna potrzebuje towarzystwa innych sosen, aby stać się dorodnym drzewem. Ale nie mogą one rosnąć zbyt blisko siebie, bo się wzajemnie zagłuszają. Wyrastają z nich wysokie, ale bardzo cienkie drzewa, które wiatr łatwo łamie, a niektóre z nich w ogóle nie wybiją się z cienia innych.

Bóg stworzył nas do życia we wspólnocie. Do pełni rozwoju potrzebujemy miłości i przyjaźni z drugim człowiekiem. We wspólnocie rodzinnej najpełniej możemy zaspokoić te potrzeby. Dlatego tak bardzo potrzebna jest nam rodzina. Obraz dorodnego sosnowego lasu może być pouczeniem o relacjach, jakie powinny być w tej tak ważnej wspólnocie. Potrzebna jest bliskość osób, tak samo jak jest potrzebna przestrzeń między nimi. Bliskość oznacza, że członkowie rodziny są w stanie pomagać sobie i wspierać się wzajemnie. Przestrzeń daje pewność, że jedni drugich nie zagłuszają nie tłumią. Idealna rodzina przez bliskość osób daje człowiekowi poczucie bezpieczeństwa, nie krępując jego indywidualnego rozwoju.

Wypróbowanym i pewnym sposobem budowania harmonijnej wspólnoty rodzinnej jest boża prawda zawarta na kartach Biblii. Św. Paweł w liście do Kolosan pisze: „Bracia: jako wybrańcy Boży, świeci i umiłowani, obleczcie się serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśli by miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: Jak Pan wybaczył wam, tak i wy. A na to wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. (…) Żony, bądźcie podane mężom, jak przystało w Panu. Mężowie miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi. Dzieci bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim, bo to jest miłe Panu. Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha” (Kol 3, 12- 15, 18-21). To tylko jeden z fragmentów Biblii, który mówi o wartościach, które powinny wypełniać przestrzeń między członkami rodziny. Rodzina ożywiona tymi wartościami daje człowiekowi szansę pełnego wzrostu w ludzkim i boskim wymiarze.

W okresie Bożego Narodzenia, częściej zasiadamy w gronie rodziny do wspólnego stołu. Cieszymy się wzajemnie sobą. Wspominamy naszych najbliższych, którym tak wiele zawdzięczamy. Bardzo często odkrywamy, co było i jest najcenniejsze w naszej rodzinie, jakie wartości odegrały najważniejszą rolę w naszym życiu. Zaś uroczystość Świętej Rodziny, którą obchodzimy w pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu kieruje naszą uwagę na Świętą Rodzinę z Nazaretu, która jest wzorem i mocą dla naszych rodzin (z książki „Nie ma innej Ziemi Obiecanej”).

ŻYCIE TO COS WIĘCEJ NIŻ CODZIENNA KRZĄTANINA

Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci, a w czasie modlitwy swej będzie wysłuchany. Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce. Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie (Syr 3, 2-6. 12-14).  

Święta Bożego Narodzenie w tradycji polskiej mają ważny, rodzinny wymiar. Przy wigilijnym stole zasiada cała rodzina. Przemierzamy nieraz tysiące kilometrów, aby zasiąść przy tym stole radości i miłości. Z lat dzieciństwa dobrze pamiętam dzień Bożego Narodzenia. W tym dniu nie odwiedzało się znajomych. W domu wyścielonym słomą była tylko najbliższa rodzina. Był to jej czas przeżywania tajemnicy Wcielenia i radowania się obecnością najbliższych. Zaś pierwsza niedziela po Bożym Narodzeniu jest poświęcona Świętej Rodzinie. Wpatrzeni w Rodzinę z Nazaretu myślimy także o naszych ziemskich rodzinach. Spoglądamy na nie przez pryzmat Świętej Rodziny, to znaczy przez pryzmat nieogarnionej miłości i bezgranicznego zaufania Bogu. Od tamtych czasów wiele się zmieniło w życiu codziennym, trudno byłoby dosłownie naśladować Świętą Rodzinę.  Zresztą, to nie jest niepotrzebne. Ważne abyśmy nasze codzienne czynności, które są uwarunkowane dzisiejszym stylem życia przepoili nieogarnioną miłością Boga i bliźniego oraz bezgranicznym zaufaniem Bogu. A wtedy nasze rodziny nie tylko pięknie wypełnią swoje ziemskie zadanie, ale będą kierować uwagę na to, co wieczne. Rodziny ogarnięte blaskiem Rodziny Nazaretańskiej stają się miejscem zbawienia. To, co rozpoczyna się tu na ziemi, mocą Narodzonego Dziecięcia sięga wieczności. Rodzinny stół, przy którym zasiadamy w czasie świąt, nawet, gdy kogoś ubędzie będzie miał kontynuację w wieczności, a to dzięki cudowi, jaki zdarzył się w Świętej Rodzinie, cudowi przyjścia Mesjasza na świat.

O takim wychyleniu rodziny w wieczność trwaniu pisze Maja Stasińska w artykule „Młode wdowy” (Onet.pl). Marek, mąż Wiesi cieszył się dobrym zdrowiem. Mówił o sobie, że ma „końskie zdrowie”. Przy zmianie pracy zrobił rutynowe badania lekarskie. Okazało się, że ma raka. Umarł dwa miesiąc później.  Żona z bólem mówiła: „Widziałam jego bezradność i przerażenie. Najgorsze było to, że nic nie mogłam zrobić. Myślałam, że zwariuję. Nie mogłam pracować, spać ani jeść. Siedziałam u niego w szpitalu, a kiedy przychodziłam do domu, chciałam wyć z bezsilności. Umarł na moich rękach. Myślałam, że nie będę dała rady bez niego żyć. Bałam się wracać do domu, do tego pustego, zimnego łóżka, do ciszy od której rozrywało głowę. Dzisiaj najgorsze są wieczory i weekendy, kiedy jest dużo czasu na myślenie i święta, kiedy zawsze jest to jedno puste miejsce”.

Wspomina, jak po jego śmieci poszła do kościoła, płakała, modliła się, pytała Boga, dlaczego właśnie ich tak doświadczył. Marek miał dopiero 37 lat, ona 32. Ale poczuła ulgę. Wychowała się katolickiej rodzinie, od dziecka chodziła do Kościoła i uważała, że jest wierząca, było to jednak bardziej dla tradycji, niż z głębokiego przekonania. Dopiero kiedy odszedł Marek, zrozumiała, czym jest wiara w Boga: „Nic się nie dzieje bez przyczyny. Przez Boga jestem też bliżej mojego męża. Marek odszedł, ale dał mi w zamian coś ważnego”. W wierze odnajduje obecność męża: „Do dziś jak mam jakiś problem idę na cmentarz i pytam: ‘Powiedz mi Marek, co Ty byś zrobił na moim miejscu?’. I zawsze przychodzi jakieś rozwiązanie, bo to był mądry i dobry facet. Wierzę, że kiedyś spotkam się ze swoim mężem, bo przecież człowiek nie żyje tylko tu, na Ziemi. Życie musi mieć więcej sensu, niż ta krzątanina”. Wiesia żałuje tylko wszystkich odłożonych na później spraw. Ciągle odwlekali decyzję o dziecku, bo rozkręcali firmę meblarską. Nie pojechali do Portugalii, gdzie zawsze chciał pojechać. Widzi jak dużo czasu spędzali na kłótniach, bezsensownych dyskusjach. Dziś wie, że trzeba żyć, jakby się miało jutro umrzeć, niczego nie odkładać, nie iść z życiem na zgniłe kompromisy, nie skupiać się na pieniądzach, na rzeczach nie ważnych, nie odkładać niczego na później, bo później może nie być”.

Motyw mądrego ułożenia życia, mimo różnych trudności porusza mędrzec biblijny Syrach w księdze zacytowanej na wstępie tych rozważań. W czasach, gdy pisał tę księgę w Palestynie zaznaczał się w życiu społecznym destruktywny wpływ obyczajów pogańskich, które nie ominął rodziny. Mędrzec Syrach sięga do tradycji religijnych narodu wybranego, jak i też własnych doświadczeń życiowych, wskazując na wartości, które są podstawą trwałości rodziny i źródłem szczęścia jej członków. Syracydes traktuje obowiązki rodzinne jako obowiązki wobec samego Boga: „Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce. Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu”. Kto zachowuje te wskazania to doświadczy dobra tu na ziemi: „Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci” i zasługuje na nagrodę wieczną: „Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów”. Wypełnianie obowiązków wobec rodziny pogłębia więź z Bogiem i jest realizacją przymierza zawartego z Bogiem.

Św. Paweł w liście do Kolosan z drugiego czytania daje wskazówki jak mamy poprawnie układać stosunki społeczne, w tym także rodzinne, aby stawały się one drogą prowadzącą do zbawienia: „Jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy. Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości”. Inspirację i moc do budowania rodziny na takich zasadach odnajdujemy w Świętej Rodzinie. Fragment Ewangelii na dzisiejszą uroczystość ukazuję nam ważne zasady życia rodzinnego: zaufanie Bogu i wzajemne zatroskanie o siebie. Anioł ukazał się Józefowi we śnie i polecił, aby uchodził do Egiptu, bo Herod chce zabić Jezusa. Józef z Maryją z pełnym zaufaniem Bogu podejmują trud ucieczki i życia na obczyźnie, aby ratować swoje Dziecię.

Prośmy Boga, aby mądrość Syracha oraz wiara i poświęcenie Świętej Rodziny były mocą i inspiracją dla naszych rodzin (z książki Bóg na drogach naszej codzienności).

„KIEDY JEJ NIE MA – SAMOTNYŚ JAK PIES”

Trwajcie cierpliwie, bracia, aż do przyjścia Pana. oto rolnik czeka wytrwale na cenny plon ziemi, dopóki nie spadnie deszcz wczesny i późny. Tak i wy bądźcie cierpliwi i umacniajcie serca wasze, bo przyjście Pana jest już bliskie. Nie uskarżajcie się, bracia, jeden na drugiego, byście nie podpadli pod sąd. oto Sędzia stoi przed drzwiami. za przykład wytrwałości i cierpliwości weźcie, bracia, proroków, którzy przemawiali w imię Pańskie (Jk 5, 7-10).

W polskiej tradycji okres oktawy Bożego Narodzenia, to czas świętowania, czas rodzinnych i przyjacielskich spotkań. W blaskach rozświetlonej choinki zasiadamy wspólnie przy świątecznych stołach, rozmawiamy, kolędujemy, wspominamy tych, których zabrakło przy rodzinnym stole, cieszymy się sobą. Tak było dawniej i tak jest dzisiaj w niektórych rodzinach. Te spotkania są bardzo ważne w umacnianiu rodzinnej więzi. Niezależnie od tego, jakie mamy za sobą doświadczenia związane z rodziną, jej roli w naszym życiu nie da się przecenić. Joseph Rudyard Kipling, angielski pisarz i poeta, urodzony w Indiach, laureat literackiej Nagrody Nobla w roku 1907 pisał, że „członkowie rodziny dzielą ze sobą marzenia, nadzieje, rzeczy materialne, wspomnienia, uśmiech, zmartwienia i radości… rodzina jest jak klan, który wiąże swoich członków klejem wzajemnej miłości i scala cementem wzajemnego poszanowania. Rodzina jest schronieniem w czasie nawałnicy życiowej, staje przyjaznym portem, gdy fale życia stają się zbyt gwałtowne i zabójcze. Nikt nie może czuć się samotny, gdy żyje w zgodnej rodzinie”. Mając dobrą rodzinę nie doceniamy nieraz jej wartości. Bywa tak jak w piosence z repertuaru Kabaretu Starszych Panów: „Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest- lecz kiedy jej nie ma- samotnyś jak pies…”. Jakże często w dzisiejszych czasach rodzina nie spełnia swoich zadań z powodu różnych zaniedbań. W roku 1978 Thomas Hansen z Kolorado sądził swoich rodziców, żądając 350 tys. dolarów odszkodowania za błędy w wychowaniu. Syn uważał, że rodzice popełnili karygodne błędy, dlatego musiał korzystać z bardzo drogiej, rocznej kuracji psychiatrycznej. Nawet, gdyby otrzymał te pieniądze, czy to zrekompensuje mu brak wspaniałej rodziny. Z pewnością nie. A zatem warto zastanawiać się nad rodziną, nad wartościami, które uczynią z niej jedyną i niepowtarzalną wspólnotę naszego życia. Uroczystość Świętej Rodziny, która wypada w oktawie Bożego Narodzenia jest wspaniałą okazją, aby spojrzeć na nasze rodziny w wymiarze ziemskim i nadprzyrodzonym.

Zapytajmy, zatem, dlaczego niektóre rodziny nie wytrzymują próby życiowej i nie spełniają swego powołania. Odpowiedzi na to pytanie jest wiele i nie sposób je wymienić w tym krótkim rozważaniu, dlatego posłużę się opowieścią, która w sposób prosty daje po części odpowiedź. Dr Clovis Chappell w jednym ze swoich kazań opowiadał historię dwóch statków, które w tym samym czasie opuściły Memfis i rzeką Missisipi płynęły do Nowego Orleanu. Przez dłuższy czas statki płynęły obok siebie. Pewnego dnia, jeden z marynarzy powiedział do kolegi z sąsiedniego statku, że poruszają się w ślimaczym tempie. I taki był początek wojny słownej między załogami obydwóch statków. W końcu, aby rozstrzygnąć spór, zorganizowano zawody: kto pierwszy dopłynie do Nowego Orleanu. Współzawodnictwo było bardzo zażarte. Silniki z rykiem pracowały na pełnych obrotach. Po pewnym czasie jeden ze statków zostawał w tyle. Zaczęło mu brakować węgla do silników parowych. Wtedy jeden z marynarzy zauważył, że towar przewożony na statku pali się tak samo jak węgiel. Zaczęto więc wrzucać do pieca przewożony ładunek. Dzięki temu statek dopłynął do celu pierwszy, zwyciężył. Jednak jego ładownie były puste, spalono cały ładunek przeznaczony do przewiezienia.

Bóg powierza nam pewien „ładunek”: nasze dzieci, współmałżonka, przyjaciół. Na statku zwanym rodziną wyruszamy w drogę. Najważniejszym naszym zadaniem jest dobro „ładunku”. Mamy go bezpiecznie dowieźć do portu jego przeznaczenia. Dobro członków rodziny jest najważniejsze na tym statku. Jeśli jednak ponad ich dobro postawimy inne cele, a ponadto realizować będziemy je kosztem rodziny „wrzucając ładunek na spalenie”, wtedy być może osiągniemy zamierzony cel, wygramy zawody, ale nasz statek będzie pusty, a nas samych boleśnie dotkną słowa owej piosenki z Kabaretu Starszych Panów „samotnyś jak pies”. Niejeden raz jesteśmy świadkami rozpadu rodziny, gdy inne wartości zepchnęły ją na drugi plan. Ważniejsza stała się praca, kariera, towarzystwo, przyjemności, alkohol, egoistycznie pojmowane osobiste dobro itd. Rodzina była traktowana jako ładunek, który wrzucano do ognia, aby osiągnąć swój własny cel. Przed laty wysłuchałem zwierzeń załamanego mężczyzny, który -jak mówił- dla dobra rodziny pracował dniami i nocami. Dorobili się pięknego domu, ale gdy pewnego dnia wrócił późną nocą dom był pusty. Żona zostawiła kartkę, w której napisała, że odchodzi, bo w tym domu czuje się niepotrzebna, wszystko jest tu ważniejsze od niej i dziecka. Po niewczasie żałował ów mężczyzna, że praca, urządzanie domu, gromadzenie pieniędzy zdominowało życie rodzinne.

W czytaniach biblijnych na uroczystość Świętej Rodziny znajdziemy wiele wskazówek odnoszących się do życia rodzinnego. W pierwszym czytaniu mędrzec biblijny Syracydes pisze: „Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. A jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie”. Ta nauka jest szczególnie aktualna w dzisiejszych czasach zdominowanych materializmem i konsumpcyjnym stylem życia, w czasach kultu zgrabnych i wysportowanych ciał. W zetknięciu z taką rzeczywistością, jakże bezbronni są starsi ludzie, którzy całe swoje życie poświecili dzieciom, zostawiając nieraz dla siebie tylko stragane zdrowie. Pismo św. przypomina, że szczególnie tacy ludzie winni w rodzinie cieszyć się szacunkiem, a wyrachowania materialne nie mogą ich zepchnąć na drugi plan. Św. Paweł w liście do Kolosan przypomina wartości, które chronią rodzinę przed degeneracją i postawieniem rzeczy materialnych ponad członka rodziny, czy bliźniego: „Jako wybrańcy Boży, święci i umiłowani, obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu: jak Pan wybaczył wam, tak i wy. Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też zostaliście wezwani, w jednym Ciele”.

Ewangelia kieruje naszą uwagę na Świętą Rodzinę, która jest doskonałym przykładem życia rodzinnego według bożego zamysłu. Jest ona wzorem wiary i zaufania Bogu, które staje się źródłem wszystkich wartości umacniających rodzinę. Maryja zawierzyła Bogu swoje życie w momencie, gdy przyszedł do niej anioł Gabriel oznajmił, że będzie Matką Jezusa. W tym zawierzeniu pozostanie do końca ziemskiej pielgrzymki. Józef zaufał Bogu, gdy anioł powiedział mu, że Maryja stała się brzemienną za sprawą Ducha świętego. Ewangelia z dzisiejszej uroczystości ukazuje miłość gotową do ofiary dla dobra rodziny. Święta Rodzina opuszcza wygodny dom i udaje się do Egiptu, aby ratować Dziecię. Rozważając życie Świętej Rodziny możemy odnaleźć wskazówki i światło dla współczesnych rodzin, które doświadczając trochę innych problemów, mogą je rozwiązać na wzór Świętej Rodziny zawierzając wszystko Bogu (z książki W poszukiwaniu mądrości życia).

ŚWIĘTY PATRYK

Na różne sposoby Bóg przemawia do człowieka. Do Józefa i wielu innych postaci biblijnych przemawiał w snach. A zatem sen jest przestrzenią, w której można usłyszeć Boga. Nie ma to jednak nic wspólnego z wiarą w sny, których interpretacją zajmuje się senniki babilońskie, egipskie czy inne. Sny pochodzące od Boga można zinterpretować tylko w kontekście wiary, zbawienia. Pomagają one człowiekowi rozpoznać powołanie, sposób działania, zbliżają do Boga i otwierają na boże zbawienie. Święci i błogosławieni bardzo często przez sny otrzymywali wskazówki w życiowych wyborach. Sny odegrały też ważną rolę w życiu św. Patryka.

Święty Patryk urodził się około roku 385, prawdopodobnie na zachodnim wybrzeżu Brytanii. Jego rodzice byli Rzymianami, którzy prawdopodobnie znaleźli się tam jako kupcy lub administratorzy kolonii rzymskiej. Samo imię Patryk pochodzi od łacińskiego słowa „patricius”, czyli „patrycjusz, obywatel Rzymu”. Pierwotne imię Świętego brzmiało: Maewyn Succat. W wieku 16 lat chłopiec został porwany przez wojowników irlandzkich i przewieziony na Zieloną Wyspę. Tutaj został niewolnikiem irlandzkiego, najwyższego kapłana druidzkiego imieniem Milchy. Przez sześć lat wypasł owce i bydło na irlandzkich wzgórzach. Przebywając w samotności na ustronnych pastwiskach, myśli swoje kierował ku Bogu. Tutaj dojrzewał w wierze chrześcijańskiej, wyniesionej wprawdzie z domu, ale nie pogłębionej. Nauczył się także języka irlandzkiego i poznał irlandzkie obyczaje.

Pewnej nocy, 20-letni Patryk miał sen, w którym Bóg nakazał mu opuścić swego pana i udać się na wybrzeże, gdzie miał czekać na niego statek. Patryk potajemnie opuścił swoje stada i ruszył w kierunku wybrzeża, gdzie odnalazł statek odpływający do Brytanii. Jednak okazało się, że marynarze nie chcą go przyjąć na pokład. Patryk zaczął się gorąco modlić i niespodziewanie kapitan statku zgodził się go zabrać. Po trzech dniach żeglugi wylądowali u brzegów Brytanii. Patryk wraz z towarzyszami podróży wyruszył w rodzinne strony. Tradycja mówi, że w czasie tej uciążliwej drogi zabrakło im żywności. Patryk nie narzekał tylko ufał, że Bóg zaradzi ich potrzebom. Towarzysze podróży naśmiewali się z tej wiary. W odpowiedzi usłyszeli: „Zwróćcie się z dobrą wiarą i z całego serca do Pana, mojego Boga, dla którego nic nie jest niemożliwe”. I rzeczywiście modlitwa ich została wysłuchana. Niebawem spotkali stado świń. Po zabiciu kilku, mieli pod dostatkiem jedzenia na pozostałe dni wędrowania.

Po powrocie w rodzinne strony Patryk często wracał myślą do Irlandii i coraz bardziej umacniał się w przekonaniu, że powinien wrócić tam i głosić Ewangelię. I znowu we śnie otrzymał wskazówkę, co powinien robić. Otóż usłyszał głos ludu irlandzkiego: „Błagamy cię, święty młodzieńcze, byś przybył i przeszedł pomiędzy nami raz jeszcze!” Patryk postanowił wrócić do Irlandii jako misjonarz. Z tą myślą rozpoczął studia w szkołach misyjnych północnej Francji. Po odpowiednim przygotowaniu został wyświęcony na kapłana. Teraz czekał odpowiedniej okazji na wyjazd do Irlandii. Niebawem wyruszył w drogę. Zmarł bowiem św. Palladiusz, misyjny biskup Irlandii a na jego miejsce postanowiono wysłać Patryka, wcześniej udzielając mu święceń biskupich. Patryk przybył do Irlandii 25 marca 433 roku. Druidzi i przywódcy irlandzcy byli przeciw niemu. To jednak nie zraziło Świętego. Najpierw odwiedził swego dawnego pana, aby zapłacić za siebie okup. I pozostał na tym terenie, aby głosić Dobrą Nowinę dawnym towarzyszom niewoli, jak i też ich panom. Patryk napełniony mocą bożą i ożywiony gorliwością misjonarską apostołował bardzo owocnie. Przemawiał do prostych ludzi bardzo obrazowym językiem. Znana jest historia wyjaśnienia dogmatu Trójcy Świętej. Święty zerwał listek koniczyny, który na jednej łodydze ma trzy listki i na tym przykładzie wyjaśnił prawdę, że Bóg jest jeden, ale w trzech osobach. Od tamtego czasu liść koniczyny stał się symbolem św. Patryka i Irlandii.

Tradycja mówi, że żarliwe słowo i moc ducha Patryka dokonywały cudów, które zdumiewały lud i pociągały do Chrystusa. Według tradycji pierwszy cud na ziemi irlandzkiej miał miejsce przy spotkaniu św. Patryka z irlandzkim wodzem Dichu. Otóż wspomniany wódz skierował swój miecz przeciw Patrykowi, ale wtedy jego ramię stało się sztywne jak w posągu. Ta sztywność trzymała jego ramię do momentu, aż uwierzył Patrykowi i uznał Chrystusa za swego Pana. Pokonany przez łagodność i cud świętego, Dichu podarował Patrykowi wielką stodołę, która stała się pierwszym kościołem, poświęconym przez Patryka w Irlandii. Wkrótce Święty nawrócił wielu plemiennych wodzów wraz z ich rodzinami i związanymi z nimi ludźmi. Zdobył sobie także uznanie i przyjaźń króla Loegaira, który wraz z innymi znaczącymi ludźmi otoczył opieką dzieło misyjne Patryka.

Praca misyjna Świętego napotykała także wiele przeszkód, szczególnie ze strony druidów, którzy pełniąc funkcje kapłanów pogańskich byli nosicielami tradycji religijnej i kulturalnej Celtów. Mieli oni wielki wpływ na decyzje polityczne. W swoich „Wyznaniach” Patryk pisze, że nie mniej niż dwanaście razy porywano go wraz z towarzyszami i zabierano jako jeńców. Jednego razu zakuto Patryka w łańcuchy i skazano na śmierć. Z tego powodu niektórzy zaliczali św. Patryka do grona męczenników, mimo, że nie poniósł on śmierci męczeńskiej. Przezwyciężając wszystkie przeszkody, św. Patryk pod koniec swego życia mógł się cieszyć nawróceniem całej Irlandii.

Święty Patryk bardzo boleśnie przeżywał najazdy swoich rodaków na Irlandię. Brytowie nie ukrywali swej niechęci do Irlandczyków a szczególnie tych, którzy uważali się za chrześcijan. Korotikus, jeden z władców z zachodniego wybrzeża Brytanii, napadł na wybrzeże północnej Irlandii. Doszło do wymordowania irlandzkiej ludności i grabieży. Na koniec uprowadzono tysiące nawróconych przez Patryka ludzi. Patryk stawał w ich obronie. Zaklinał i błagał Korotikusa o pozostawienie w spokoju ludzi, którzy niedawno przyjęli wiarę w Chrystusa. Gdy to nie skutkowało Patryk rzucił klątwę na wodza i napisał „List do żołnierzy”, w którym ostro napominał żołnierzy, aby nie brali udziału w grzesznych czynach tyrana. W liście są między innymi te słowa: „Ułożyłem i własnoręcznie napisałem te słowa do przekazania i rozszerzenia wśród żołnierzy Korotyka, już nie moich współobywateli ani współobywateli świętych Rzymu, lecz obywateli miejsca zatracenia”.

Św. Patryk wprowadził w Irlandii specyficzną strukturę administracji kościelnej. Korzystając z tego, że wielu nawróconych z bogatych rodów pragnęło całkowicie poświęcić się Chrystusowi, zakładał klasztory, naokoło których powstawały osiedla, zalążki przyszłych miast. Przełożony klasztoru, obdarzony zwykle sakrą i władzą biskupią, był odpowiedzialny nie tylko za swoją społeczność zakonną, ale i za wszystkich mieszkających w zasięgu jego misjonarskiej działalności. Mnisi irlandzcy odznaczali się od początku wielkim dynamizmem apostolskim, prawdopodobnie niektórzy z nich głosili Ewangelię na terenach Polski jeszcze przed chrztem Mieszka I.

Ostatni okres swojego życia spędził Święty w jednej z wyżej wspomnianych wspólnot zakonnych, oddając się modlitwie i praktykom pokutnym. Odszedł do Pana w Saul 17 marca 461 roku.  Tradycja mówi, że zwłoki Patryka zostały owinięte całunem utkanym przez świętą Brigidę i złożone w ziemi niedaleko Saul, gdzie później wybudowano katedrę (z książki Wypłynęli na głębię).

„NIC NIE JEST TANIE”

W komiksie „For Better or For Worse” Lynn Johnston, siedmioletnia Lizzie rozbija swoją skarbonkę i mówi z radością do jedenastoletniego brata Michaela: „Patrz! Mam dziewięć dolarów i jedenaście centów na prezenty bożonarodzeniowe!” Jej brat, nie podzielając jej zapału powiedział: „Lizzie! Na pewno to za mało, aby za 9 dolarów kupić każdemu jakiś prezent”. „Spróbuję jednak kupić coś dla każdego!” – upierała się Lizzie. „Cóż, na pewno będą to tanie prezenty” – powiedział lekceważąco Michael. Wtedy Lizzie z absolutnym przekonaniem odpowiedziała: „Nic nie jest tanie, Michael, jeśli kosztuje wszystkie pieniądze, które masz!”

Powyższa historia może być ilustracją Bożego Narodzenia, tajemnicy wcielenia Syna Bożego, o której pisze św. Paweł w Liście do Filipian: „On, istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. Wielkość daru można mierzyć w wymiernych liczbach. Można także do daru przyłożyć miarę miłości. I ta ostatnia jest miarą Bożą, o czym mówi Chrystus w przypowieści o wdowim groszu. Chrystus obserwował wrzucających ofiary do skarbony. Bogaci wrzucali duże sumy, ale Chrystus pochwalił uboga wdowę, która wrzuciła niewielką sumę: „Zaprawdę powiadam wam, ta uboga wdowa wrzuciła więcej do skarbnicy niż wszyscy, którzy wrzucali. Bo wszyscy wrzucali z tego, co im zbywało, ale ta ze swego ubóstwa wrzuciła wszystko, co miała, całe swoje utrzymanie”. To była ofiara serca, ofiara miłości. Syn Boży rodząc się w stajni Betlejemskiej, a później umierając za nas na krzyż, chciał nam powiedzieć, że w wymiarze ludzkim oddał nam wszystko. To była ofiara bezgranicznej miłości.

W Uroczystość Świętej Rodziny, przez pryzmat tajemnicy Wcielenia, tajemnicy Stajenki Betlejemskiej, przez pryzmat bezgranicznej miłości spoglądamy na nasze rodziny. Uwzględniając nasze osobiste doświadczenia, czy opierając się na badaniach naukowych wiemy, że rodziny zasobniejsze materialnie wcale nie są szczęśliwsze od tych biedniejszych, a bywa nieraz wręcz przeciwnie. Fundamentem szczęśliwej rodziny jest miłość postawiona na pierwszym miejscu. Agnieszka Gotówka w artykule „Mózg dziecka potrzebuje miłości” pisze: „Rozwój mózgu zaburza brak zaspokajania podstawowych potrzeb najmłodszych. Szczególną rolę odgrywa tu miłość i czułość rodziców. Jeśli dziecko nie jest przytulane i uspokajane w chwili płaczu, nie dochodzi do rozwoju tych partii mózgu, które odpowiadają za analityczne myślenie, odczuwanie emocji i zapamiętywanie. Dzieci, których potrzeba bliskości nie była zaspokajana, mogą w przyszłości mieć problemy emocjonalne i poznawcze. Ujawnią się one już w wieku szkolnym, a ich symptomem będą problemy z koncentracją i nauką. Maluch potrzebuje przede wszystkim miłości rodziców okazywanej poprzez czuły dotyk, kontakt wzrokowy, przytulanie, spokojne wypowiadanie zdań. Gdy opiekunowie będą odpowiadać na potrzeby swojej pociechy, wówczas będzie miała ona zapewnione poczucie bezpieczeństwa. A tylko w takich warunkach możliwy jest prawidłowy rozwój”.

Miłość jest tak samo ważna w życiu dorosłym, nie tylko w wymiarze ziemskim, ale także w wymiarze nadprzyrodzonym, bo jesteśmy powołani do świętości, która jest drogą naszego zbawienia. Do świętości ciągle dorastamy i tak jak roślina bez słońca nie zakwitnie i nie wyda owocu, tak i my bez słońca miłości nie wydamy owocu zbawienia. Aby w nas dokonał się cud zbawienia, nasza ludzka miłość musi być mocno zakotwiczona w miłości Chrystusa, wtedy nabiera ona wymiaru wieczności. Ubogie narodzenie Jezusa w stajni Betlejemskiej, a później śmierć na krzyżu mówią o ogromnej miłości Boga do każdego z nas. Odpowiedzią na taką miłość jest nasza miłość do Boga i bliźniego. Jest ona wymagająca i może nas wiele kosztować. Trafnie to oddają słowa Lizzie: „Nic nie jest tanie, Michael, jeśli kosztuje wszystkie pieniądze, które masz!” Prawdziwa miłość nie jest tania.

Z naszą odpowiedzią na bożą miłość bywa różnie. Nieraz jest tak jak w tej opowieści. Niewidoma dziewczyna nie mogła pogodzić się ze swoją ułomnością. Nienawidziła siebie i świata z wyjątkiem swojego chłopaka, który okazywał jej wiele ciepła, serdeczności i był zawsze przy niej. Mówiła o swojej miłości do niego. Wyznała, że jeśli tylko mogłaby zobaczyć świat, wyszłaby za niego za mąż. Pewnego dnia „ktoś” podarował jej nowe oczy. Dzięki nim mogła już wszystko widzieć, także swojego chłopaka, który ją zapytał: A teraz skoro już widzisz świat, czy wyjdziesz za mnie?” Dziewczyna spojrzała na niego. Gdy zobaczyła, że jej chłopak jest także niewidomy powiedziała, że nie wyjdzie za niego. Chłopak odszedł z sercem rozdartym w kawałki. Po jakimś czasie wysłał do niej list tej treści: „Tylko dbaj o moje oczy, Kochana”.

Takie najprawdziwsze bajki w rzeczywistości mogą przybierać bardzo realny kształt w naszej codzienności. W Gazecie prawnej czytamy: „Pan Michał darował córce dom z posesją. Zaraz po podpisaniu aktu notarialnego mężczyzna poważnie zachorował i wymagał przez kilka tygodni stałej opieki. Córka była jedyną osobą z najbliższej rodziny, która mogła udzielić mu pomocy”. Córka jednak nie myślała zajmować się ojcem. Zrozpaczony ojciec powiedział: „Po otrzymaniu majątku przestała się jednak w ogóle mną interesować. W dodatku wiedząc, że po zawale byłem w stanie krytycznym, zdeponowała wszystkie moje oszczędności na podstawie podrobionego pełnomocnictwa”. Zapewne córka niejeden raz słyszała słowa z Księgi Modrości, czytane w Uroczystość Świętej Rodziny: „Synu, wspomagaj swego ojca w starości, nie zasmucaj go w jego życiu. a jeśliby nawet rozum stracił, miej wyrozumiałość, nie pogardzaj nim, choć jesteś w pełni sił. Miłosierdzie względem ojca nie pójdzie w zapomnienie, w miejsce grzechów zamieszka u ciebie”.

Módlmy się zatem słowami św. Jana Pawła II, który jest patronem rodzin o miłość i świętość naszych rodzin: „Święta Rodzino z Nazaretu, wspólnoto Jezusa, Maryi i Józefa, wzorze i ideale każdej chrześcijańskiej rodziny, tobie nasze rodziny powierzamy.

Otwórz serce każdego domu na wiarę, na przyjęcie Słowa Bożego, na chrześcijańskie świadectwo, aby mógł się on stać źródłem nowych i świętych powołań. Przygotuj umysły rodziców, aby z pilnym miłosierdziem, mądra troską i pełną miłości pobożnością

mogli pewnie skierować swoje dzieci ku dobrom duchowym i wiecznym. Napełnij dusze młodych prawym sumieniem i wolna wolą, aby wzrastając w mądrości, latach i łasce,

wielkodusznie przyjmowali dar Bożego powołania. Święta Rodzino z Nazaretu, spraw, abyśmy byli w stanie wprowadzić w życie wolę Boga, rozważając i naśladując żarliwą modlitwę, wielkoduszne posłuszeństwo, pełne godności ubóstwo i dziewiczą czystość przeżyte przez Ciebie. Abyśmy umieli towarzyszyć z przewidująca delikatnością tym wszystkim, którzy są wezwani do naśladowania Pana Jezusa bardziej z bliska, który za nas wydał samego siebie. Amen” (Kurier Plus, 2019).